Od publikacji ostatniego postu minęły nieco ponad 3 tygodnie. W tym czasie na pewno przeanalizowaliście już Wasz standardowy dzień i wyeliminowaliście czynności zbędne, zjadające cenny czas. Był to krok pierwszy w skutecznym dysponowaniu własnym czasem. Teraz możecie go przeznaczyć na całą masę przyjemności: spacery po lesie (ok, może niekoniecznie w taką pogodę), gotowanie, czy oczywiście naukę języków.


Źródło:stockimages at FreeDigitalPhotos.net
Dziś pora na krok kolejny - rutynowe i zautomatyzowane działania. Rutyna pozwala kontrolować co i kiedy robimy. Automatyzacja natomiast sprawia, że działamy szybciej i efektywniej. 

W ostatnim poście z serii "Biznesowo o językach" pisałam jak radzić sobie z nagłymi "ważnymi" sprawami, które kradną nasz czas przeznaczony na naukę. Dziś skupimy się na innej kwestii, mianowicie na tym, jak ogólnie zarządzać naszym czasem i codziennymi obowiązkami, by czasu na naukę mieć tyle, ile nam potrzeba.

Wystarczą 2 proste kroki i trochę silnej woli ;-) Dziś zajmiemy się krokiem numer 1 - eliminacją zbędnego!

Źródło: start08 at FreeDigitalPhotos.net

Adaptive Learning

Czy słyszeliście pojęcie Adaptive Learning? Dla tych, dla których jest ono obce, wyjaśniam pokrótce o co chodzi. Adaptive Learning to nic innego, jak mocno spersonalizowany proces uczenia, wspomagany rozwiązaniami technologicznymi. System e-learningowy, podszyty złożoną analizą danych o naszej nauce, na podstawie naszych wyników, personalizuje materiał, który jest nam w kolejnym kroku podawany, by ćwiczyć i wzmocnić wiedzę w obszarach trudnych dla nas. Według Pearson (angielska) definicja brzmi następująco: 
[...] Adaptive learning works by assessing student performance and activity in real time. Then, using data and analytics, it personalizes content to reinforce concepts that target each student's particular strengths and weaknesses [...].
Źródło: tiverylucky at FreeDigitalPhotos.net 


No More Books, No More Pencils

Do (wreszcie) napisania tego postu zainspirował mnie ostatnio przeczytany artykuł "No More Books, No More Pencils". Sporo mówi się o Adaptive Learning, jednak wciąż traktuje się go nieco jako pieśń jutra w kwestii języków. Bo o ile w przypadku przedmiotów ścisłych ("No More Books, No More Pencils" także o tym wspomina, przedmioty z grupy STEM) Adaptive Learning można zastosować bez większych trudności, o tyle w przypadku języków panuje spory sceptycyzm. Nawet sam autor tego tekstu stwierdza, że w językach jest to problematyczne:
The best machine-learning software is also beginning to get better at recognizing human speech and analyzing some aspects of writing samples, but natural language processing remains at the field’s far frontier.
Idąc dalej tym tropem warto przytoczyć również wątpliwości Philip'a Kerr, autora podręczników do nauki języka angielskiego, który też nie podchodzi optymistycznie do idei Adaptive Learning w językach:
The first problem, as I explored in a previous post, is that language is a messy, complex system: it doesn’t lend itself terribly well to granularisation. The second problem is that language learning does not proceed in a linear, hierarchical way: it is also messy and complex. The third is that ‘language learning content’ cannot simply be delivered: a process of mediation is unavoidable.
Ja również uważam, że jest to dość złożona kwestia. Skomplikowanie w nauce języka polega na wielu przeplatających się zależnościach semantycznych i gramatycznych oraz jednoczesnym scaffoldingu (ang. - rusztowanie) w podawaniu jednostek informacyjnych, które budują rozumienie i znajomość języka od fundamentów, poprzez kolejne poziomy umiejętności. 

Dodatkowo, wiedza musi zostać przyswojona i przepracowana. Musi być ćwiczona i stale podawana doświadczeniom i eksperymentom, które stanowią element procesu nauki języka. Na dzień dzisiejszy opisywany powyżej Adaptive Learning nie jest gotów sprostać tym wymaganiom.

Rozwiązania obecne na rynku

Pearson English twierdzi jednak, że w swoim MyLanguageLabs stosuje Adaptive Learning. Po przejrzeniu jednak kilku zestawów ćwiczeń an przykładzie języka angielskiego i przeanalizowaniu możliwości i funkcjonalności programu, uważam, że są jeszcze dalecy od pełnego Adaptive Learning sprawdzającego się w przedmiotach STEM.

Czy w takim razie możliwe jest już teraz zastosowanie Adaptive Learning w nauce języków? Według mnie tak. Oczywiście nie do końca w dowolnej formie, ale jeśli przyjmiemy za klucz optymalizację procesu naszej nauki na podstawie naszych dotychczasowych postępów to to już się dzieje i to od dawna. 

Mam na myśli różne metody optymalizacji powtórek. Metody te, wykorzystując naukowo opracowane algorytmy, pozwalają na powtarzanie tylko tego materiału, z którym do tej pory mieliśmy problem i który według komputerowych wyliczeń ma największe szanse zostać przez nas zapomniany. W ten sposób uczymy się tylko tego, czego musimy. Pozwala to oszczędzać czas i nie obciąża naszego mózgu pozorną nauką rzeczy, które już umiemy lub pamiętamy. "Wadą" takiej formy Adaptive Learning jest konieczność systematycznej pracy i nauki, by wyliczenia dotyczące naszej nauki były rzetelne. Osobiście uważam to za zaletę metody, ale głosy są niestety podzielone.

A co Wy myślicie o Adaptive Learningu? Jakie są Wasz doświadczenia? Czy stosowaliście metody optymalizacji powtórek? Co o tym sądzicie?
Zoptymalizowaliście dokładnie opisany cel nauki? Zaplanowaliście sam proces nauki, wyszczególniając etapy, zadania, przypisując zasoby? Użyliście metody organizacji i zarządzania zadaniami? Świetnie! Pamiętajcie, by sprawdzać aktualność celu i optymalizować go na bieżąco, analiza aktualnych ryzyk jest niezbędna by eliminować i minimalizować potencjalne problemy, które mogą zakłócić nasz postęp. 

Chciałabym dziś polecić dwa narzędzia, które pomogą zapanować nad zdarzeniami losowymi w naszym życiu i zachować nam plan nauki. Gdy pojawia się nagle coś nieprzewidzianego, co może potencjalnie mieć większy priorytet niż nasza aktualna nauka powinniśmy podejść do tego zdarzenia w dwóch krokach: spróbować zastosować dla niego Prawo Parkinsona, a jeśli nie możemy tego zrobić, ustalić priorytet według Matrycy Eisenhowera (oba opisane poniżej). Zapraszam do lektury.



Praca się rozciąga

Pierwszym niezwykle przydatnym narzędziem jest świadomość Prawa Parkinsona. Mówi ono, że praca (zadanie) zajmuje cały czas, jaki na nią przeznaczymy. Oznacza to generalnie, że nie ważne czy na zadanie mamy tydzień, dwa, czy miesiąc. Wykonanie rozciągnie się w czasie do dnia ostatniego i nie ukończymy zadania wcześniej. Zasada ta oznacza też zjawisko odwrotne: jeżeli damy sobie mniej czasu na coś, i tak będziemy w stanie to w danym czasie wykonać. Słyszałam kiedyś powiedzenie, że najbardziej zajęci ludzie na świecie mają czas na wszystko. Zgadzam się z tym.

Ciekawie zjawisko to opisane jest w książce "4-godzinny tydzień pracy", autorstwa Timothy Ferriss'a (2011. MT Business. Warszawa). Oczywiście samo zjawisko znane jest od dawna i często stosowane w zarządzaniu projektami. Ferriss pisze: 
"Zgodnie z Prawem Parkinsona zadanie zyskuje na ważności i stopniu skomplikowanie proporcjonalnie do czasu poświęconego na jego realizację. Na tym polega magia krótkich terminów. Jeśli dam Ci dwadzieścia cztery godziny na wykonanie projektu, presja czasu zmusza Cię do skoncentrowania się na realizacji". (str. 112)
Jeśli więc już wypadnie nam dodatkowe zajęcie, które potencjalnie może zakłócić nasz schemat nauki, najlepiej spróbować "wcisnąć" je w obecny grafik. Według Prawa Parkinsona uda nam się to, bez szkody ani dla tego zadania ani dla naszego procesu nauki. Jeżeli jednak zadanie to lub zdarzenia wymaga od nas poświęcenia mu całego naszego dostępnego czasu, warto ustalić priorytety i zaplanować dalsze działania. W tym pomoże nam matryce Eisenhower'a.

Priorytety

Matryca Eisenhower'a jest dość uproszczoną wersją matrycy ryzyk (przykłady znajdziecie tu), ale na nasze potrzeby w zupełności wystarczy. Dzieli zdarzenia według ważności i pilności i proponuje 4 podejścia. Poniższa grafika przedstawia podział i generyczne rozwiązania.



Oczywiście zanim przyporządkujemy zdarzenia do naszej matrycy, musimy zdecydować jaką mają wagę i pilność. Jak to zrobić najefektywniej? Zazwyczaj nie mamy wątpliwości, które rzeczy są w życiu ważne, a które ważniejsze (wiadomo, ze zdrowiem czy Urzędem Skarbowym nie ma żartów), ale nie zawsze wszystkie te zdarzenia są równie pilne. W takich sytuacjach dobrze zastanowić się jakie będą faktyczne konsekwencje odłożenia naszej nauki na późniejszy moment i czy musi się to zadziać teraz. Odpowiedzmy sobie na następujące pytania:
  • Czy jeżeli jednak nie pouczę się dziś, to czy jutro, pojutrze nie wypadnie coś równie ważnego lub ważniejszego jak to, co wypadło dziś? 
  • Czy nauka znów nie odwlecze się w czasie? 
  • Czy będę w stanie nadrobić zaległości, a jeśli nie, to czy jestem w stanie pozwolić sobie na zmianę deadline'u dla mojego celu?

Jeżeli nie chcemy stracić naszego językowego celu z oczu, dobrze faktycznie korzystać z rozwiązań w matrycy Eisenhower'a. Szczególnie istotne jest delegowanie tych zadań, których nie musimy wykonywać osobiście, które są dla nas jednak mniej ważne. O tym również dość obszernie pisze Tim Ferriss.

Pamiętajmy też, że nasza nauka powinna być dla nas istotna, bo prowadzi nas do konkretnego celu, który ulepszy nasze życie, a nauka sama w sobie jest potężnym ćwiczeniem intelektualnym. Nie powinniśmy zatem łatwo spychać na dalszy plan nauki, do czego mamy tendencję wobec codziennego natłoku przeróżnych spraw. Utrzymanie motywacji poruszałam już w artykułach o inspirujących cytatach motywacyjnych oraz o rutynie drobnych przyjemności, zachęcam do odświeżenia :)

Podsumowując

Regularne stosowanie narzędzi biznesowych, w tym matrycy Eisenhowera czy stosowanie minimalizacji przeznaczanego czasu zgodnie z Prawem Parkinsona, oraz solidne planowanie bieżącego czasu, pozwala zapanować nad nieprzewidzianymi kolejami dnia codziennego.

Pozdrawiam i trzymam kciuki za Wasze zarządzanie czasem.

MOOC

Jestem ogromną zwolenniczką metanauki - uczenia się języków poprzez uczenie się innych rzeczy, które są nam również po drodze. Jeżeli posługujecie się językiem na poziomie średnio-zaawansowanym to spokojnie możecie pokusić się o udział w kursie typu MOOC - Massive Open Online Courses. 



MOOCi oferują bezpłatne kursu z rożnych dziedzin, zarówno akademickich, jak literatura, nauki społeczne, psychologię czy socjologię, jak i tych, omawiających zagadnienia komercyjne: np. zarządzanie, strategię, marketing czy finanse.

Czego można się nauczyć?

Naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Moją ulubioną platformą oferującą kursy typu MOOC jest Coursera. Sama przerobiłam tam kilka fascynujących kursów, np. z zakresu gamifikacji, historii kina, czy gier video.

Od jakiegoś czasu Coursera oferuje też kursy w językach innych niż angielski, np. hiszpańskim (oto kilka przykładów):
ale też w chińskim, francuskim czy rosyjskim.

Ucząc się z MOOCami doszkolimy się w interesującej czy potrzebnej nam tematyce a dodatkowo zyskamy doskonały sposób by poznać słownictwo tematyczne i podszlifować ogólną znajomość języka! Nic tylko się uczyć!

Polecam serdecznie!
Mamy określony cel nauki, wiemy co mogłoby pójść nie tak i zoptymalizowaliśmy nasze zasoby by minimalizować ryzyka. Metody nauki i materiały dobraliśmy do naszych potrzeb i możliwości. Gdy definiujemy cel, w kroku trzecim polecałam przygotować listę rzeczy do zrobienia (to-do list). Taka lista pomaga nam weryfikować nasz cel, gdy go optymalizujemy. Na tym etapie polecałam również stworzenie listy małych kroków, która jest tożsama z listą rzeczy do zrobienia, o ile nie przygotowaliśmy jej wcześniej.

Wypisanie etapów pozwala nam dokładniej przeanalizować to, co mamy wykonać, i minimalizuje ryzyko pominięcia istotnych etapów. Jest sporo sposobów i narzędzi, które mogą nam w tym pomóc.

slowlingo, trello, kanban, planowanie nauki
przykładowe listy: do zrobienia, dziejące się, wykonane
KANBAN
Jednym z najefektywniejszych sposobów są listy na karteczkach, polecam je wszystkim tym, którzy uwielbiają pisać i własnoręcznie przyklejać i przeklejać karteczki. Powstać może w ten sposób KANBAN (tablica rzeczy do zrobienia, dziejących się i wykonanych). To również element zarządzania projektami - w tym przypadku naszym językowym przedsięwzięciem.

Trello
Istnieją też różne narzędzia online, które pozwalają kanbanizować planowane działania. Moim ulubionym jest Trello. Nasze Trello składa się z tablic (boards), do których możemy dodawać listy i dowolnie jest nazywać. Możemy zatem przygotować listę działań.

slowlingo, trello
przykładowe tablice

slowlingo, trello
przykładowe listy w ramach tablicy

Do dodatkowych zalet Trello należą też rozmaite gadżety, bardzo usprawniające pracę z Trello. Z Trello możemy:
  • dodawać tła tematyczne oraz naklejki do naszych tablic 
  • dodawać innych użytkowników do tablic oraz poszczególnych karteczek - zadań 
  • adresować innych użytkowników w naszych zadaniach 
  • obserwować zadania innych 
  • w ramach zadań może dodawać oraz załączniki: zdjęcia, dokumenty, linki 
  • dodawać checklisty, których wykonanie widoczne jest jako postęp 
  • nadawać dowolne etykiety zadaniom 
  • ustalać datę - dealine - wykonania 
  • dodawać komentarze 
  • śledzić historię działań i zmian danego zadania 
  • linkować inne zadania 
Dodatkowo Trello dostępne jest na Androida i iOS, więc dostęp do naszego procesu nauki i postępu możemy mieć praktycznie wszędzie.

Wg mnie to bardzo przyjemne, proste i efektywne narzędzie do planowania, a później również zarządzania procesem nauki. Szczerze polecam! Osobiście używam go też do zarządzania innymi niż nauka przedsięwzięciami oraz do innych rzeczy, np. tworzenia wishlist :)

A czy Wy macie jakieś inne efektywne sposoby zarządzania?
Pozdrawiam i do zobaczenia w kolejnym poście!



Witam Was serdecznie w kolejnym poście z serii Biznesowo o językach. Dziś wykorzystamy nieco mniej typowo biznesowych narzędzi, a skupimy się sposobach z dziedziny metodyki, które pozwolą nam określić optymalny dla nas tryb nauki. Uporządkowane i metodyczne podejście do organizacji procesu nada jednak charakter biznesowy naszemu przedsięwzięciu.

Źródło: jesadaphorn at FreeDigitalPhotos.net
Samemu czy ze wsparciem?
Praca z tutorem
Uczyć się oczywiście możemy na różne sposoby. Najważniejsze, by zorientować się w swoich potrzebach i preferencjach. Jeżeli decydujecie się na pracę z nauczycielem (indywidualnym lub w grupach w szkole), część pracy w określaniu optymalnej dla Was metody spada na nauczyciela. 

Pamiętajcie, że profesjonalny lektor (tutor) powinien z własnej inicjatywy zbadać Wasze potrzeby oraz preferencje różnymi narzędziami oraz wywiadem (jak w porządnym badaniu lekarskim). Pytania o to jak i w jakim celu chcielibyście się uczyć są zatem jak najbardziej na miejscu, jednak nie powinny stanowić jedynego wyznacznika do wyboru danego typu kursu czy "metody". 

Bolączką polskich szkół językowych oraz lektorów freelance jest to, że sam fakt zajęć indywidualnych traktują jako "dopasowanie po potrzeb", lub "szycie na miarę". Dodatkowo, lektorzy/tutorzy powinni wspierać uczniów w procesie uczenia się i sugerować, na zasadzie mentoringu, odpowiednie metody, intensywność oraz np. najefektywniejszy dla danej osoby czas nauki. Jeśli tego nie doświadczacie, warto zastanowić się, czy lektor jest właściwie przygotowany do swojej pracy. Prowadzenie zajęć bez aktywnego wsparcia metodycznego jest w mojej ocenie nieprofesjonalne.

Tutor nie jest niezbędny w procesie nauki, ale zdecydowanie jest bardzo pomocny, nie tylko w kwestiach merytorycznych, ale właśnie w sferze miękkiej: coachingu i mentoringu (nie bójcie się tych pojęć, odpowiednio stosowane działają). Więcej o tych zjawiskach możecie przeczytać tutaj.

Zdecydowanie polecam takie rozwiazanie, jeśli macie problemy w samodyscypliną lub macie mniej czasu na zrealizowanie Waszego celu. A dlaczego czas ma znaczenie?

Nauka samodzielna
Nauka samodzielna pod względem merytorycznym nie jest trudniejsza od nauki z lektorem, ale jest dużo bardziej wymagająca pod względem organizacyjnym i, tym samym, bardziej czasochłonna. Określając cel musimy zatem założyć dodatkowy czas, który będziemy poświęcać na samodiagnozę, poszukiwanie odpowiedniej metodologii i materiałów do nauki oraz motywowanie się.

Pracując regularnie warto wtedy przyjąć sobie odpowiednie cele krótkoterminowe, zorganizować motywatory, np. poprzez rutynę, które pozwolą nam się pilnować. Nie będzie łatwo, ale każdorazowe pokonywanie wewnętrznego leniuszka będzie baaardzo satysfakcjonujące.

Jeżeli uda nam się już na początku dobrać odpowiednią metodę, taką, która wpasuje się w nasze potrzeby oraz styl życia, wszystko będzie się odbywać sprawniej, a nauka stanie się częścią codziennego rytuału, a nie codziennym obowiązkiem.


Metody uczenia się
Możemy rozróżnić wiele submetod uczenia się języków, często promowanych w szkołach językowych. I o ile z pedagogiczno-metodycznego punktu widzenia metod tych jest wiele, ja sprowadzam je do podziału na dwie kategorie: e-learning i metody tradycyjne. W ramach tych dwóch grup możemy znaleźć analogicznie praktycznie te same rozwiązania. Jeśli interesują Was szczegółowe teorie dotyczące metodyki nauczania języków obcych, zajmiemy się nimi przy innej okazji.

E-learning
Jak już zapewne wiecie, jestem zwolenniczką e-learningu. Nie upieram się jednak, że każdy w absolutnie każdych okolicznościach musi uczyć się tą metodą. E-learning jest doskonały dla osób:
  • Zaznajomionych z technologią komputerową i mobilną,
  • Lubiących pracę z ekranem :-),
  • Ufającym technologiom,
  • Mających nieregularny czas nauki lub krótkie odcinki czasu na naukę w ciągu dnia.
Zaletą e-learningu jest duża elastyczność na rzecz uczącego się. Większość z nas pracuje przy komputerach lub ma dostęp do technologii mobilnych. Można to sprytnie wykorzystać, mając wolniejszą chwilę w ciągu dnia, czyli tzw. czas niskiej jakości

Kurs e-learningowy jest zazwyczaj samowystarczalny: może  zastąpić podręcznik, nagrania oraz informację zwrotną. Można więc podłączyć się choćby na parę minut i w pełni korzystać z dostępnych zasobów. Metody tradycyjne nie oferują aż takiej natychmiastowej kompleksowości.

Kolejną zaletą e-learningu jest mnogość wspieranych technologii i metod uczenia się, np. metody powtórek. Optymalizują proces nauki poprzez podawanie do powtórzenia tylko tego materiału, który, wg wyliczeń naukowych algorytmów, jest bliski zapomnieniu. Wśród bardziej zaufanych metod optymalizacji powtórek jest SuperMemo czy ANKI. 

Inne serwisy e-learningowe posiadające np. darmowe treści, jak Quizlet czy Memrise oferują podobną metodę nauki: powtórki na podstawie naszych błędów (jednak nie do końca pracujące na naukowych algorytmach), czy np. gry typu memory lub inne. Kompleksowość metod zdecydowanie jest ogromną wartością.

Metoda tradycyjna
Metoda tradycyjna to dla mnie nauka z materiałami papierowymi, manualna praca z kartką i długopisem: zapisywanie notatek, w tym słówek, skojarzeń, przyklejanie karteczek. Wymaga każdorazowo więcej skupienia i czasu niż e-learning. 

Odsłuchanie nagrań wiąże się z podłączeniem innego źródła treści, a sprawdzanie poprawności odpowiedzi w kluczu np. na końcu podręcznika, zabiera czas. Jeżeli jednak go mamy i lubimy dotyk papieru pod palcem, ręczne pisanie notatek oraz namacalność materiałów drukowanych, zdecydowanie warto wybrać tę metodę lub połączyć ją z e-learningiem dla zwiększenia efektywności.

Diagnozy stylu uczenia się
Możemy od razu wiedzieć, która metoda jest nam bliższa, z którą mamy ochotę spędzać czas. Warto jednak zawsze sprawdzić nasze preferencje odpowiednimi narzędziami. 

Możemy zdiagnozować na przykład następujące aspekty:
  • Dominacja półkuli - kwestie półkul są kontrowersyjne i część nowych badań dyskredytuje te podziały, ale że warto zrobić test i sprawdzić czy wynik zgadza się z naszą intuicją. Osobiście uważam, że rozróżnienie pracy półkul jest istotne i z pewnością u niektórych osób dominacja jednej z nich ewidentna. 
  • Styl uczenia się - preferencje wizualne, słuchowe lub kinestetyczne. Niektórzy z nas wolą uczyć się obrazami, inni muszą usłyszeć, a kolejni napisać. Jeśli nie wiecie tego intuicyjnie zdecydowanie warto wykonać test i lub badanie. Jest to istotne m.in. dlatego, że preferencja nauki wymaga stworzenia konkretnych warunków sprzyjających nauce, np. wzrokowcy potrzebują uporządkowanej przestrzeni do nauki i nie będą efektywnie przyswajać materiału w chaosie i bałaganie. 
  • Bardzo istotne jest też poznanie aspektu neurologicznego nauki, czyli tego, jak uczy się i działa nasz mózg. Pozwoli nam to efektywnie planować codzienne kroki w nauce. Zachęcam do zapoznania się z poniższym materiałem, w którym wyjaśniane są pojęcia takie jak np. tryb skupiony vs. rozproszony (diffuse vs. focused mode) oraz strategie efektywnego uczenia się.


  • Polecam też przejrzenie standardowej listy pytań, jakie można sobie zadać określając swoje preferencje w nauce. Pytania te wykorzystuję przeprowadzanym przeze mnie badaniu. Pisałam o nim na początku roku, a wpis na ten temat znajdziecie tu: Badanie preferencji w nauce języków obcych.
Materiały edukacyjne
Ostatnie na liście na dziś są materiały do nauki. Piszę o nich na końcu nie bez powodu. Przede wszystkim musimy ustalić jak będziemy się uczyć, by potem móc do tego dobrać odpowiednio to, z czego będziemy się uczyć. 

Jeśli wybieracie naukę z tutorem, to oczywiście właśnie tutor powinien polecić Wam najróżniejsze materiały: zaczynając od podręczników, słowników i gramatyk, poprzez dodatkowe materiały wizualne (grafiki, infografiki) i nagrania, na ćwiczeniach online (nawet jeśli nie uczycie się konkretnie e-learningiem) czy autentycznych treściach (artykuły, filmiki, książki, etc.) kończąc. Powinien też polecić Wam odpowiedni kurs elektroniczny, jeśli chcecie by Wasza nauka była wspierana e-learningiem.

W przypadku nauki samodzielnej musimy o to zadbać sami. Jest to oczywiście do zrobienia, ale jest czasochłonne i narażone na błędy, szczególnie jeśli trochę w ciemno inwestujemy w materiały edukacyjne pieniądze. Kolejna przewaga (dobrego) tutora.

Oto kilka wskazówek, gdy wybieracie materiały do nauki sami:
  • Wybierzcie kilka zagadnień z danego języka, które uważane są za problematyczne i sprawdźcie jak te elementy opracowane są w danym podręczniku, gramatyce, czy kursie e-learningowym. Warto wybrać to opracowanie, które najbardziej do nas przemawia. 
  • To samo dotyczy zagadnień leksykalnych. Przejrzyjmy działy, które nas interesują i zdecydujmy, czy dane opracowanie nam odpowiada. 
  • Ważna jest też oprawa graficzna, szczególnie jeśli jesteśmy wzrokowcami. Układ i zawartość podręcznika muszą nam się po prostu podobać. 
  • Nagrania powinny być wykonane przez Native Speakerów. 
  • Warto zdecydować się na wydawnictwa natywne, chociaż rodzime też mogą mieć wysoką jakość. Podobnie jak z lektorem rodzimym, niektóre kwestie mogą być lepiej przestawione w podręczniku rodzimego autorstwa. Najlepszą opcją są wydawnictwa natywne, adaptowane na dany rynek (dość dobrze robi to Lektor Klett, np. adaptując hiszpańskie wydawnictwo Diffusion).
Wybierając kurs e-learningowy należy zastosować te same zasady, sprawdzając jego jakość. Niestety, na razie dość trudno znaleźć kompleksowy kurs e-learningowy dobrej jakości. Dla popularnych języków jest to naturalnie prostsze, dla tych bardziej egzotycznych trzeba się sporo naszukać.

Podsumowując
Wybór strategii uczenia się należy podjąć w trzech krokach pod kątem:
  1. Nauki z tutorem czy nauki samodzielnej?
  2. Nauki tradycyjnej czy e-learningu?
  3. Materiałów. 
Nauka z tutorem jest bardziej kosztowna, ale ma sporą wartość dodaną: profesjonalny tutor pomoże Wam zdiagnozować preferencje uczenia się i wybrać optymalne materiały i metody uczenia się. Będzie służyć radą i motywować.

Jeśli lubicie dotyk papieru pod palcami warto sięgnąć po podręcznik, ale warto też korzystać z dobrodziejstwa e-learningu: kompleksowości zasobów. Taki kurs mieszany, bledned-learningowy powinien Wam również być w stanie polecić lub zbudować Wasz tutor.

Pozdrawiam i do zobaczenia w kolejnym poście.
Z nowym rokiem, z nową energią!
Po wakacyjnym odpoczynku czas stawić czoła językowym wyzwaniom. Nowy rok szkolny i akademicki zawsze budził we mnie pokłady energii, by się uczyć, tworzyć i dokonywać wielkich rzeczy. Tak było za czasów studenckich i zostało mi do dziś. Wy też na pewno macie taki moment, który zawsze daje Wam power. Bez względu na to, kiedy wypada, zawsze warto dobrze zaplanować naukę, czy nasze inne wielkie dokonania. W czerwcu dowiedzieliście się, jak właściwie określać cele językowe. 

Dziś zapraszam Was na post o optymalizacji tych celów. Przyjrzymy się temu, jak sprawdzić, czy posiadamy odpowiednie zasoby (głównie czas) by nasz cel był osiągalny oraz jakie ryzyka na nas czyhają i jak je niwelować. Richard Jones* proces optymalizacji nazywa urealnieniem planu. Dopóki nie zoptymalizujemy celu, nie powinniśmy traktować go ani jako realnego, ani zamkniętego. 

Często, mimo najszczerszych chęci, w naszym życiu górę biorą inne, czasem nieprzewidziane sprawy. W takich sytuacjach nauka języka spada na dalszy plan. Jak zminimalizować lub wyeliminować to potencjalne ryzyko i rzeczywiście mierzyć siły na zamiary? Zaczynamy!

Źródło: Stuart  Miles at FreeDigitalPhotos.net

Oczywista oczywistość

W jednym z ostatnich moich postów "dlaczego nie lubimy pisać?" poruszyłam kwestię tego, dlaczego tak trudno, w teorii, nam się pisze. Po tym poście dotarł do mnie spory odzew osób, które praktycznie jednogłośnie twierdziły, że nie do końca dają się przekonać moim argumentom. Zaczęłam więc dopytywać "dlaczego?" Przyznam, że oczywista, jak się potem okazało, odpowiedź jednak mnie zaskoczyła: pisanie wymaga wysiłku, a większość z nas cierpi na "syndrom leniucha". Po prostu: nie chce nam się! 

slowlingo, nauka języków, strategie nauki języków
Źródło: tiverylucky at FreeDigitalPhotos.net 

Jeden z komentarzy stwierdzał: 
"W mówieniu nie trzeba się zbytnio wysilać, najwyżej ktoś mnie od razu poprawi i już, z głowy. W końcu mam prawo do błędu, bo mówienie na żywo jest trudniejsze i stresujące. Poza tym, na pisanie muszę poświęcić więcej czasu, no i wysiłku, a nie chce mi się".

Oto jest sedno!

I tu jest pies pogrzebany! Mi też nie chciałoby się angażować w działania, które nie mają dla mnie odpowiednio dużej wartości i nie zbiegają się z moimi celami. Bo po co? Gdybym natomiast zajmowała się rzeczami bardzo dla mnie ważnymi, wewnętrzny leniuszek miałby mało do powiedzenia. Wracamy zatem do kwestii odpowiedniej motywacji i określenia celów. 

Będziemy kontynuować rozpoczęty na początku wakacji cykl postów "Biznesowo o językach", w których przedstawię Wam kolejne techniki optymalnego planowania nauki języków, by syndrom leniucha Was nie pokonał!

Do zobaczenia wkrótce!
Ostatnio pisałam o roli świadomości  w procesie uczenia się. Dziś pokażę Wam przykład, który często przewija się na zajęciach, które prowadzę. Wielokrotnie sposób podania informacji nie trafia do nas, ponieważ nie pokrywa się z naszymi modelami absorpcji. A zazwyczaj trzeba bardzo niewiele, by niezrozumiałe i zagmatwane przedstawić w sposób prosty i oczywisty.

Wspominałam, że świadomość tego co się uczymy, tego, co się kryje "pod" jest bardzo ważna. Nie zawsze jednak jesteśmy w stanie przeanalizować informacje sami i naszej świadomości potrzebna jest pomoc. Często męczymy się w jakimś pojęciem, nie możemy zrozumieć, a w rezultacie też zapamiętać istoty jakiejś kwestii. Nie jesteśmy w stanie świadomie objąć danej idei. I czasem wystarczy, że ktoś pokaże nam inny punkt widzenia, ubierze w inne słowa, opisze metaforą i wszystko staje się jasne. Nasza świadomość od razu łapie sens i znaczenie zostaje trwale zapisane w pamięci. Z tego powodu dobrze mieć nauczyciela, który podziela naszą rzeczywistość (więcej informacji najdziecie tu) i czasem, znając Wasz styl uczenia się, dobrze dobierze takie środki wyrazu, które trafią do Waszej świadomości.

Spójrzcie na poniższą grafikę, obrazującą użycie konstrukcji przyszłych wyrażających prawdopodobieństwo wydarzenia się czegoś w języku angielskim. Być może dla części z Was ten podział będzie oczywisty - to świetnie, znaczy to, że w Waszym procesie nauki dobrze trafiono do Waszej świadomości. Ja jednak bardzo często przedstawiając ten diagram spotykam się ze zdziwieniem, że te kwestie można tak prosto i logicznie przekazać i że nikt tego nigdy w ten sposób nie pokazywał. A to przecież takie oczywiste! Gdy raz świadomie zrozumiemy jak to działa i co oznacza, dużo prościej będzie nam zapamiętać i dalej używać tych struktur!


Future probability
Dziś trochę filozoficznie wracam do tematu wysiłku, jaki trzeba włożyć w naukę języków. Wysiłek ten nie polega jedynie na tym, że trzeba poświęcić czas i zaplanować go, ale głównie na tym, że trzeba się mocno skoncentrować, wyciszyć i skierować uwagę i świadomość w jeden punkt. To jest prawdziwy wysiłek fizyczny. Po pracy umysłowej jesteśmy zazwyczaj bardzo zmęczeni, co wynika z faktu, że nasz mózg pracował na wysokich obrotach w skupieniu i jak każdy organ czy mięsień, po prostu się zmęczył, bo zużył sporo energii. 

Wizja takiego zmęczenia nie zachęca do wysiłku i dlatego tak niechętnie do niego podchodzimy. Dodatkowo dzisiejszy świat nie sprzyja wyciszeniu, koncentracji i uważności: impulsy i bodźce atakują nas z każdej strony, a wyciszenie oraz skupienie stają się nie lada wyzwaniem, które trzeba praktykować, by udało się je osiągnąć. Przez to koncentracja staje się jeszcze trudniejsza i bardziej męcząca. 


A jednak - opłaca się. Skupienie sprzyja wysokiemu stopniowi świadomości i lepszemu przyswajaniu oraz analizie informacji. A co raz zostanie dobrze przyswojone, zostaje na dłużej, ergo, nie tracimy czasu na ponowne analizowanie rozumienie, przyswajanie i procesowanie. Świadomość pozwala zrozumieć, zbudować sensowne dla nas kolokacje (bardzo indywidualne, np. logiczne vs. emocjonalne) i zasymilować informacje i po prostu zapamiętać je. Gdy coś rozumiemy, jest dla nas logiczne, oczywiste, nie musimy zmagać się z pamięcią by to odtworzyć, bo stało się to dla nas naturalne i po prostu to wiemy. Tak działa świadomość. A że wymaga trochę pracy... co z tego? 

Aby efektywnie uczyć się języków musimy zmienić wiele w sobie i przyznać, że wysiłek jest częścią naszego życia, ale wcale nie jest niczym złym. Nie można tylko leżeć i pachnieć ;-), bo to w sumie nudne jest, trzeba działać, do czego Was serdecznie zachęcam.

Love-hate relationship


Niedawno ponownie usłyszałam od ucznia stwierdzenie, że nie lubi pisać, bo jak pisze to wszystko myli, bo przecież pisanie jest takie trudne.

I po raz kolejny zadałam sobie pytanie: ale właściwe dlaczego? Czym różni się pisanie od mówienia w kwestii procesów myślowych? Forma, owszem, jest inna, litera, czyli obraz vs. dźwięk; nie zapominajmy też o poziomie formalizmu języka. Ale czy poza tymi dwoma aspektami nie mającymi wpływu na tworzenie samej informacji różni je faktycznie coś jeszcze? Według mnie, nie! 

slowlingo, pisanie, nauka języków, strategie pisania
Źródło: akeeris at FreeDigitalPhotos.net

Zalety pisania 

Pisanie w procesie dydaktycznym ma wiele zalet:
  • Wymusza skupienie na języku. 
  • Pozwala poznać nowe i umocnić znane struktury językowe poprzez aktywne i świadome użycie ich w kontekście, który sami tworzymy. 
  • Daje możliwość sprawdzenia i weryfikacji wiedzy w sprzyjających i przyjaznych warunkach. 
Skąd więc to powszechne przekonanie, że pisanie zawiera w sobie jakiś niesamowicie złożony element, który czyni je nieprzyjemnym, trudnym i skomplikowanym zajęciem? Moją pierwszą odpowiedzią było: "Nie mam pojęcia".

W mojej ocenie pisanie zawsze było łatwiejsze od mówienia. Pozwalało w spokoju zebrać myśli, uporządkować, sprawdzić wątpliwości. Ważne jest jednak, by pamiętać, że nie mam na myśli stresogennych sytuacji, takich jak egzaminy z pisania. W ich przypadku poziom trudności może być zbliżony. W tym poście skupiam się na procesie produkcji mowy i tekstu w trybie nauki, nie w trybie swobodnego użytkowania języka.

Pisanie łatwiejsze? Oczywiście!

Pisanie jest proste, gdyż: 
  • Masz czas.
  • Piszesz w dogodnym dla Ciebie momencie. 
  • Możesz spokojnie zastanowić się nad budową tekstu, tym, co chcesz przekazać. 
  • Możesz sprawdzić słownictwo i gramatykę. 
  • Możesz wrócić do tekstu później i przeczytać ponownie, sprawdzić "świeżym okiem". 
  • Możesz skorzystać z pomocy technologicznych, jak sprawdzanie pisowni, czy składni, tezaurus, etc. 

Dlaczego więc masz trudności z pisaniem?

Skąd bierze się awersja do czegoś, co nie jest obarczone stresem związanym z natychmiastową reakcją odbiorcy i ma dużo niższe prawdopodobieństwo wystąpienia błędów? Po przeanalizowaniu kilku czynników doszłam do następujących wniosków:
  • Z tych samych względów, z jakich pisanie powinno być mniej stresującym procesem, może stać się bardziej stresujące: wiemy, że w tekście nie powinno być tylu błędów, jak w wypowiedzi ustnej i prawdopodobnie właśnie to sprawia, że przejmujesz się bardziej. Wizja poprawionego tekstu, namacalnego dowodu Twojej twórczości, z "poprawieniami na czerwono" sprawia, że czujesz presję poprawności i cały proces twórczy staje się stresujący i nieprzyjemny. 
  • Dodatkowo, paradoksalnie, w innych przypadkach czujesz się zbyt pewnie, bo w końcu masz czas i możemy wszystko sprawdzić, dajesz więc upust radosnej twórczość, zatracając zmysł poprawności i logiki, który na co dzień towarzyszy Ci w językowych zmaganiach. Taki niepohamowany proces twórczy jest, wbrew pozorom, męczący i wypalający. 
  • Zazwyczaj dochodzi tu "polskie" (lub inne natywne) myślenie, które "nadpisuje" zasady gramatyczne uczonego języka. W wyniku tego powstają często teksty tak skomplikowane, tak pokręcone, tak naszpikowane błędami, że nie da się ich przeczytać. 
U początkujących uczniów wyraźnie widać tendencję do folgowania sobie z formą, której nie znają. Powstają przez to często dziwaczne, zakręcone i mało zrozumiałe teksty, które można by przedstawić w poprawny i wcale nie nazbyt uproszczony sposób z dużo większą przejrzystością. U bardziej zaawansowanych z kolei, wyraźny jest trend bardzo dużej ostrożności, spinającej swobodę pisania.

Jeżeli uwzględnić te dwa czynniki, to faktycznie, pisanie może przysparzać zmartwień, ale mam wrażenie, że raczej osobie sprawdzajacej, niż samemu piszącemu. Jak zatem można w takiej sytuacji korzystać z zalet pisania i nie dać się ponieść zgubnym założeniom? Najlepiej jest trzymać się prostoty. 

Myśl o tekście jak o wypowiedzi ustnej, nie ubarwiaj na siłę, stwórz coś, co jesteś w stanie wypowiedzieć ad hoc. Zazwyczaj na początku procesu nauki nie piszesz rozpraw naukowych i możesz sobie pozwolić na prosty, ale klarowny język.

W kolejnym kroku możesz zastanowić się nad bardziej formalnym i wyrafinowanym słownictwem, podmienić słówko tu i ówdzie, ale z rozsądkiem i dobrym słownikiem. Na początku to wystarczy.

Jak pisać, by pisać dobrze i przyjemnie?

Spójrz na pisanie jako na ważny element procesu nauki, pozwalający efektywnie ćwiczyć i aplikować wiedzę: samoczynnie wymuszający na nas weryfikację naszych umiejętności, a jednocześnie dający komfort czasu i okoliczności. Twoje postrzeganie tego aspektu nauki powinno się zmienić. 

Musisz jednak zdać sobie sprawę z tego, co tak naprawdę ogranicza Twoją swobodę, gdy piszesz. Czy czujesz presję poprawności, czy, wręcz przeciwnie, toniesz w morzu tysięcy mądrze brzmiących i lotnych słów? W obu przypadkach zastosowanie kilku prostych trików pozwoli Ci opanować trudności i zminimalizować ich nieco zgubny wpływ. Sprawi, że pisanie stanie się przyjemniejsze:
  • Pisz, gdy masz na to czas i sprzyjające okoliczności.
  • Przygotuj sobie listę trudności i błędów gramatycznych i leksykalnych, które zazwyczaj popełniasz i sprawdzaj, czy nie pojawiają się ponownie w kolejnym tekście. Zdejmie to częściowo presję poprawności i ograniczy niepokój związany z oceną powtarzających się błędów. 
  • Pisz prosto, nie twórz skomplikowanych zdań, lepiej rozbić zdanie na dwa, nawet trzy oddzielne, niż zapominać wątku z początku po trzecim wierszu. 
  • Trzymaj się struktury wstępu, rozwinięcia i zakończenia, dzięki temu łatwiej będzie śledzić wątki i strukturyzować myśli oraz utrzymać prostotę tekstu. 
  • Ucz się na własnych błędach, jeśli coś wciąż mylisz, należy poszukać przyczyny braki automatyzacji danego elementu. 

Podsumowując

Pamiętaj, że jeżeli jakikolwiek aspekt nauki języka jest dla Ciebie nieprzyjemny i stresujący, nie musisz z tym uczuciem męczyć. Wystarczy dotrzeć do sedna takich odczuć i zastanowić się, czy w takim razie dobrze podchodzisz do tematu. Zazwyczaj problem leży w niewłaściwym punkcie siedzenia, błędnym, głęboko zakorzenionym przekonaniu, nie mającym tak naprawdę odzwierciedlenia w rzeczywistości. 

Jeżeli masz jakieś wątpliwości, pytania lub chcesz podzielić się trudnościami, z jakimi się spotykasz, daj znać w komentarzu.
Dziś chcę podzielić się z Wami moimi doświadczeniami z rocznej, intensywnej nauki języka hiszpańskiego. W poszukiwaniu optymalnych dla mojej ówczesnej sytuacji modeli absorpcji zdecydowałam się na dość tradycyjne metody. Opowiem Wam o procesie nauki, kosztach i rezultatach.


nauka języka, slowlingo, online, hiszpański
Źródło: domdeen at freedigitalphotos.net

Mój cel i motywacja

Mój szczegółowy cel nauki rozpisany w metodzie SMART oraz szczegóły samej metody znajdziecie w poście: "Biznesowo o językach. Część pierwsza: Co chcę osiągnąć? Wyznaczanie celu nauki." (jako przykładowy SMART).

Dla mnie nauka była po części celem sama w sobie, ale nie oznaczało to wcale, że będzie mi łatwiej się zmotywować i motywację utrzymać. Przygotowanie do nauki, rozplanowanie zasobów (materiałów i czasu) było kluczowe dla utrzymania samodyscypliny. Wiedziałam dokładnie co mnie czeka, jaki jest następny krok, nie miałam dzięki temu momentów zwątpienia wynikających z braku celu i kierunku, nie zastanawiałam się "co dalej?". 

Oczywiście były momenty, kiedy najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się, miałam już dość Subjuntivo i stwierdzałam, że w sumie to nic się nie stanie, jak nie zdążę przed dealinem. W takich chwilach pomagało mi zrewidowanie moich celów, spojrzenie długoterminowe i przypomnienie sobie, że tego chcę, ponieważ... (wstawić rezultat). Jako, że mój cel był od początku dobrze zdefiniowany, nie ulegał zmianom i nie był poddawany w wątpliwość.

Dużą rolę w utrzymywaniu motywacji miały też oczywiście widoczne postępy, jakie robiłam. Wynikały z pracy, jaką podejmowałam, z dobrze dobranych i przekalkulowanych zasobów. Cały proces był, w miarę możliwości, zoptymalizowany, wykorzystywał najlepsze dla mnie w danej chwili modele absorpcji.

Przedział czasowy i intensywność
  • Naukę rozpoczęłam w lutym 2014 roku. 
  • Przez pierwsze 3 miesiące miałam zajęcia z lektorem 2x w tygodniu 
  • W maju miałam przerwę od nauki 
  • Od czerwca do sierpnia miałam 1x zajęcia w tygodniu 
  • Przez kolejne 2 miesiące ponownie zajęcia 2x w tygodniu. 
  • Po dwóch miesiącach zupełnej przerwy w nauce w listopadzie i grudniu, wznowiłam zajęcia w styczniu 2015, z częstotliwości 1x w tygodniu. 
  • Od połowy marca do samego egzaminu pod koniec maja 2015 miałam 2-3 zajęcia w tygodniu. 
Przerwy w nauce wynikały z różnych mniej lub bardziej nieprzewidzianych czynników, które także należy wziąć pod uwagę (wykonując analizę ryzyka naszego językowego projektu) planując naukę, szczególnie, jeśli gonią nas terminy.

Metoda nauki

Jestem ogromną zwolenniczką e-learningu. Ta metoda daje mi prywatność, która jest dla mnie ważna w procesie nauki i pozwala iść własnym tempem. Tym razem postanowiłam jednak postawić jednak na bardziej tradycyjną naukę z nauczycielem z dwóch powodów: 
  1. Pierwszym był czynnik czasowy - miałam przed sobą konkretny deadline i wobec innych obowiązków życia codziennego potrzebowałam schematu, rutyny i "bacika". Zajęcia z lektorem (będące konkretnym kosztem) były dodatkowo silną motywacją, by pracować regularnie. 
  2. Drugim powodem był brak zadowalających mnie kursów e-learningowych, na których mogłabym oprzeć naukę. Moja znajomość języka w punkcie wyjścia była na dość specyficznym poziomie i potrzebowałam zajęć mocno spersonalizowanych. 
Zajęcia z lektorem miałam przez Skype. Sama uczę od 8 lat tą metodą i nie wyobrażam sobie innej metody zajęć 1:1. Interesuje Was zapewne, czy wybrałam native speakerów, czy polskich nauczycieli. 

W tym konkretnym przypadku wybrałam native speakerów. Wynikało to z korzystnej ceny lekcji oraz tego, że większość zajęć miałam z właścicielką szkoły językowej, która do swojej roli była raczej przygotowana. Nie wszystkie zajęcia były jednak profesjonalne, co wynikało z braku wiedzy i metodycznego przygotowania innych lektorów-Hiszpanów, w mojej opinii taka sytuacja jest niedopuszczalna.

Ponad to, często brakowało mi przedstawienia kwestii zarówno gramatycznych jak i leksykalnych w sposób bliski mojej rzeczywistości językowej. Opisuję ten problem w poście Native speaker - czy to dobry wybór nauczyciela? Post ten powstał głównie w oparciu o moje doświadczenia z native-speakerami. Zachęcam, byście przed wyborem nauczyciela rozważyli opisane przeze mnie argumenty.

Materiały

Po wstępnych konsultacjach z lektorem i kilku kolejnych wizytach w księgarniach dobrałam następujące materiały podręcznikowe:
  • Via Rápida - intensywny podręcznik dla studentów, głównie przygotowujący do studiów w Hiszpanii. Pracowałam z nim na początku kursu sama. W mojej ocenie nie nadaje się za bardzo do pracy samodzielnej, gdyż zbyt wiele zagadnień traktuje powierzchownie i stawia na dużą liczbę skomplikowanych obszernych tekstów już od samego początku nauki, ale zapewne będzie dobrym uzupełnieniem innego kursu.
difusion, nauka języka, slowlingo

difusion, nauka języka, slowlingo





  • Gramática básica del estudiante de español. Zbiór zagadnień gramatycznych z ćwiczeniami, traktujących je lekko i dość obrazowo. Według mnie może służyć bardziej jako podsumowanie i powtórzenie zagadnień niż dobra referencja do samodzielnej nauki. Podział materiału jest nie najtrafniejszy, ponieważ rozdziela pokrewne zagadnienia, zamiast przedstawić je razem.



difusion, nauka języka, slowlingo

difusion, nauka języka, slowlingo


  • Prisma Fusión B1+B2 - podręcznik do nauki na poziomie Intermedio, przygotowujący do DELE na poziomie B2. Pracowałam na nim z lektorem i mimo, według mnie, beznadziejnej szaty graficznej jest dość dobrze opracowany. Porusza typowe zagadnienia codzienne i egzaminacyjne, zwraca uwagę na kluczowe słownictwo sprawnie dzieli i przedstawia gramatykę. Można na nim z powodzeniem pracować samodzielnie. Za ogromny plus uważam Extensión Digital: dostęp do ćwiczeń online, będących podsumowaniem każdego rozdziału.
prisma B1+B2, nauka języka, slowlingo

prisma B1+B2, nauka języka, slowlingo

prisma B1+B2, nauka języka, slowlingo

Materiały powtórkowe, uzupełniające. 
pons, nauka języka, slowlingo



pons, nauka języka, slowlingo


  • Do powtórki słownictwa na podstawowych poziomach korzystałam ze słownika tematycznego Collins Easy Learning Words. Prosty, bez wodotrysków, ale na moje potrzeby w zupełności się sprawdzał.
collins, nauka języka, slowlingo

collins, nauka języka, slowlingo

Koszty

W ciągu tego roku nauki odbyłam 85 godzin zajęć z nauczycielem. Biorąc pod uwagę średni koszt lekcji indywidualnej, jest to ogólnie spory wydatek. W ratach tak bardzo nie boli, ale zawsze kosztuje. Nie doliczam tu już kosztu samego egzaminu DELE.

Ceny na rynku są bardzo różne, wahają się od 30-80 PLN za godzinę zajęć i zazwyczaj trzeba kupować pakiety kilku lekcji i wykorzystać je w określonym czasie. Pamiętajcie, by w takiej sytuacji przed wyborem szkoły czy lektora koniecznie skorzystać z opcji darmowej lekcji próbnej.


Podsumowanie

Czy było warto? Oczywiście!  Niesamowicie przyjemne jest dla mnie to, że teraz mogę swobodnie czytać hiszpańskojęzyczną prasę. No i czuję też większy spokój i pewność, z którymi mogę planować wyprawę do Ameryki Południowej. Dodatkowo mój mózg przeszedł solidny trening i jestem kolejny krok dalej od demencji ;) Same plusy. 

Zachęcam Was do podejmowania wyzwań językowych każdego dnia. Pamiętajcie, korzyści jest zawsze więcej niż trudności po drodze, o ile wiemy, dokąd zmierzamy.