Lekko, łatwo i przyjemnie - inspiracje (nie stricte) językowe

Tuż przed majowym weekendem zapraszam Was na krótką listę inspiracji językowych. Zbierałam się do napisania tego posta od kilku tygodni i tak z inspiracji początku roku zrobiły się inspiracje całego pierwszego kwartału, a potem po prostu inspiracje (bo już dawno po kwartale 😂).

nauka języków, slowlingo, inspiracje


Dlaczego inspiracje a nie ulubieńcy? Pisząc "inspiracje językowe" nie mam na myśli materiałów do nauki języka, a głównie idee sprzyjające nauce języków, inspirujące do podejmowania działań i motywujące do zmian postawy. 

Mózg, etos pracy i manbox*

Zacznę od kilku książek które szalenie mnie inspirują. Na początku roku wreszcie dosiadłam się do Brain Rules. Słyszałam o niej już dawno, ale zawsze było coś innego do czytania. Jednakże wyprzedaż na Amazonie i redukcja ceny do $2 były decydującym czynnikiem. Kupiłam, przeczytałam, pokochałam.
Jak działa mózg? Jak zmaksymalizować jego potencjał? Jak się uczyć jeszcze skuteczniej? Co zrobić, by mózg był sprawny jak najdłużej? Odpowiedzi na te i inne pytania wraz z krótką historią badań nad mózgiem znajdują się właśnie w książce, a wszystko podane w super przyjaznej formie. 💕 Polecam!

Post udostępniony przez Karolina Roziewicz (@slowlingo)

Jeśli śledzicie mnie na Instagramie, wiecie także zapewne, że mam słabość do Karla Lagerfelda. Na urodziny dostałam "Świat według Karla", która również zalegała na mojej książkowej wish-liście. 



Karla można kochać lub nienawidzić, ale nie można mu odmówi etosu pracy i wielkiego kunszt wszystkiego, czego się podejmuje! Czytając jego wypowiedzi czułam bijącą z nich determinację i wezwanie do działania. Dla Karla dążenie do celu i praca ku temu jest czymś absolutnie naturalnym. Urzekły mnie m.in. te cytaty:

  • Uważam, że praca to SPOKÓJ, OPANOWANIE, ORGANIZACJA. Nienawidzę histeryzowania.
  • Nienawidzę wakacji! Są dla ludzi, którzy  robią wciąż to samo, wciąż w tym samym miejscu. Ja spędzam czas między Mediolanem, Paryżem i Nowym Jorkiem [...].
  • Nie mam żadnych problemów. To prawdziwie cudowny wymiar mego życia. Nie ma problemów, są tylko rozwiązania - dobre albo złe.
  • Nie ma nic gorszego niż wspominanie "starych dobrych czasów". W moich uszach brzmi to jak jednoznaczne przyznanie się do porażki.
  • Kiedy już coś robię, robię to na sto procent, do końca. Jak zawodowy morderca.
  • Jedno kocham na tym świecie: uczyć się.
Ostatnią książką na liście inspiracji jest "Dlaczego Zalando" (*manbox występuje w obecnych spotach reklamowych Zalando). Uwielbiam analizować rozmaite modele biznesowe. Książka bardziej skupia się na historii e-commerce'u w Niemczech i Europie niż na szczegółach modelu Zalando. Mimo tego motywuje mnie zawarta w publikacji idea propagowana przez założycieli firmy, żeby podążać na swoimi przekonaniami, dawać z siebie wszystko i robić to naprawdę porządnie. Jak w nauce języków - trzeba się przykładać i solidnie pracować, a efekty będą na pewno.

Ogarnięty blog

Inspiracją również biznesową jest dla mnie blog Oli - Englishake. Blog i fanpage są dość młode, ale rozwijają się bardzo prężnie. Jestem pod wrażeniem jasnej i spójnej strategii Oli - regularne posty, ładna i konsekwentna oprawa graficzna no i ciekawe treści! Do takiego blogowania i tworzenia angażujących treści koniecznie trzeba dążyć! Anglofilom i nie tylko polecam serdecznie.

To by było na tyle

To tyle moich inspiracji. Wszystkie przedstawione inspiracje skupiają się na motywowaniu i przypominaniu, że warto dążyć do realizacji planów. Podkreślają także, jak ważna jest systematyczna, ciężka praca. Bez tego nauka języków nie będzie skuteczna ani długotrwała. 

Planuję w kolejnych miesiącach kontynuować wpisy i być może uczynić z nich serię. Oby takich inspiracji było jak najwięcej. A co Was inspiruje do podejmowania trudów nauki?

Nauka i praktyczna wiedza w jednym

... to to, co uwielbiam w nauce języków. Można łatwo uczyć się języka, jednocześnie zdobywając wiedzę z interesujących nasz obszarów tematycznych. A jeśli można to dodatkowo połączyć ze zwięzła formą, to już zupełnie "miodzio"! Jakiś czas temu opisywałam, jak można uczyć się języków korzystając z kursów MOOC. Dziś zapraszam na to, co germanofilskie tygryski lubią najbardziej, czyli naukę języka niemieckiego z programem Galileo.


slowlingo, nauka języka, niemiecki, galileo

Nowy przypadek

Kilka tygodni temu opisałam pierwszy coachingowy przypadek. Dziś zapraszam na kolejny, nieco inny niż poprzedni. Coraz więcej osób zgłasza się do mnie z problemem, który krótko można by ująć stwierdzeniem "chcę mieć wszystko!" Na czym polega? Zapraszam na case study.

I want it all! - czyli chcę mieć wszystko

Znasz to? Uczysz się jednego języka, idzie Ci dobrze, ale po jakimś czasie zaczynasz się nudzić i czujesz potrzebę powiewu świeżości. Sprawnie przeskakujesz zatem na kolejny. Uczysz się go, idzie Ci dobrze, ale po jakimś czasie zaczynasz się nudzić i czujesz potrzebę powiewu świeżości... i tak w kółko.

Zjawisko to określam mianem "chcę mieć wszystko!" Osoby, które w ten sposób uczą się języków cierpią na coś, co nazwałabym syndromem niedoszłego poligloty. Według mnie wynika z presji na znajomość języków, "im więcej, tym lepiej (mniejsza o jakość!)". O kulcie poligloty pisałam w ubiegłym tygodniu, zachęcam do zapoznania się z tekstem tutaj.

Studium językowego przypadku

slowlingo, nauka języków online, obieżyświat
pixabay.com
Dzisiejszy przypadek to Agata, młoda wolontariuszka, obieżyświat i zagorzała wielbicielka seriali kryminalnych. Z racji swojej miłości do podróży i pracy wolontariackiej na całym świecie, Agata kocha także uczyć się nowych języków, by móc porozumiewać się z ludźmi, którym pomaga.
To najbardziej niesamowite uczucie, gdy mogę komuś zaoferować pomoc w jego własnym języku. Od razu zyskuję zaufanie takiej osoby, otwiera się przede mną i łatwiej jej pomóc. Ale potem wyjeżdżam w inne miejsce i uczę się już innego języka. Niedosyt po poprzednim pozostaje, ale jednocześnie czuję ekscytację nowości. Gdy wracam do domu z kolei czuję frustrację, tyle porozpoczynanych przedsięwzięć językowych i żadne nieukończone. Uczyłam się już (oprócz angielskiego i niemieckiego) hiszpańskiego, portugalskiego, suahili i zulu, afrikaans. W każdym porozumiem się w podstawowych sytuacjach, ale nic więcej. Teraz chcę trochę odpocząć i przygotować się do samodzielnej wyprawy po Azji. Nie chcę by pozostałe języki "uciekły", bo włożyłam w naukę tych podstaw wiele serca i wiąże się z nimi wiele wspomnień. Ale przecież muszę nauczyć się podstaw innych, nowych języków azjatyckich. Jestem trochę rozdarta, nie wiem jak to zrobić, czuję się przytłoczona. 
Tak opisuje swoją sytuację Agata. Kluczową kwestią nie jest brak motywacji, czy zapału do nauki, bo tego Agacie nie brakuje wcale. Podstawowym problemem jest niezdecydowanie i brak jasnego celu w nauce. To bardzo powszechny problem.

"Po co...?", czyli pytania coachingowe

Z Agatą od razu przeszłam do konkretów. Było jasne, że głównym problemem są dla niej nieznane cele. Nie mając celu i nie znając korzyści, kluczyła pomiędzy językami w poszukiwaniu nieokreślonego spełnienia. Zasypałam ja następującymi pytaniami:
  • Co daje Ci nauka języków? Jakie wartości wspiera?
  • Dlaczego uczysz się każdorazowo lokalnego języka?
  • Czy uczysz się lokalnych języków dla tambylców, czy jednak dla siebie?
  • Jak się czujesz ucząc się nowego języka?
  • Co czujesz, gdy porzucasz język?
  • Zrób listę za i przeciw nauce każdego języka, który znasz, porównaj listy. Jakie są Twoje wnioski?
  • Wypisz po 5 korzyści dla Ciebie z nauki każdego z języków. Patrz w przyszłość.
  • Czy uważasz, że jesteś w stanie uczyć się kilku języków na raz?
  • Jaki masz plan dla każdego z języków? Gdzie chcesz go wykorzystać? Jak chcesz go pielęgnować?
  • Za czym naprawdę gonisz? Czego chcesz w życiu? Opisz dokładnie jak się widzisz za 4,5 roku od teraz: co robisz o tej porze dnia, w tym dniu tygodnia, gdzie jesteś, co masz na sobie etc.
  • Co stracisz, jeśli odpuścisz?
  • Dlaczego nie potrafisz odpuścić?

Totalne zaskoczenie

Agacie udało się spisać listy za i przeciw nauce języków, nawet wypisać korzyści. Z trudem, ale także udało jej się "wykombinować" plan nauki. 

Najbardziej zaskoczyły ją jednak ostatnie trzy pytania. Przez chwilę milczała, po czym odpowiedziała, że musi się zastanowić. I zastanawiała się dość długo, bo odkładała naszą kolejną sesję ponad 3 tygodnie. Pozwolę jej samej skomentować to, co wypracowała. Gdy spotkałyśmy się ponownie powiedziała:
Nie żałuję nauki żadnego z języków. Znajomość ich dała mi bardzo dużo. Nie zamierzam także w tym momencie rezygnować z nauki kolejnych, by komunikować się podczas podróży marzeń po Azji. Ale zdałam sobie sprawę, że nie stracę nic, jeśli nie wrócę do afrykańskich języków. I nie czuję już żalu, że je odpuszczę. To były narzędzia, których potrzebowałam. I to jest ok, teraz ich nie potrzebuję. Wizualizacja przyszłości, taka szczegółowa, uświadomiła mi, że za podróżą do Azji kryje się mój cel życia. Chcę pracować charytatywnie w Tajlandii i dzielić się tym na blogu lub na kanale (YouTube)! Za te 4 lata o tej porze (dnia/tygodnia) widzę siebie z kawą, przed komputerem, opisującą kolejną fascynującą osobę, którą poznałam i której pomogłam. Moim językowym celem jest teraz więc język tajski. Dlaczego tak trudno było mi odnaleźć ten cel? Ta wyprawa i wizja przyszłości to coś, na czym bardzo mi zależy. Chyba bałam się do tego przyznać. Bałam się, że coś się nie uda, że nie dam rady. I chyba właśnie dlatego rzucałam się w wir innych przygodnych języków. Teraz czuję... spokój.
Dla mnie to szalenie inspirująca historia, a Agata jest niezwykle inspirującą osobą. Bardzo się cieszę, że miałam przyjemność z nią pracować.

Czy Ty także uczysz się kolejnego i kolejnego języka, ale zawsze czujesz niedosyt? A wiesz dlaczego tak jest? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Poli znaczy wiele

Znam 4 języki obce, dwa z nich całkiem przyzwoicie, na tyle, że uczę ich innych. W całym życiu rozpoczęłam naukę jeszcze kilku, ale nie uważam się za poliglotkę. Według różnych definicji poliglota to osoba wielojęzyczna, władająca wieloma językami. Ani 3, ani 4, ani tym bardziej dwa, nie zaliczają się do liczby “wielu”!


kult poligloty, poliglota, slowlingo, nauka języków, skuteczna nauka języków
pixabay.com
Według udokumentowanych informacji wybitni światowi oraz polscy poligloci władali (w stopniu zaawansowanym lub biegłym) kilkunastoma do kilkudziesięciu nawet języków. To się nazywa “wiele”. Ponad to, bycie poliglotą oznacza równoczesne używanie wszystkich znanych języków na co dzień, a nie jedynie od święta. Zadanie iście wymagające.

W ostatnich miesiącach wciąż trafiam na "poliglotów" znających dwa, trzy języki obce, sprzedających swoje unikalne techniki uczenia się. Jest popyt, jest podaż. Co jednak kryje się za tym zrywem?

Kult poligloty

Polecam tekst The Cult of the Polyglot autorstwa Marty Krzemińskiej. Opisuje ona trafnie zjawisko celegloty, czyli poligloty-celebryty. Wiele osób znających kilka języków obcych (niekoniecznie w stopniu zaawansowanym) próbuje wznieść się na wyżyny językowej sławy. Tekst porusza również aspekt dwóch typów osób wielojęzycznych - poliglotów, którzy celowo i systematycznie uczą się języków z naciskiem na poprawność, oraz po prostu multiligwistów, którzy podłapują różne języki mimochodem, niekoniecznie znając je w stopniu powyżej podstawowego.

Marta Krzemińska upatruje genezy zjawiska wśród bloggerów (nie tylko) językowych, którzy dzieląc się doświadczeniami z nauki języków dołączyli do nieco elitarnego klubu poliglotów. Niektórzy nawet zaczęli na tym nieźle zarabiać, sprzedając swoje doświadczenia. I tu rozpoczyna się efekt śnieżnej kuli. Bycie poliglotą jest prestiżowe i wciąż jeszcze ekskluzywne, nieprawdaż? 

W rezultacie poligloci to nowa grupa kultu. Tworzą wartościowe treści, dzielą się własnymi metodami i doświadczeniami i to jest dobre. Ma jednak ciemną stronę.

Poliglota pod presją

Przynależność do tej elitarnej grupy stwarza ogromną presję. Do pewnego stopnia wymusza nawet naukę kolejnych języków, by wciąż być na czele, by nie wypaść z obiegu. Często kosztem jakości i sensu. Owszem, uważam, że jak najbardziej można, a nawet powinno się uczyć się języków tylko dla przyjemności (zgodnie z mottem "nauka języków jest stylem życia".). Ale czy ma to polegać na kolekcjonowaniu języków na siłę? Może to tak działać, choć nie widzę w tym większego sensu. Czy stworzy możliwość aktywnego używania języków na bieżąco? Raczej nie.

Podczas sesji coachingowych słyszę często, że moi klienci przeczytali wszystkie książki i blogi poliglotów, obejrzeli chyba wszystkie tutoriale na YouTube, ale nie bardzo mają pomysł na to, jak tę wiedzę przekuć w praktykę w ich przypadku. Rozpoczynają naukę kolejnego języka, by porzucić go po kilku miesiącach na rzecz innego. I tak wciąż. Prowadzi to do zagubienia, konfuzji i poczucia, że nie dają rady, nie potrafią się zorganizować ani utrzymać motywacji.
Kult poligloty jest w fazie rozkwitu, a chmary adeptów nauki głodnych językowych sukcesów chłoną wszystko. 
Czy nie lepiej skupić się na własnych preferencjach i potrzebach niż gonić za obcymi wizjami? Oczywiście warto czerpać z doświadczeń i pomysłów innych. Warto się inspirować i poznać skuteczne techniki, ale trzeba wziąć na nie poprawkę i wybrać to co działa dla nas. Nie warto wierzyć ślepo w obietnice sukcesu. Trochę to kult, trochę mit. 

Czyli co dalej?

Bycie poliglotą to wspaniała sprawa - świat stoi przed nami otworem, w pracy możemy zapewne przebierać. Nasze horyzonty są bardzo szerokie i posiadamy ważne kompetencje miękkie. Super. Sama dążę do opanowania kilku języków obcych.

Nie zrozum mnie źle. Bardzo cenię osoby, które podejmują wysiłek nauki nawet jednego języka. Przestrzegam jednak przed popadaniem w kult. Czy Ty jesteś albo chcesz być poliglotą? Dlaczego? Jak to postrzegasz? Zapraszam do dyskusji.