Samo zło

Bardzo często słyszę głosy, że testy, sprawdziany, egzaminy to czyste zło. Że stresują, że nie sprawdzają prawdziwej wiedzy. I o ile mogę zgodzić się z czynnikiem stresu, to co do całej reszty mam poważane, uzasadnione wątpliwości.
slowlingo, nauka języków, języki online, egzaminy językowe, certyfikat
Źródło: Arvind Balaraman at FreeDigitalPhotos.net
Oczywiście, zdarzają się testy czy egzaminy, których formuła jest mało przystępna i mało przyjazna i niestety akurat te testy zazwyczaj jesteśmy zmuszeni zdawać. Zgodzę się tu zatem, że taka sytuacja może wzbudzać ogólną niechęć do wszelkiego rodzaju testów. Jeśli jednak przyjrzymy się testom z perspektywy obiektywnej, zobaczymy jak wiele korzyścią mogą nam przynieść, szczególnie w przypadku języków obcych.

Nie taki egzamin straszny

Jakie jest zadanie testu? Sprawdzić co potrafimy, umiemy i przekazać wyniki naszym nauczycielom? Takie niewłaściwe podejście może występować w edukacji szkolnej, w której sprawdzian jest zawsze postrzegany jako kara. Niestety, często jest w ten sposób wykorzystywany przez nauczycieli jako metoda dyscyplinowania uczniów. Z całą pewnością taki typ testu nie przyczynia się do wzmocnienia procesu uczenia się, co właśnie powinien czynić. Jeżeli jednak już na tym etapie testy są świadomie i rozsądnie praktykowane przez edukatorów, na pewno uda się wytworzyć pozytywne podejście do testów i sprawdzianów.

Wracając do samej idei testu, to owszem, test ma pokazać co potrafimy, wskazać gdzie są jeszcze luki w naszej wiedzy i umiejętnościach. Ale ma to pokazać NAM. Jeśli zdamy sobie z tego sprawę i zaczniemy analizować naszą wiedzę pod kątem tego, co może dać nam test, będziemy chcieli testować się non stop. Tysiące osób zapisuje się z własnej woli na kursy czy egzaminy językowe. Chcą by ich wiedzę zweryfikował test czy egzamin i oficjalnie potwierdził ich umiejętności. Nie jest to tylko kwestia posiadania "papierka", ale potrzeba dokładnego określenia naszych umiejętności. 

Inna wartość testu

Ale test ma inną, niezmiernie ważną wartość. Dobre testy językowe zbudowane są w taki sposób, by maksymalnie konsolidować wiedzę i wymuszać na naszym mózgu "zebranie do kupy" wszystkiego, czego się nauczyliśmy i odpowiednie zastosowanie tego w praktyce. 

Rozważając negatywny scenariusz: może nam się wydawać, że wszystko opanowaliśmy bo pojedyncze ćwiczenia nie sprawiają nam żadnej trudności. Jednak w obliczu wielkiego, ważnego testu okazuje, że konsolidacja naszych umiejętności nie jest jeszcze na odpowiednio wysokim poziomie, że brakuje nam płynności, szybkości w przetwarzaniu informacji, a zestawienie konieczności np. rozumienia, reagowania i pisania jednocześnie przerasta nasze obecne możliwości i pójdzie nam co najwyżej średnio. Dlatego warto testować się mniej lub bardziej oficjalnie już wcześniej, zanim podejmiemy się "tego ważnego testu", od którego tyle zależy.

Można by stwierdzić, że i bez "negatywnego" środowiska testu, tj. bez stresu, bez oceny następującej po nim, czyli de facto bez konsekwencji, równie skutecznie można ćwiczyć konsolidację, wykonując po prostu bardziej złożone ćwiczenia. Tylko, że takie stwierdzenie nie jest do końca prawdziwe, tak samo jak nieprawdziwe są okoliczności zwykłego "ćwiczenia". To właśnie stres i świadomość konsekwencji sprawia, że nasz mózg pracuje dużo wydajniej i prawidłowo egzekwuje naszą wiedzę. 

Nawet jeśli pozbawimy się czynników postrzeganych jako "negatywne", czyli stresu i konsekwencji, i skoncentrujemy się na gołym "ćwiczeniu" naszych umiejętności, ale zastosujemy prawdziwe testy (np. egzaminy z poprzednich lat) i czynniki imitujące okoliczności testu, jak np. limit czasu, czy nałożenie na samego siebie odpowiednich konsekwencji (np. wynik tego testu pokaże mój poziom znajomości języka, a zależy mi na takim czy innym), to już jest połowa sukcesu. Będziemy czuć lekką presję i jednocześnie powagę sytuacji - świadomość, że to faktyczny test/egzamin podziałają motywująco. Dodatkowo kompleksowość testu pozwoli naszemu mózgowi działać efektywniej niż zwykle. Złożoność i forma testu również wpływa na jego skuteczność w samym procesie nauczania. Pokazuje spojrzenie całościowe, ale też zwraca uwagę na drobne szczegóły, które umykają.

Polecam testy

Polecam testy każdemu. Ja je uwielbiam, właśnie jako narzędzie do konsolidacji, które wymaga ode mnie większej koncentracji, analizowania informacji i umiejętności szybkiego podejmowania decyzji. Właśnie przygotowuję się certyfikatu z języka hiszpańskiego DELE na poziomie B2. Rozwiązuję zadania egzaminacyjne, testy przykładowe czy te z uprzednich lat. Widzę, że ogarniam i to mnie niezmiernie cieszy. Widzę też, że jeszcze sporo pracy przede mną, ale wiem gdzie i jak działać.

Ten egzamin to duże wyzwanie mentalne, ale również, nie ma co ukrywać, presja ze względu sporych nakładów finansowych poniesionych na lekcje i sam egzamin. Nie mogę się doczekać :) Pracuję ciężko od roku i ten egzamin był moim deadlinem, moją motywacją, by działać w czasie i wreszcie (po 7 latach nieudanych podejść) zabrać się za naukę hiszpańskiego na poważnie. Nie twierdzę, że certyfikat, "papier", jest bardzo ważny, to indywidualne. Dla mnie ten egzamin to sprawdzian mojego samozaparcia, wytrwałości i sprawności umysłowej. Każdy pomniejszy test traktuję podobnie. Wam również serdecznie polecam. [więcej o rezultatach mojej nauki i egzaminie DELE przeczytasz tutaj.]

Według mnie test jest nieodzownym elementem każdego modelu absorpcji, może jednak pojawiać się w różnych formach i na różnych etapach. Nie skreślajcie jednak testu jako zła koniecznego. Potraktujcie go jako element Waszego indywidualnego modelu absorpcji.

A Ty jak postrzegasz testy? Jako wartościowe ćwiczenie, czy stresującą męczarnię?