Trochę czasu minęło od ostatniego podsumowania. I nieco się także wydarzyło. Dla przypomnienie polecam Ci zajrzeć do moich poprzednich postów. Tutaj znajdziesz plan, a tutaj pierwsze podsumowanie. A podsumowanie kolejnego, aktualnego etapu znajdziesz poniżej. Zapraszam.

Jedyną stałą jest zmiana

Ostatnie miesiące przyniosły mi życiowo wiele ciekawych zwrotów akcji. W związku z tym moja nauka niemieckiego była dość dynamicznie zależna od aktualnych wydarzeń. Z nieco innym tempem niż zamierzone, ale udało mi się zrealizować następujące cele:
  • powtórzenie gramatyki do poziomu B1/B2 - bez Konjkuntiv 1 - tego wcześniej nie przerabiałam i poświęcę na to świąteczny czas - wtedy bardzo lubię się uczyć;
  • powtórzenie zwrotów i fraz z sytuacji życia codziennego głównie w oparciu o Sage und Schreibe oraz  Aktywny Słownik Języka Niemieckiego (PONS).

slowlingo, niemiecki, nauka, materiały, PONS

Nie ruszyłam z podręcznikiem - w planach Auf Neuer Wege oraz Em - zostawiłam to na kolejne miesiące, gdy będzie u mnie nieco spokojniej. O ile powyższe rzeczy można spokojnie powtarzać z doskoku nie tracąc głównego wątku, o tyle w podręczniku mogłabym się pogubić, jeśli nie mogłabym sobie zapewnić bardzo rygorystycznej i regularnej ciągłości. Praca na podręczniku, by miała sens, w mojej ocenie wymaga skupienia. Stąd też decyzja o przełożeniu jej na spokojniejszy okres.

Potyczki i trudności - językowe lessons learnt

Poza rozjazdem czasowym pojawiła się jeszcze jedna komplikacja. To, co sprawiało mi kolejną trudność, to znalezienie i organizacja dobrych i ciekawych materiałów do biernej konsumpcji treści w niemieckim.  Wydawało mi się, ze będzie to zadanie dość proste, ale, poza Easy German, nie dodałam do YouTube'owych subskrypcji niczego więcej. Także mój Pocket nie zanotował nowych artykułów. To nie tak, że ich nie ma - na horyzoncie zasoby Netflixa, za mną dokument o murze berlińskim (dźwięk oryginalny + napisy). Na ten moment nie udało mi się jeszcze sprawnie zorganizować systemu, który by zarządzał zasobami do niemieckiego

Będzie mi to potrzebne na kolejnych etapach nauki. Nie muszę zaczynać od rzucenia na głęboką wodę i oglądania dokumentów historycznych, czy czytania Der Speigel, ale w perspektywie jest top jeden z etapów nauki, więc to zadanie pojawi się w dalszych krokach.

Zauważyłam także inną rzecz, poniekąd związaną zmianami i ich dynamiką i tu zaskoczyłam sama siebie. Gdy wiele rzeczy dzieje się na raz, trzeba z czegoś zrezygnować, bo nie jesteśmy w stanie wykonać wszystkiego, to jasne. Wcześniej nie odczuwałam osobiście, jak bardzo inne kwestie przejmą priorytet nad nauka niemieckiego, po prostu dlatego, że wcześniej pozostawała w fazie planów. Dopiero faktyczne rozpoczęcie zmagań i zadeklarowanie się zweryfikowało poziom trudności tego przedsięwzięcia.

Etap weryfikacji - nauka języka a zderzenie z rzeczywistością

Dlatego tak ważne jest, by rozpocząć naukę języka najwcześniej, jak tylko to możliwe. Jeśli planujesz to od dawna i wciąż odkładasz, to naprawdę warto wcześniej zweryfikować założenia. Zgodnie z ideami minimalizmu, lepiej nie trzymać w głowie myśli i planów dotyczących rzeczy, których nie chcemy tak naprawdę zrealizować. Warto poświęcić uwagę czemuś, na czym naprawdę w tej chwili Ci zależy.

Aby nauka od początku miała sens: przynosiła rezultaty i korzyści, serdecznie polecam rozpocząć ją z przytupem. Zrób to od razu i sprawdź, czy tego właśnie chcesz. Jeśli czytałeś/aś mój ostatni post o pierwszych 20 godzinach, to wiesz co robić. Jeśli jeszcze nie, to koniecznie go przeczytaj.

Jeśli chcesz zaplanować naukę na te 20 pierwszych godzin, pomoże Ci w tym post o metodzie 3x3 lub o wykorzystaniu metody Pomodoro. To także obowiązkowa lektura.

Pozdrawiam i do kolejnego postu.


Kolejny krok ku skutecznej nauce języków

Od kilka lat podpowiadam Ci skuteczne metody na naukę języka. Sugeruję jak i ile się uczyć, jakie narzędzie wypróbować, jak zmienić nastawienie i podejście do tego trudnego przedsięwzięcia. Pokazuję także jak znaleźć i zorganizować czas na naukę, a to właśnie brak jest jedną z najczęstszych przyczyn problemów z nauką czegokolwiek.

Ten post chodził za mną od dłuższego czasu, szczególnie w kontekście zaganianego świata i uczniów, którzy wiecznie nie przygotowani na zajęcia twierdzą, że (znów) nie mieli czasu. Tym, co wciąż (jednak wciąż) mnie zaskakuje w pracy trenera to fakt, że wiele osób oczekuje rezultatów bez pracy. Nie da się! Wszystko, co chcemy zrobić dobrze, wymaga pracy. Ale czasem wystarczy niewielka ilość dobrze zorganizowanego czasu i przemyślanych w tym czasie aktywności, by zdziałać cuda.

Po tym wstępie zapraszam Cię i przedstawiam Ci kolejną prostą oraz skuteczną, aczkolwiek (jak wszystkie do tej pory przeze mnie opisywane) wymagającą samozaparcia i pracy, metodę nauki. Oto tekst o tym, jak 20 pierwszych godzin nauki potrafi zmienić wszystko.


slowlingo, nauka języka, jak się uczyć


20 pierwszych godzin robi różnicę

Propagatorem idei 20 pierwszych godzin pierwotnie jest Josh Kaufman. Napisał książkę o tej tematyce oraz wygłosił wystąpienie na TED - wiesz, jak lubię TED.

W swoim wystąpieniu Josh Kaufman przedstawia 4 kroki w metodzie szybkiego i skutecznego zdobywania wiedzy i umiejętności.

  1. Przede wszystkim proponuje, by rozbić daną porcję informacji lub umiejętność na najważniejsze rzeczy do zrobienia. Porównuje to do znajomości kilku akordów w nauce muzyki, co z kolei daje dostęp do mnóstwa utworów i kombinacji. 

    I tak w przypadku nowego języka najlepiej nauczyć się najczęściej stosowanych 2000 słów, co daje pokrycie 80% codziennie używanego języka. Tu dodatkowo dochodzi zasada Pareto, o której pisałam tutaj - sprawdź koniecznie.
  2. W kolejnym kroku trzeba umieć samodzielnie się poprawiać: skorzystaj z materiałów referencyjnych (słowniki, gramatyki, podręczniki), aby dowiedzieć się wystarczająco dużo, aby umieć zorientować się, kiedy popełnisz błąd, by móc się poprawiać w trakcie ćwiczeń.
  3. Dalej należy usuwać przeszkody i rozpraszacze w nauce: rozpoznawaj i usuwaj wszystko, co odciąga cię od umiejętności, których chcesz się nauczyć. Mądrze zarządzaj czasem na naukę, ustal priorytety i cel. O tym także pisałam tutaj i tutaj.
  4. Ostatecznie, jedyne co musisz zrobić to ćwiczyć przez co najmniej 20 godzin. 20 godzin to zaledwie około 45 minut dziennie przez miesiąc. W ciągu miesiąca możesz opanować podstawy języka i zbudować solidne fundamenty do dalszej nauki. Kluczem jest systematyczna prac i regularność!

Wielu znanych poliglotów stosuje powyższe metody: Steve Kaufman zawsze uczy się podstawowych 2000 wyrażeń zanim zacznie się skutecznie komunikować, ale potem idzie już z górki.

A Luca Lampariello bardzo mocno podkreśla rolę własnego wysiłki i zaangażowania w naukę. Języka nikt nas nie nauczy, języka trzeba nauczyć się samemu (ang.: "a language cannot be taught, it can only be learnt").

Uwaga - nie opanujesz języka (na poziomie zaawansowanym / eksperckim) w 20 godzin. Chodzi o zdobycie podstawowych, bazowych, fundamentalnych umiejętności, które pozwolą Ci na tym gruncie budować dalej.

Podejmujesz wyzwanie 20 pierwszych godzin? Opisz swoje sukcesy w komentarzach!

Nauka formalna i nieformalna - co warto wiedzieć

slowlingo, nauka języka, jak się uczyć, formal informal learning

Zapraszam dziś na krótkie podsumowanie głównych zasad nauki formalnej i nieformalnej (ang.: formal and informal learning). To kolejny temat poruszany przez mnie w ramach cyklu o nauce dorosłych. Polecam także wcześniejsze teksty: o andragogice czyli teorii uczenia się dorosłych oraz o zasadzie 70:20:10 w nauce języków.

Czym zatem różni się nauka formalna od nieformalnej? To wyjaśnia poniższa infografika. Koniecznie ją przeanalizuj i podziel się przemyśleniami w komentarzach.


Nauka formalna i nieformalna a nauka języków 

Jakie ma to zastosowanie w nauce języków? Oczywiście naukę formalną skojarzymy od razu ze szkolną ławką. I jest to słuszne skojarzenie. Każda nauka języka według planu będzie nauką formalną. Jestem absolutnie przekonana, że ta forma nauki jest niezbędna w początkowych fazach procesu uczenia się języka. Musimy poznać język na zasadzie rusztowania, cegieł, które układane są jedna po drugiej.

Dopiero w fazie nabierania płynności i ćwiczenia umiejętności możemy efektywnie wykorzystywać naukę nieformalną w rozwijaniu językowych umiejętności. Czy oznacza to, że proponuję je rozdzielić? Absolutnie nie! Obie formy uczenia się powinny rozwijać Twoje umiejętności  jednocześnie. Nauka formalna jest doskonała do czasu wysokiej jakości i wtedy właśnie powinna zachodzić. A wszystko co dzieje się pomiędzy, w czasie niskiej jakości może być traktowane jako nauka nieformalna. 

Nawet na początkowych etapach uczenia się języka możesz czytać, oglądać, konwersować bez spiny i stresu, w bardzo nieformalnych okolicznościach. Nie musisz się przejmować rezultatem, bo nauka i tak zachodzi, ale mniej świadomie. Rezultat odczujesz z czasem.

Kluczowe jest jednak, by nie zakładać, że nauka nieformalna zastąpi nam całkowicie naukę formalną. Przestrzegam przed popadaniem w pułapkę nauki "lekkiej, łatwej i przyjemnej", jaka jest nam teraz obiecywana. Nauka formalna jest potrzebna, szczególnie dorosłym. Warto się nad nią nieco bliżej pochylić.

A Ty?

A jakie są twoje doświadczenia i preferencje w nauce języków? Który styl i dlaczego wolisz? Co nie odpowiada Ci w tym drugim. 

Podoba Ci się forma infografiki? Chcesz widzieć ich więcej? Daj znać.

70:20:10

Wracając do tematyki uczenia się dorosłych (andragogiki), której wstępne założenia opisałam w poście kilka tygodni temu, dziś idę o krok alej w tym kierunku. Jeśli masz styczność z HR lub doświadczasz działań edukacyjnych pracodawcy, być może spotkałeś się z pojęciem 70:20:10. Jest to model/referencja opisujący realizację uczenia się i rozwoju i jest on dosć powszechnie stosowaną formułą szkoleniową opisującą optymalny podział źródeł wiedzy i umiejętności, ze względu na ich pochodzenie. Brzmi enigmatycznie? Już wyjaśniam. W praktyce model ten oznacza, że ludzie uzyskują 70% swojej wiedzy z doświadczeń związanych z pracą, 20% z interakcji z innymi, a 10% z formalnych wydarzeń edukacyjnych, czyli szkoleń i treningów. Model 70:20:10 ma największą wartość jako ogólna wytyczna dla organizacji dążących do maksymalizacji efektów uczenia się oraz programów rozwojowych 

Model ten został stworzony w latach 80. dwudziestego wieku przez trzech badaczy i autorów pracujących w Centrum Kreatywnego Przywództwa. Autorami tej idei są Morgan McCall, Michael M. Lombardo i Robert A. Eichinger, którzy badali kluczowe doświadczenia rozwojowe odnoszących sukcesy menedżerów.

Jak widzisz model ten ma zastosowanie głównie w środowisku zawodowym, menadżerskim, odnosi się osiągania dobrych rtezultatów w firmach. Coraz częściej jednak słychać głosy, że sprawdza się on równie dobrze w innych obszarach edukacyjnych, choć jest też krytykowany. Postanowiłam przeanalizować, jak sprawdzi się dla  nauki języków obcych.

slowlingo, nauka języków, 70:20:10, strategie uczenia, metoda

70:20:10 a nauka języków?

Przekładając powyższy model nauka języka musiałaby wyglądać następująco:

  • 70% umiejętności zdobywasz poprzez używanie języka. Masz jakieś podstawy, ale bez zbędnego rozbudowywania wiedzy ruszasz na miasto, pytasz, odpowiadasz, załatwiasz co masz załatwić. Ćwiczysz, uczysz się na błędach, nie straszne Ci ich popełnianie. Z poprawnością jest na razie tak sobie, ale jeśli trafi Ci się życzliwy rozmówca, delikatnie zwróci uwagę na Twoje niedociągnięcia.
  • 20% to nieco bardziej sformalizowana wspomniana powyżej informacja zwrotna wynikająca z interakcji z innymi, bardziej doświadczonymi użytkownikami języka. Jak na tak dużą liczbę faktycznych interakcji (70% powyżej), te 20% wydaje się mało.
  • 10% to formalna nauka: na kursach językowych, z podręcznikiem, samodzielnie. Ważne, że odbywa się w ustrukturyzowany sposób i jej celem jest stricte zdobycie jakiejś porcji wiedzy.
Tak, w mojej ocenie, musiałoby to wyglądać. Tylko czy jest to efektywny podział? Zdecydowanie połączyłabym ze sobą obszar nauki poprzez praktykę oraz uczenia społecznego, czyli social learning, w postaci informacji zwrotnej od innych użytkowników języka. Praca na języku i używanie go odbywa się głównie poprzez interakcje z użytkownikami, jednakże interakcje z samym językiem (konsumowanie treści: czytanie, słuchanie czy pisanie) także tu przynależą. 

Formalna nauka musi także mieć miejsce. Jeśli nie chcesz, by późniejsze interakcje były zabawą w ciuciubabkę i błądzeniem po omacku, trzeba zbudować solidne podstawy. To jak budowanie rusztowania, nie zaczniesz od góry, choćby nie wiem co. Przykładem na to są opisywane przeze mnie pobyty za granicą, wsparte kursami językowymi, o których przeczytasz tutaj.

60:40 - optymalny podział?

Prawdę mówiąc, waham się, jaki podział przyjąć w tym przypadku. Czy 60:40 wystarczy? Czy może 70:30? Myślę, że ta granica jest płynna i zależy od predyspozycji. Są osoby, które spokojnie mogą opanować sporo języka "na sucho" i z większą łatwością wejść w interakcje na żywo. Ja tak mam. Inna grupa osób zapewne będzie potrzebować więcej uczenia społecznego i praktyki, by zdobyć podobny poziom kompetencji.

Do której grupy zaliczysz siebie?

Immersja, czyli zanurzenie

Co prawda słownik języka polskiego PWN opisuje immersję z czysto fizycznego punktu widzenia jako "wypełnienie przestrzeni między przedmiotem a pierwszą soczewką obiektywu mikroskopu przezroczystą cieczą", ale ta definicja nas dziś nie dotyczy.

W kontekście nauki języków o immersji, czyli zanurzeniu, mówimy wtedy, gdy, rzucając się na głęboką wodę, otaczamy się maksymalnie językiem obcym. Zazwyczaj ma to miejsce, gdy wyjeżdżamy do kraju obcojęzycznego, by tam, na miejscu doświadczać języka, kultury i przełamywania własnych ograniczeń.

Jeśli śledzisz mnie od jakiegoś czasu, to zapewne znasz moje zdanie o stwierdzeniu "najlepszą metodą nauki języka jest wyjazd za granicę". Wjazd za granicę nie jest metodą nauki języka. Owszem, jest doskonałym sposobem na wprowadzenie i wykorzystanie immersji językowej, jednak sam w sobie nie zdziała nic. 

Co zatem zrobić, by taki wyjazd miał sens? Największą skuteczność daje połączenie wyjazdu z profesjonalnym kursem językowym. Otrzymujesz solidne podstawy (a wiesz, jak ważne są dla mnie podstawy w nauce języka) i natychmiastową możliwość ćwiczenia w praktyce umiejętności. 

Zapraszam Cię dziś w krótką podróż po moich doświadczeniach z kursami językowymi. Dodatkowo mam ogromną przyjemność móc przekazać Tobie informacje o tym stypendiach na kursy językowe na Malcie, oferowane przez jedną z najlepszych szkół językowych na wyspie. Mam Twoją pełną uwagę? Super. Przeczytaj tekst, zgłoś się konkursu o stypendium i ucz się języka bez ograniczeń. Zaczynamy. 


slowlingo, nauka angielskiego, jak się uczyć, kurs językowy, maltalingua

Kurs językowy za granicą - zalety

Do zalet takich kursów należy przede wszystkim wspomniana powyżej możliwość świadomego praktykowania języka, od razu, na żywo. Zwrotem kluczowym jest - świadome praktykowanie. Nie dukanie w stresie, bez solidnych podstaw językowych, ale komunikowanie się właśnie w oparciu o podstawy, podstawy, które zdobywa się na kursie językowym. Idziesz na dobrze zorganizowane zajęcia, a potem używasz języka. Małżeństwo idealne, prawda? 

Nie da się także pominąć niezaprzeczalnej wartości społecznościowej - szczególnie cennych umiejętności międzykulturowych, które zdobywasz. Każdego dnia wychodzisz także poza swoją strefę komfortu i pokonujesz własne słabości.

No dobrze, ja tu sobie teoretyzuję, a Ty zastanawiasz się pewnie na jakiej podstawie wychwalam Tobie kurs językowy za granicą. Używając angielskiego zwrotu, powiem:
been there, done that (czyli: byłam, robiłam)

Moje doświadczenia z kursami językowymi za granicą

Do tej pory w takim kursie zdarzyło mi się brać udział 4 razy: raz podczas Erazmusa w Galicji, w Hiszpanii oraz 3 razy na kursie językowym w Belgii.

W przypadku hiszpańskiego to była prawdziwa immersja, bo jako studentka na uniwersytecie w Vigo, musiałam wszystko ogarnąć sama. Bez podstaw języka, które nabywałam przez cały semestr w trakcie kursu na uniwersytecie, mój pobyt byłby duuuużo bardziej stresujący. Wizyty u lekarza z koleżanką, która dusiła się wypiciu napoju sojowego, na który była uczulona, kupowanie kremu na oparzenia słoneczne, bo na Islas Cies za długo leżałam bez filtra, opłacanie rachunków czy doładowywanie biletu miesięcznego w banku, albo zdawanie egzaminu z Integracji Europejskiej, to tylko niektóre rzeczy, które bez podwalin językowych byłby o wiele trudniejsze lub praktycznie niemożliwe.

W Belgii było łatwiej, gdyż większość czasu i działań miałam zaplanowanych i zorganizowanych przez organizatorów kursu. Tutaj, paradoksalnie o wiele mocniej jednak niż w Hiszpanii, znać o sobie dała obecność języka wkoło 24 godziny na dobę, przez kilka tygodni. Wszelkie zadania wymagały interakcji w języku niderlandzkim, bo było to nasze główne medium komunikacji w tak międzynarodowym środowisku. Było świetnie.

Zainspirowana tymi doświadczeniami postanowiłam także, w ramach Projektu Niemiecki za rok wybrać się właśnie na intensywny kurs języka niemieckiego do Berlina, po miesiącach samodzielnej pracy. Więcej o tym pomyślę napiszę wkrótce.

Kurs językowy na Malcie za darmo? Zawalcz o stypendium

Jestem przekonana, że do kliknięcia tego artykułu zachęciła Cię nie tylko informacja o immersji językowej, ale także o możliwości zdobycia stypendium na udział w kursie językowym na Malcie. Do współpracy przy tym projekcie zaprosiła mnie szkoła języka angielskiego Maltalingua, z siedzibą na Malcie właśnie. Propozycja od razu wydała mi się ciekawa, nie tylko z opisanych przez mnie powyżej praktycznych względów immersji językowej.

Dlaczego nauka na Malcie w Maltalingua? Przede wszystkim Malta przez ponad 100 lat była kolonią Imperium Brytyjskiego i z tego powodu jest krajem o dwóch językach urzędowych: angielskim i maltańskim. Język angielski ma tam trwałe dziedzictwo, które czyni Maltę jednym z najpopularniejszych miejsc, w których przez cały rok można podjąć naukę języka angielskiego.

Sama szkoła Maltalingua jest akredytowanym członkiem prestiżowej, międzynarodowej organizacji EAQUALS i została przez nią oceniona na 8 na 12 punktów doskonałości. Poza tym szkołą posiada również akredytację Ministerstwa Edukacji i oferuje kursy przygotowujące do egzaminu IELTS. Dla mnie to bardzo wiarygodne i ważne informacje.


Maltalingua, slowlingo, nauka angielskiego, kurs językowy, stypendium
Zajęcia w szkole

Maltalingua, slowlingo, nauka angielskiego, kurs językowy, stypendium
Kursanci Maltalingua
Powyższe fakty świadczą o wysokiej jakości nauczania. To, co jednak ostatecznie mnie kupiło w propozycji szkoły, to ufundowanie stypendiów na naukę. W ramach stypendium co pół roku Maltaingua wybierać będzie jedną lub kilka osób z całej Europy, którym ufunduje: 
  • dwa tygodnie kursu języka angielskiego na różnym poziomie zaawansowania, który ukończone będą otrzymaniem certyfikatu,
  • zakwaterowanie w dwuosobowym pokoju dzielonym w komfortowym szkolnym apartamencie,
  • transfer lotniskowy.
Bardzo cenię także cel, przyświecający szkole, która dzięki stypendium jest przede wszystkim chce pomóc absolwentom oraz osobom z przerwą w pracy w podnoszeniu ich kompetencji zawodowych, oraz (ponownym) wejściu na rynek pracy. 

Pełen regulamin zgłoszeń oraz więcej informacji o stypendium znajdziecie tutaj, na stronie Maltalingua.


Zastanawiasz się, czy warto? Zachęcam Cię do przeczytania opinii innych uczestników kursów z Maltalingua. O swoich doświadczeniach piszą m.in. Agnieszka, z bloga Całe Życie w Podróży, czy Renata z bloga Wanderlust. Ich relacje sprawiają, że sama mam ochotę wziąć udział w kursie ;-) Tego zrobić nie mogę, ale wpisuję Maltę na listę miejsc do zwiedzenia w przyszłym roku!

Jeśli jeszcze się zastanawiasz, te widoki na pewno Cię przekonają:

Maltalingua, slowlingo, nauka angielskiego, kurs językowy, stypendium

Maltalingua, slowlingo, nauka angielskiego, kurs językowy, stypendium

Maltalingua, slowlingo, nauka angielskiego, kurs językowy, stypendium

Maltalingua, slowlingo, nauka angielskiego, kurs językowy, stypendium

Masz więcej pytań dotyczących stypendium, szkoły i wyspy? Skontaktuj się z organizatorami.


*Zdjęcia szkoły oraz Malty wykorzystane w tym poście zostały mi przekazane przez szkołę Maltalingua na jego potrzeby i pozostają jej własnością.

Podejmij swoje życiowe wyzwanie

Zawsze zachęcam do nauki języków, wyznaczania śmiałych celów i podejmowania nowych wyzwań, w realizacji których języki pomagają. W końcu o to chodzi w życiu, by iść do przodu, nie do tył. Oczywiście wychodzenie poza strefę komfortu, pójście w nieznane może być przerażające i potrafi paraliżować. Mimo wszystko trzeba próbować

slowlingo, nauka języków, motywacja, próby

Nie lubię języka włoskiego...

... i wiem, że jestem nudna wciąż to powtarzając. Ale tak jakoś zawsze już było. Włosi - głośni, wymachujący rękami, zaparzeni w  siebie. Dodatkowo nie cierpię rosyjskiego. Paskudnie brzmi i do tego mam jakiś taki niesmak kulturowy. 


Rok temu pisałam na blogu, że nie ma czegoś takiego, jak nielubienie języka. No bo jak i dlaczego? Pisałam także o tym, że nielubienie języka nie może stać na drodze do opanowania go. Nie jest to powód, by się języka nie uczyć. Zaprzeczam sama sobie? Nie! 

slowlingo, nauka języka, metoda, strategie nauki


Bo co to w sumie znaczy, że "nie lubię języka"? Albo, że Ty nie lubisz. Może Ci się nie podobać wymowa. Możesz nie przepadać za rozwiązaniami kulturowymi. Ale nie lubić języka? Zauważ, że moja niechęć do języka włoskiego i rosyjskiego skupia się właśnie wokół tych dwóch aspektów: wymowy i kultury. Po prostu mi nie odpowiadają. Ale muszę przyznać, że nie jest to taka niechęć, jak ta do głośnego i wulgarnego sąsiada za ścianą. Zwyczajnie nie wybrałabym tych języków do spontanicznej nieprzymuszonej nauki i tyle. 

Zanim ruszysz dalej, koniecznie przeczytaj mój wcześniejszy tekst o tej tematyce, podlinkowany powyżej, o ile już go nie czytałeś. Jest tam wiele cennych informacji i przykładów, których nie chcę tutaj powielać. 

Wszystko ma swój cel

Niby nie przepadam, ale gdyby pojawiła się ciekawa perspektywa życiowa lub zawodowa, która wymagałaby ode mnie nauczenia się któregoś z tych języków, to oczywiście! Patrzmy perspektywicznie i szeroko - końcowa korzyść osłodzi wszelkie niedogodności. Gdy wiesz po co konkretnie uczysz się języka i co świetnego z tego potem wyniknie, od razu inaczej patrzysz na nielubiany język.

Ale prawdą jest, że polubienie znienawidzonego języka obcego może być trudną przeprawą. Dlatego chcę Ci zaproponować kilka kroków i narzędzi, które pozwolą Ci dostrzec więcej pozytywów w nauce tego języka, zmienić podejście, a może nawet polubić język.

Polub język w 5 krokach

Przedstawię Ci 5 prostych kroków do polubienia języka. Ale uwaga - jeśli okaże się, że wcale nie chcesz się go uczyć, nie masz w tym żadnego celu ani korzyści, to najprawdopodobniej i tak go nie polubisz. Musisz chcieć zmienić te sytuację.

Krok 1.
Zastanów się dlaczego tak bardzo nie lubisz danego języka? I co właściwie dla Ciebie oznacza? Czy nie lubisz brzmienia, kultury, ludzi? Masz jakiś uraz z przeszłości? Jeśli tak, to zapewne dotyczy on jakiegoś zachowania użytkowników języka. A może Twój (szkolny) nauczyciel potrafił bardzo zniechęcić Cię do nauki? Zauważ, że większość tych powodów nie ma nic wspólnego z samym językiem, ale z ludźmi. Oddziel narzędzie od użytkownika. Jeśli twój zły nauczyciel nosił zielony sweter, a ty kochasz zielony i kochasz swetry, to czy przestaniesz je kochać i nosić? No nie!

Jeśli nie przepadasz za brzemieniem, tu po prostu musisz mnie, sobie i językowi zaufać i dać temu trochę czasu. Gdy zaczniesz rozumieć i używać język, warstwa brzmienia zejdzie na dalszy plan i przestanie przeszkadzać.

Zresetuj swoje negatywne nastawienie i bądź otwarty. Nie musisz od razu kochać języka, przestań go nie cierpieć.

Krok 2.
Wyjrzyj poza. Dlaczego chcesz/musisz/masz uczysz się tego języka? Wypisz wszystkie korzyści jakie czekają Cię na końcu żmudnej drogi i dalej. Ten język może być doskonałą trampoliną do kolejnych, fantastycznych okazji w twoim życiu.

Wreszcie dotrzesz do wartościowych materiałów dostępnych (tylko) w danym języku? A może czeka Cię nowa praca? Odbędziesz fascynującą podróż? Poznasz autorytet w swojej dziedzinie? Dostaniesz się dzięki temu na studia? To wartości, które sprawiają, że inaczej spojrzysz na nienajfajniejsze jak dotąd doświadczenie.

A co, gdy musisz tylko zaliczyć egzamin, a potem koniec? Pomyśl, co będzie dalej. Jakie drzwi pojawią się przed tobą? Pójdź je otworzyć.

Krok 3. 
Spójrz na język ponownie, jak możesz go wykorzystać? Język obcy to przede wszystkim narzędzie. Uczysz się go tak samo jak uczysz się prowadzić samochód, obsługiwać skomplikowane formuły w Excelu, czy pisać kod. Codziennie przyswajasz ogrom informacji i procedur, które ułatwiają Ci życie i pracę. W życiu zawodowym dodatkowo nieustannie musisz się doszkalać. Niczym się to nie różni od nauki języka. 

Zastanów się jakie usprawnienia w codziennym funkcjonowaniu przyniesie Ci znajomość języka:
  • szybszy dostęp do większej liczby informacji,
  • lepsze relacje z klientami i współpracowaniami,
  • wrażliwość międzykulturową (uwaga - tu sam język nie wystarczy, ale zdecydowanie bez niego się nie obejdzie!),
  • lepiej rozwiniętą świadomość poznawczą,
  • silniejszą pozycję w gronie użytkowników danego języka,
  • etc.
Krok 4.
Przełam się i znajdź interesujące Cię tematy w danym języku - w książkach, magazynach online, na YouTube. Proponuje zacząć od tego ostatniego, bo jest w czym wybierać i, o ile twój język nie jest bardzo niszowy, znajdziesz multum materiałów. Przefiltruj język przez coś, co lubisz. Zobacz, że w tym języku to jest tak samo ciekawe i wartościowe jak w innym. 

Ten krok wymaga od Ciebie sporo wysiłku, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Daj szansę językowi. Nie musisz się od razu zachwycać, ale pracuj na nim, zobacz jak funkcjonuje, jak może ci się faktycznie przysłużyć. Zawsze, gdy coś cię pozytywnie zaskoczy, zanotuj ten fakt i opisz, dlaczego tak się stało.

Krok 5.
Używaj języka. Masz już odpowiednie nastawienie i widzisz jasne korzyści. Rozumiesz, w jaki dokładnie sposób język obcy, nawet ten nielubiany, pomoże ci rozwijać się każdego dnia.

Teraz czas na twój najważniejszy ruch. Zacznij aktywnie używać języka. Dopóki to nie nastąpi, będzie on jedynie jedynie mglistym, niefajnym tworem, z którym musisz się mierzyć. Niby wiesz, że w słusznej sprawie, ale nie poczujesz tego, dopóki z niego nie skorzystasz.

Cały czas pamiętaj wszystkie kroki i pracuj nad nimi i nad sobą. Jeśli chcesz uczyć się skuteczniej i jednak polubić język, będzie to od ciebie wymagać pracy, inaczej się nie da. 

Gotowy?

Gdy już odniesiesz sukces i polubisz nielubiany język, podziel się doświaadczeniem w komentarzach.

Projekt niemiecki, czyli sprechać przyzwoicie

Oto krótkie podsumowanie mojego pierwszego miesiąca niemieckojęzycznego wyzwania. Postanowiłam w ciągu około roku powtórzyć niemiecki do mojego wcześniejszego poziomu (mocne B1) i dojść do poziomu C1 - zaawansowanego. Szczegółowy cel i założenia pierwotne znajdziesz tutaj

Zacznę od lekkiej zmiany założeń początkowych, bo takowe nastąpiły po pierwszych, testowych tygodniach pracy. Na razie nie wykupuję busuu premium, głównie ze względu na inne wydatki, ale gdy powtórzę materiał na poziomie B1, rozważam aktywację, choćby po to, by poćwiczyć dodatkowe, bardziej zaawansowane treści w interaktywnej formie. Nie wiem także, czy na pewno zdecyduję się na ogólne zajęcia z lektorem. Na ten moment zajęcia z lektorem rozważam tylko w formie przygotowania do certyfikatu językowego o profilu zawodowym, na poziomie C1. 

Teraz czas na podsumowanie pierwszego miesiąca pracy.

slowlingo, nauka języków, niemniecki, jak się uczyć.


Język niemiecki - sukcesy i porażki

Zacznę od "porażek". Piszę to w cudzysłowie, bo jako tako w nauce i rozwoju porażka nie istnieje. A przynajmniej nie według filozofii mindsetu, którą mocno propaguję. Możesz sobie o niej przypomnieć, klikając tutaj.

Są to zatem rzeczy, które nie poszły z godnie z planem - ale uwaga, z mojej winy, a raczej z mojego świadomego wyboru. Główną, a w sumie jedyną rzeczą, jest to, że nie udało mi się pracować na niemieckim codziennie i zrealizować tak dużo, jak sobie zakładałam. To mój powszechny problem - chęć robienia za dużo, w związku z czym, nie realizuję wszystkiego. W Instastories wspominałam, że przerabiam jednocześnie kurs z komunikacji interkulturowej, który zabiera ok 60-70% mojego czasu na naukę. Staram się jednak codziennie wypracować przynajmniej minimum - czyli obejrzeć video na YouTube, na kanale Easy German. Bardzo odpowiada mi ta forma.

To nie jest tak, że jestem bardzo do tyłu z materiałem i prawdopodobnie do końca sierpnia uda mi się powtórzyć gramatykę w takim zakresie, jaki założyłam. 

Oprócz czasowników i podstawowych czasów teraźniejszych i przeszłych, udało mi się przebrnąć przez rzeczowniki, przymiotniki i zaimki, które uważam za najbardziej dla mnie skomplikowane. To zdecydowanie sukces tego miesiąca.

To, co stanowi kolejne wyzwanie, to mowa zależna i Konjunktiv, z prostej przyczyny, że nie przerabiałam tego wcześniej, więc będzie to dla mnie nowość.

Zaskoczyło mnie natomiast, z jaką łatwością przyszło mi ogarnięcie tego, co powtórzyłam. Zwróciłam także uwagę na wiele elementów, które wcześniej mi umykały, a teraz wydały się oczywiste, proste i bardzo wiele wyjaśniające. Szczególnie dobrze pracuje mi się z gramatyką Klip und Klar, która w mojej ocenie genialnie dawkuje i wyjaśnia materiał.

Jak śledzić swoje postępy - Personal Growth Journal

Również na Instastories pokazywałam mój sposób na systematyczną pracę - Personal Growth Journal, czyli terminarz, w którym planuję i zapisuję realizację nauki i rozwoju osobistego z różnych dziedzin. Być może za jakiś czas napiszę o nim nieco więcej, gdyż wzbudził Wasze spore zainteresowanie.

Co dalej?

Plany na sierpień z grubsza się nie zmieniły. Walczymy dalej. Ten miesiąc jest jednak większym wyzwaniem, ze względu na ograniczone zasoby czasowe - wyjeżdżam na tydzień do Belgii i muszę się do tego wyjazdu także językowo przygotować (niderlandzki). Poza tym w najbliższych tygodniach będę także więcej udzielać się rodzinnie. Jednakże po łatwości z niemiecką gramatyką w lipcu, jestem dobrej myśli.

Warto znać język obcy! 

Nie będę się rozpisywać i pozwolę tym razem przemówić ruchomemu obrazowi. Zapraszam na krótki vlog z Monachium. We wstępie do vloga wyjaśniam dlaczego warto znać język nawet wybierając się jedynie na dwudniowy wypad typu city-break, nocując u znajomych i mając osobistego przewodnika 💚. W kilku słowach - zawsze można nie ogarnąć sytuacji, zgubić się, nabroić, pomylić coś i wtedy dobrze móc się dogadać i wyjaśnić. Po szczegóły zapraszam poniżej.


slowlingo, nauka języków, niemiecki, jak się uczyć


Kolejne narzędzie biznesowe

Chcę dzisiaj powrócić do tematu narzędzi biznesowych, które z powodzeniem możemy wykorzystać w planowaniu i zarządzeniu nauką języków obcych. Narzędzie, które chcę zaproponować dzisiaj to tak zwana analiza PESTAnaliza PEST to narzędzie stosowane w biznesie do kreślenia ogólnego obrazu i szerokiej perspektywy danej sytuacji, możliwości oraz zagrożeń polityczno-ekonomiczno-społecznych. Więcej o niej możecie znaleźć m.ni tutaj.

slowlingo, nauka języków, podróż, PEST


Jak to się ma do nauki języków? Wciąż bardzo często dostaję prośby o radę na temat tego, jaki wybrać język obcy i czy znajomość danego języka się opłaca. Dzieje się tak mimo wielokrotnego podkreślania z mojej strony, że decyzję o tym każdy musi podjąć samodzielnie według indywidualnych potrzeb. Oznacza to jednak, że moi czytelnicy mają świadomość, że nauka języka i poznanie go w stopniu pozwalającym znaleźć satysfakcjonującą pracę (zagranicą lub w Polsce) wiąże się z ogromną ilością pracy. 

Bardzo mnie to cieszy, gdyż oznacza, że rozumiesz wagę wysiłku, jakiego nauka i opanowanie języka tak naprawdę wymagają. Nie chcesz tracić oddechu na takie działania, które nie przyniosą Ci satysfakcji oraz korzyści! To znaczy, że moja działalność blogowa przynosi wymierne rezultaty! Dzisiejszy post da Ci kolejne narzędzie, które pomoże Ci samodzielnie uporać się z tym aspektem nauki języka.

W jednym z wcześniejszych postów pisałam o tym, jakie kraje i miasta (a co za tym także idzie języki) są popularnymi miejscami do życia. Analiza ta uwzględniała także warunki biznesowe. Dziś spojrzymy szerzej. Proponowane przeze mnie dziś analiza PEST pozwoli Ci przyjrzeć się aspektom politycznym i społecznym kraju, którego języka chcesz się uczyć. Dogłębna analiza pomoże świadomie zdecydować, czy nauka tego konkretnego języka, z myślą o pracy w danym kraju lub o kontaktach biznesowych z przedstawicielami obcej kultury jest dla Ciebie korzystna i czy Ci odpowiada.

Czym jest analiza PEST?

Przejdźmy zatem do zdefiniowania czym jest analiza PEST. Jest to akronim od pierwszych liter następujących czynników:
  • politycznych (political)
  • ekonomicznych (economic)
  • społecznych (socio-cultural)
  • oraz technologicznych  (technological)
Czasami dodaje się również elementy:

  • środowiskowe oraz (environmental)
  • prawne (legal)
Powstaje wtedy twór PESTEL.

Analiza ta doskonale pomaga zidentyfikować szanse oraz zagrożenia w analizie biznesowej. Zazwyczaj stosuje się ją przy określaniu potencjału nowego rynku. Nie ma jednak żadnych przeciwwskazań, by zastosować tę analizę także w kontekście wyboru języka do nauki.

PEST a język obcy i kraj

Jak stosować PEST w określaniu potencjału języka? Odpowiedz sobie na następujące pytania:

➣ Czynniki polityczne:
  1. Czy sytuacja polityczna w danym kraju jest stabilna (wojna, zamieszki, zamachy)?
  2. Czy władze wspierają pracowników z zagranicy?
  3. Czy potrzebna mi wiza pracownicza?
  4. Czy władze przychylnie patrzą na międzykulturowe i międzynarodowe kontakty biznesowe?
➣ Czynniki ekonomiczne:
  1. Czy gospodarka sprzyja wymienianie kontaktów międzynarodowych?
  2. Czy płace są korzystne? 
  3. Jak wygląda bezrobocie?
  4. Jakie są trendy w zatrudnianiu oraz na rynku pracy?
  5. Ile wynosi PKB?
  6. Czy łatwo zbudować wykwalifikowaną kadrę?
  7. Jak globalizacja wpływa na gospodarkę kraju?
➣ Czynniki społeczno-kulturowe:
  1. Czy populacja kraju starzeje się, czy jest młoda (ma to wpływ na czynniki ekonomiczne)?
  2. Jakie jest podejście do zatrudnienia i pracy?
  3. Jakie jest podejście do zdrowia, wykształcenia, mobilności społecznej?
  4. Jakie jest podejście do kwestii społecznych (liberalne, konserwatywne), czy są jakieś społeczne tabu?
  5. Jak wyglądają kwestie religijne?
  6. Jakie są znaczące różnice komunikacyjne?
➣ Czynniki technologiczne:
  1. Czy istnieje odpowiednia infrastruktura technologiczna (być może niezbędna do twojej pracy)?
  2. Czy rozwój technologiczny jest wspierany?
  3. Czy istnieją tak zwane huby technologiczne?
Jeśli nie potrafisz odpowiedzieć od razu na te pytania, po prostu poszukaj tych informacji. Da Ci to szeroki ogląd sytuacji w danym obszarze językowym. 

Po co analiza PEST?

Wiedza o tym, jak wygląda życie w danym kraju naprawdę jest istotna. Często może podobać Ci się język, ale gdy poznasz bliżej kulturę kraju okazuje się, że kompletnie się w niej nie odnajdziesz i nie popierasz rozwiązań społecznych. Różnice te stają się nie do przezwyciężenia. Ma to szczególnie często miejsce w przypadku kultur bardzo egzotycznych i odmiennych od naszej.

slowlingo, nauka języków, podróże

Bywa także odwrotnie. Na pierwszy rzut ucha język wcale nie wydaje się pociągający, ale porywająca kultura Cię kusi. Ze mną tak było w przypadku języka niderlandzkiego. Zaczęłam się go uczyć trochę z przypadku, a trochę z ciekawości kultury. Początkowo język nie wydawał mi się atrakcyjny. Do tej pory nie uważam, że jest wyjątkowo ponętny, ale znajomość sprawia, że nie zwracam już uwagi na ten aspekt.


slowlingo, nauka języków, podróże

Jeśli zatem chcesz podejść na nauki języka zupełnie logicznie i zdroworozsądkowo, ta analiza jest dla Ciebie doskonałym narzędziem. Ciekawa jestem, czy wcześniej, decydując się na naukę języków, również zdarzało Ci się rozważać powyższe czynniki? Jak ważne są dla Ciebie te aspekty? Daj znać w komentarzu.

Niemiecki - wracam do gry

Kilka dni temu na InstaStory dałam znać, że wracam do nauki niemieckiego. Wreszcie, oficjalnie. Ogłosiłam to publicznie, więc teraz głupio będzie się wycofać 😅. 

slowlingo, niemiecki, nauka języka

Kilka faktów - cel SMART

  • W ciągu roku (12-16 miesięcy) planuję dojść do poziomu C1 w języku niemieckim i zdać certyfikat (jaki? - jeszcze nie wiem).
  • W lipcu oraz sierpniu 2018 planuję powtórkę gramatyki (do poziomu B1/B2) oraz, jeśli starczy czasu, powtórkę słownictwa - praca na gramatykach zbiorczych (ćwiczenia + teoria) oraz słownikach tematycznych. 
  • Od września 2018 chcę pracować na konkretnych podręcznikach i przerabiać materiał krok po kroku, powoli dochodząc do poziomu C1. 

slowlingo, niemiecki, nauka języka

slowlingo, niemiecki, nauka języka

Oprócz pracy na materiałach książkowych i podręcznikowych planuję:

  • słuchanie podcastów,
  • oglądanie seriali, 
  • czytanie prasy,
  • oglądanie YouTube,
po niemiecku oczywiście.

Projekt niemiecki - plan pracy

Chcę pracować zgodnie z metodą nauki języka 3x3, która bardzo dobrze sprawdza mi się przy pracy z niderlandzkim. Będę na bieżąco weryfikować postępy i aktualizować obciążenie oraz tempo pracy. Wiadomo - różnie w życiu bywa. Tu przydaje się wiedza z zarządzania projektami 😏.

W kolejnych etapach rozpocznę zajęcia z lektorem, który pomoże mi doszlifować język, a ostatecznie będę przygotowywać się do egzaminu. Nie planuję nauki w szkole językowej, gdyż kompletnie się tam nie odnajduję. Do certyfikatu z języka hiszpańskiego przygotowałam się wyłącznie poprzez zajęcia online i pracę własną.

Budżet

Budżet mam minimalny - prawdopodobnie aktywuję członkostwo busuu.com na 2 lata - koszt ok 160-200 zł. Zajęcia z lektorem planuję dopiero na przyszły rok, więc nie przewiduję jeszcze tak daleko. Zakładając jednak bezpiecznie, jedynie przygotowanie do egzaminu, min. 20 godzin, to około 1000 zł, w wersji optymistycznej. 

Postępy

Raz w tygodniu planuję na InstaStory podsumować osiągnięcia. Raz w miesiącu planuję krótki post z podsumowaniem. Trzymajcie kciuki!

A jakie są Wasz plany i wyzwania językowe?

Pierwszy raz w życiu all-inclusive

Urlopowanie w tym roku rozpoczęłam, dość wcześnie, bo już w maju. Rodzinnie wybraliśmy się do Grecji, na wyspę Kos. Wyjazd ten był dla mnie nietypowy, gdyż pierwszy raz w życiu zdecydowałam się na wyprawę organizowaną w całości przez biuro podróży i to w wersji all-inclusive. Zazwyczaj wszelkie wypady organizuję sama: lot/ przejazd, transfery, zakwaterowanie, atrakcje i zwiedzanie, kontrola kosztów i budżetu. Pozwala mi to zwiedzić dokładnie to, co chcę i w taki sposób, który mi odpowiada. 

Raz zdarzyło mi się wykupić wycieczkę z biurem do Torremolinos (południowa Hiszpania), ale odpowiadali za hotel i przelot, bez atrakcji na miejscu, więc o tę część dbaliśmy sami.

Dlaczego zatem tym razem porzuciłam moje przyzwyczajenia? To proste - nie miałam czasu organizować wyjazdu, a w trakcie pobytu chciałam po prostu odpocząć, nie musząc martwić się o to, co dalej na liście do zrobienia. 

Jak wspomniałam, jechaliśmy rodzinnie i zależało mi na kompromisie, z którego każdy będzie zadowolony: mąż z ciepłej pogody i plażowania, teściowie z egzotycznego miejsca, a syn... z wody i lodów. Ja chciałam pojechać w nowe miejsce i... nic nie musieć. Wybór był dość przypadkowy. Uwzględniając powyższe czynniki oraz pasujący nam majowy termin poprosiliśmy w biurze o rekomendacje. I tak ostatecznie padło na Kos, hotel Sandy Beach w miasteczku Marmari na północy wybrzeżu wyspy, 500 metrów od piaszczystej plaży z klimatycznymi, niebieskimi parasolkami i pięknym widokiem na góry. Wybraliśmy Kos również ze względu na wycieczki fakultatywne.

Grecka przygoda z Turcją w tle

Tygodniowy pobyt upłynął nam nie tylko na odpoczynku i nicnierobieniu. Udało nam się także zwiedzić sporo okolicznych atrakcji: 
  • piękną i malowniczą Kardamenę
  • stolicę wyspy - miasto Kos pełne wpływów greckich, włoskich i osmańskich, 
  • Nisyros - wyspę wulkan 
  • oraz Bodrum, luksusowy kurort na tureckim wybrzeżu. 
Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, co z atrakcji turystycznych podobało mi się najbardziej. Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie Nisyros oraz Bodrum, choć to drugie zdecydowanie było zbyt upalne. Cały wypad wspominam bardzo pozytywnie, z jednym tylko minusem - trwał za krótko! Tygodniowy termin spowodowany był moimi ograniczeniami czasowymi, ale w innych okolicznościach zdecydowałbym się przedłużyć pobyt o tydzień.

Nie będę opisywać szczegółowo wypadu, bo jakby nie patrzeć, nie jest to blog podróżniczy. Wrzucam za to poniżej kilka zdjęć. 

slowlingo, nauka języków, jak się uczyć, slowlife, wakacje, Grecja, Kos
Plaża w Marmari

slowlingo, nauka języków, jak się uczyć, slowlife, wakacje, Grecja, Kos
Widoki gór na Kos

slowlingo, nauka języków, jak się uczyć, slowlife, wakacje, Grecja, Kos
Kos - miasto

slowlingo, nauka języków, jak się uczyć, slowlife, wakacje, Grecja, Kos
Nikia, Nisyros

slowlingo, nauka języków, jak się uczyć, slowlife, wakacje, Grecja, Kos
Krater wulkanu, Nisyros

slowlingo, nauka języków, jak się uczyć, slowlife, wakacje, Grecja, Kos
Bodrum, Riviera Turecka

W tym wpisie skupię się za to na porównaniu wypadów organizowanych zupełnie na własną rękę i tych organizowanych przez biuro podróży. Teraz, gdy mam takie doświadczenie, mogę przedstawić własne obserwacje. 

Koszty - czas i pieniądze

Organizacja wypadu na własna rękę to świetna zabawa. Daje mnóstwo satysfakcji i pozwala w 100% wpływać na kształt wyprawy. Niestety... jest bardzo czasochłonna. To podstawowa rzecz, jaka przychodzi mi do głowy, na niekorzyść organizacji własnej. Nie koszt finansowy, ale czasowy właśnie. Zdarzało mi się spędzać godziny, dni i nawet tygodnie w poszukiwaniu ciekawej oferty. Zazwyczaj spowodowane to było ograniczonym budżetem, ale zdecydowanie kosztowało zbyt wiele czasu.

Kolejną kwestią jest kontrola kosztów. Kupując wycieczkę w biurze, wiesz ile będzie kosztować. W przypadku opcji all-inclusive to już w ogóle cud-miód. O ile nie masz takiego życzenia, nie musisz martwić się o koszt wyżywienia, który w moim odczuciu jest chyba największy i najmniej przewidywalny. Decydując się na wycieczki fakultatywne z biurem także możesz w dużym stopniu przewidzieć wydatki związane z takimi atrakcjami. 

Wybierając się na samodzielnie organizowaną wyprawę, nawet jeśli przekalkujesz koszty, powinieneś dodać do nich ok 25-30%. Tyle z mojego doświadczenia wychodzą nieprzewidziane wydatki. Oczywiście możemy bardzo mocno trzymać się wyznaczonego budżetu, ale może to wiązać się z koniecznością rezygnacji z niektórych atrakcji, jeśli ich cena nas zaskoczy.

Kwestie bezpieczeństwa

Chyba nie muszę wiele tłumaczyć. Na zorganizowanej wycieczce jest ktoś, kto się nami "opiekuje", podpowie i pomoże w razie konieczności. Rezydent lub przewodnik doskonale (w założeniu) orientuje się w realiach, potrafi zareagować i interweniować. Ważne jest także to, że często osoba zorientowana zawczasu przestrzeże nas przed zagrożeniami lub przez popełnianiem gaf, które mogą źle się skończyć. 

Oczywiście kwestie bezpieczeństwa zależą od miejsca, do którego się udajemy. Jeśli nie znamy języka docelowego, (lub nawet angielski nie pomoże), warto mieć wsparcie rezydenta lub "lokalsa". To samo dotyczy mniej bezpiecznych miejsc, jak na przykład Ameryka Południowa, RPA, Indie, etc. Dlatego na wyprawę do Peru jadę z biurem i nie uważam, by płacenie im za powyższą wartość dodaną było zbędnym kosztem. 


slowlingo, nauka języków, podróże, jak się uczyć, wartość języka
Zdjęcie pochodzi z serwisu pixabay.com. Mam nadzieję, że wkrótce wkleję tu moje własne zdjęcia
Takiego poczucia bezpieczeństwa zdecydowanie brakowało mi na Kubie. Całą wyprawę organizowaliśmy sami i przez cały pobyt, codziennie działo się coś, co sprawiało że nie czuliśmy się bezpiecznie. O wyprawie na Kubę możesz przeczytać tutaj.

Inaczej sprawa ma się, gdy podróżujemy po Europie, krajach anglojęzycznych, czy np. Japonii. Uważam, że w przypadku tych lokalizacji nie ma konieczności angażowania pośrednika. Chyba, że nie ma się czasu lub ochoty na mozolne przekopywanie ofert (patrz początek postu). 

W przypadku wypadów weekendowych po Europie (tzw. citybreaks) doskonale sprawdzi się oczywiście organizacja własna. Wystarczy zarezerwować lot i hotel, a na miejscu wszystko można sprawnie ogarnąć (no... zazwyczaj). Ja wprost uwielbiam włóczyć się po miastach, zapuszczać w małe uliczki, w których kryje się prawdziwe życie, a nie jedynie turystyczna fasada. 


Moje wyprawy na własną rękę

Sama organizowałam wyjazdy do następujących miejsc:
  • Kuba: Hawana, Viñales,
  • Anglia: Nottingham,
  • Szwecja: Sztokholm,
  • Portugalia: Lizbona (z Vigo),
  • Holandia: Amsterdam, Rotterdam, Delft, Middelburg, Lejda,
  • Belgia: Antwerpia,
  • Niemcy: Berlin, Rostock, Frankfurt, Hamburg,
  • Hiszpania: Barcelona,
  • Francja: Paryż.
Nie wliczam tu wyjazdów, gdy jechaliśmy do rodziny i naszym zadaniem było tylko zabukowanie biletu lotniczego lub autokarowego.

Co ostatecznie polecam - wakacje z biurem czy na własną rękę?

Osobiście uważam, że organizowanie wycieczki na własną rękę pozwala lepiej poznać miejsce, do którego jedziemy. Ale wszystko zależy od aktualnych potrzeb. W przypadku Peru absolutnie nie czuję się na siłach organizować przelotów, transferów, szukać informacji o tym gdzie kupić bilety wstępów oraz zastanawiać się, ile czasu mogę poświęć na daną atrakcję. Obecnie nie byłabym w stanie tak sprawnie zorganizować tylu atrakcji w spójnej wyprawie. Jeśli interesuje Cię, którą wycieczkę chcę wykupić, to tutaj znajdziesz szczegóły.

Jeśli jednak będę się w przyszłości decydować na inne wielkie podróże nie wykluczam, że jeśli będę mieć odpowiednie zaplecze (czas i umiejętności), zorganizuję je sama.

A Ty co wolisz i polecasz?