Dawno nie poruszałam tematu z życia wziętych przykładów coachingowych. Dziś wracam to tej tematyki, gdyż ostatnio zebrało się sporo świeżych doświadczeń. Tym razem piszę trochę bardziej z perspektywy coacha i nie skupiam się tylko na kliencie. Lektorzy zainteresowani coachingiem z pewnością znajdą tu kilka inspiracji. Zapraszam.

Chcę, ale nie chcę...

Tymi słowami mogę podsumować typ klienta, który dziś opisuję. Na 10 osób, które zgłaszają się do mnie w kwestii coachingu językowego, średnio dwie tak naprawdę nie chcą zmiany

slowlingo, coaching języków, nauka języków

Zdarza się, że przed rozpoczęciem coachingu przez kilka tygodni próbuję ustalić z potencjalnym klientem na czym miałby polegać coaching w tym konkretnym przypadku. Klient zgłasza się do mnie, dość dokładnie opisuje swoją sytuację i problem z językiem. Zazwyczaj to strach przed mówieniem, brak postępów w nauce, albo niechęć do nauki konkretnego języka. 

Najpierw klient jest bardzo zainteresowany. Potem trochę się waha czy potrzebuje aż takiej zmiany w życiu jak swoje podejście i nastawienie. Ostatecznie stwierdza, że w sumie to nie potrzebuje zmieniać się wcale i najlepiej jeśli od razu zaczniemy pracę nad samym językiem. Jako lektor i coach nie podejmuję się nauczania, jeśli wiem, że gdzieś tam leży grubszy problem, który będzie przeszkadzał w skutecznej pracy. Obstaję przy przynajmniej kilku sesjach coachingowych. Czasem klient się nie zgadza, czasem chce się "wreszcie uczyć języka". Bywa, że kontakt nagle zupełnie się urywa.

Nie jest to oczywiście przyjemne. Zawsze też zastanawiam się, czy dana osoba poradzi sobie z językowymi problemami, które często zakorzenione są głębiej niż sama znajomość języka.

Co robić, gdy klient (nie) chce?

Jeżeli jednak kontakt się nie urywa i klient twierdzi, że chce, to w takiej sytuacji często i tak nie dochodzi ostatecznie do współpracy. Zdarzyło się, że podziękowałam. Być może pomyślicie, że to dziwne, odrzucić klienta albo, że jako coach powinnam podjąć wyzwanie. I oba stwierdzenia są w teorii słuszne. Ale ja bardzo cenię swój czas i umiejętności. Jeśli na początku współpracy czuję, że będzie nieowocna dla obu stron, jeśli po kilku tygodniach nie udało nam się nawet porządnie rozpocząć, a potencjalny klient zwodzi i zbywa, decyduję ukierunkować moje umiejętności na kogoś innego. 

Nie z każdym trzeba pracować, nie zawsze jest chemia. I to jest w porządku, zdarza się. 

Jak pomóc klientowi, który nie chce

Można próbować. Na początku mojej drogi za wszelką cenę starałam się przekonać klienta, że powinien jednak spróbować. Szeroko rysowałam korzyści płynące ze zmian. Czasem działało na krótką chwilę. Po kilku sesjach jednak oboje stawaliśmy przed murem, za którym kryło się stwierdzenie:
Jednak  nie chcę, nie czuję potrzeby zmian, mój problem na pewno leży gdzie indziej.
I rozstawaliśmy się. Teraz już nie próbuję tak usilnie, gdy na początkowym etapie coś nie działa, to wiem, że już nie zadziała. Wtedy pasuję.

Klient odrzucony?

Mimo ewidentnego braku chemii klient był zaskoczony, gdy kończyłam współpracę. Nawet po kilku takich mało udanych sesjach, zostawiam klienta z zestawem narzędzi, które może wykorzystać, gdy tylko będzie gotowy. Dwa razy zdarzyło się także, że klient wrócił po kilku miesiącach z nowym podejściem i udało się z sukcesem wznowić współpracę. Klient nigdy nie jest odrzucony.

Jak wyglądają Wasze doświadczenia z niezdecydowanymi klientami? Jestem niezmiernie ciekawa Waszych komentarzy.

O kilkanaście godzin na naukę więcej

O tym, że ilość czasu  na naukę, którym dysponujemy jest względna pisałam już wcześniej tutaj, opisując beczkę oraz jakość czasu. Optymalizując nasz czas możemy zyskać nawet kilkanaście dodatkowych godzin na naukę w tygodniu. Wystarczy dopasować to czego i jak się uczymy do ilości czasu, jakim dysponujemy w danej chwili i miejsca a którym się znajdujemy, maksymalnie wykorzystując czas niskiej jakości.

Co robić w czasie niskiej jakości?

slowlingo, nauka języka, efektywna nauka, YouTube, Pocket
kaboompics

Przypomnę, że czas niskiej jakości to ten, kiedy nasze zasoby są ograniczone lub mamy za mało czasu, by rozpocząć bardziej złożone zadanie. 

Idealnie wypełni go konsumowanie treści w języku obcym, nie produkowanie. Musisz napisać esej, pogadać z lektorem, przygotować prezentację? Te czynności zostaw sobie na potem, gdy będziesz dysponować czasem wysokiej jakości, czyli będziesz w stanie się skupić bez przeszkadzaczy i będziesz mieć do dyspozycji wszystkie zasoby na raz.

Czas niskiej jakości idealnie nadaje się do korzystania z aplikacji mobilnych. O moim ulubionym serwisie, busuu, pisałam wcześniej tutaj. Jeżeli interesują Cię także inne platformy, koniecznie przeczytaj tekst Lingwoholik, który opisuje naukę z memrise.

Inną genialną opcją jest wspomniane wcześniej konsumowanie treści. Polecam tu oglądanie filmików (np. na YouTube czy Vimeo) oraz czytanie artykułów.

Jak efektywnie konsumować treści w językach obcych?

#1.
Opcją #1 jest przerobienie porcji materiału w językowej aplikacji mobilnej. Zazwyczaj zajmuje to kilka minut, więc idealnie nadaje się do jazdy komunikacją miejską, stania w kolejce, czy nawet leżenia do góry brzuchem na plaży, gdy nie za dużo nam się chce. Umówmy się, latem z trybem leniucha wiele naszego czasu zmienia się w czas niskiej jakości.

Problem? Nie wszystkie języki są dostępne w dobrych serwisach e-learningowych do nauki języków.

#2 wersja oglądana.
To, że polecam oglądnie filmików na YT, czy czytanie, nie znaczy wcale, że polecam robienie tego bez przygotowania. Zanim będziemy mogli efektywnie wykorzystywać czas niskiej jakości, powinniśmy przefiltrować i wybrać te treści, które chcemy konsumować. 

Poświęć około 30 minut na początku tygodnia, by wybrać te filmiki i artykuły które chcesz przeczytać. Filmiki dodaj do listy "do obejrzenia". YouTube sam podpowiada dodanie filmików to tej właśnie listy. Postaraj się wybierać niedłuższe niż 10 minut. Wybierz kilkanaście filmików, będziesz mieć pewność, że masz co oglądać. Zaleta YT? Znajdziesz treści w prawie każdym języku 😃.

Alternatywą mogą być krótkie wydania wiadomości w języku obcym. Ja uwielbiam oglądać południowe wydanie NOS Journal z wiadomościami holenderskimi.

#2 wersja czytana.
Podobnie do lektury warto się wcześniej przygotować. Polecam do tego aplikację Pocket. Pozwala zapisać artykuły z sieci w formie magazynowej - zostawiając tylko tekst, bez zbędnych ozdabiaczy, znajdujących się na stronach internetowych. Można też dowolnie tagować artykuły.

Co więcej, Pocket w aplikacjach mobilnych posiada opcję text-to-speech, czyli generator mowy. Wybrany tekst możesz nie tylko przeczytać, ale także odsłuchać. Genialne rozwiązanie!

W przypadku artykułów postępuj podobnie: wcześniej przygotuj sobie treści, które chcesz przeczytaj. W Pocket znajdziesz opcje rekomendacji nowych tekstów na podstawie Twoich wyborów, więc możesz mieć pewność, że mnie zabraknie Ci inspiracji.

Bez wyrzutów sumienia...

Teraz, bez wyrzutów sumienia, możesz oddawać się bezwstydnie oglądaniu filmików z YouTuba i przeglądaniu czytaniu ulubionych blogów, gdy tylko masz wolniejszą chwilkę. Pod 3 warunkami:
  1. są w języku obcym,
  2. treści są starannie wybranie
  3. robisz to w czasie niskiej jakości
A Ty jak najwydajniej spędzasz czas niskiej jakości?

"Nie lubię niemieckiego"

slowlingo, nauka języków, metoda



Nawet nie wiesz, jak często słyszę lub czytam to stwierdzenie. Osobiście mnie to boli, to ja ten język uwielbiam, jednak nie samo zamiłowanie do niemieckiego jest sednem tego artykułu. Dzisiaj przedstawiam inną formę serii Coachingowe studium językowego przypadku. Opisuję kolejny problem z nauką języka. Problem który urósł do rangi mitu. Do sedna.

"Bo nie lubię..."

Zdarza mi się na różnych forach lub w grupach na facebooku obserwować i czasem uczestniczyć w dyskusjach dotyczących nauki języków. Często jest merytorycznie, ale częściej krew trochę mi się gotuje. Fakt, że bzdurnymi radami służą osoby niemające pojęcia o uczeniu się języków, zostawię na inną okazję. Dziś przytoczę jeden z najczęściej powtarzanych mitów dotyczących uczenia się języków, który w takich dyskusjach regularnie się przewija. Pominęłam go w moim zestawieniu 6 mitów o nauce języków, gdyż ten temat zasługuje na osobny post. Dziś przytaczam mit:
Nie lubię języka, to się go nie nauczę. To oczywista oczywistość.
Stwierdzenie to padło ostatnio właśnie na fejsbukowej grupie w kontekście języka niemieckiego. Wywiązała się dyskusja, podczas której obalałam mit, że nie można się nauczyć nielubianego języka. Jedna z dyskutujących pań podała analogię do całowania faceta, który nam się nie podoba: jak się nie podoba, to się z nim nie całuje. Ciekawe porównanie, niestety mało trafne. 

Inna pani napisała, że próbowała uczyć się niemieckiego ze względu na świetną propozycję pracy, jednak nie dała rady się nauczyć, bo nie lubi języka. Serio? Masz perspektywę wymarzonej pracy i nie podejmiesz trudu zdobycia kluczowej, niezbędnej dla niej umiejętności, bo ci się nie podoba? 

Mówisz: "Nie lubię". A ja się pytam: "I co z tego"? To nie jest ŻADEN argument opowiadający się przeciw nauce. ŻADEN. Jest to za to doskonała wymówka. Nie musimy szaleć za wszystkimi czynnościami w naszym życiu (np.: zmywaniem naczyń), co nie oznacza, że są nie są one konieczne i/lub nie wzbogacają naszego życia. Zawsze, pewnie do znudzenia, podaję przykład języka włoskiego w moim przypadku. Powiedzieć, że mi się nie podoba, to eufemizm. Ale wizja fascynującej pracy lub wypoczynku nad jeziorem Garda z pewnością zmotywowałyby mnie odpowiednio do nauki. Języka nadal bym nie lubiła, ale wymiatałabym po włosku.

Przyczyny trudności z nauczeniem się nielubianego języka zawsze leżą gdzie indziej. Albo wcale nam nie zależy na potencjalnej korzyści, albo boimy się tego, co nastąpi gdy faktycznie już ją osiągniemy. Lubimy się poddawać, przerzucać odpowiedzialność na innych i sabotować nasze wysiłki, bo tak jest łatwiej.

Co zrobić, gdy nie lubię języka?

Warto potraktować język jako narzędzie ułatwiające życie, dające możliwości i konkretną korzyść. Trzeba spojrzeć na niego jak na kluczową umiejętność. Kochać ani lubić danego języka nie trzeba. Ale jeżeli dobrze popracuje się nad celem i metodami nauki i dobierze optymalne techniki uczenia się, nauka nawet nielubianego języka nie będzie męczarnią. 

Jest jednak jeden haczyk: musisz zgodzić się na zmianę swojego nastawienia. Jeśli powiesz sobie "nie, bo nie", to faktycznie szanse na powodzenie są małe. Jeśli znajomość języka jest naprawdę Ci potrzebna, nauczysz się go wykorzystując odpowiednie metody. Ale jeżeli nie chcesz się go uczyć, bo nie ma takiej konieczności i go nie lubisz, to po prostu się go nie ucz!

OK, jest jeszcze jeden haczyk: jeśli uczysz się nielubianego języka, by dostać pracę i to Cię chwilowo napędza, musisz pamiętać, że najprawdopodobniej konieczne będzie dalsze używanie tego języka, gdy tę pracę już zdobędziesz. To nie jest na chwilę. Pamiętaj jednak o korzyściach, jakie każdego dnia serwuje znajomość danego  języka.

Nie lubiłam... polubiłam

Przyznam się teraz do czegoś. Ja też kiedyś nie lubiłam niemieckiego! Zaczęło się to zmieniać wraz moją znajomością języka. Najpierw podłapałam go trochę z satelity. Systematycznie zaczęłam się go uczyć w liceum. Pokochałam go na studiach. 

Gdy już zaczniesz się uczyć języka, zmienia się Twoja perspektywa i percepcja. Gdy rozumiesz i możesz przekazywać treści, nagle warstwa "zewnętrzna" języka przestaje mieć znaczenie. Zyskujesz nową umiejętność i możesz robić zupełnie nowe rzeczy. 

"Nie lubię" jest doskonałą wymówką. Możesz oczywiście się nią mamić. Nie zmieni to jednak faktu, że to jedynie wymówka, a nie prawidłowość. Chcesz coś zmienić? Poszukaj korzyści, działaj, ale nie szukaj wymówek 😉.

Moodboard

Zapraszam Cię na post o kolejnym aspekcie biznesowym, narzędziu, które możesz wykorzystać w procesie nauki języków, by uczynić ją skuteczniejszą. Na tapecie będzie dziś moodboard - tablica nastroju, czyli kolaż składający się z rożnych elementów: obrazów, fragmentów tekstu, przedmiotów, pamiątek etc., - z wszystkiego co nam się podoba. Doskonałym przykładem elektronicznych moodboardów jest Pinterest. Ale jak się ma moodboard do nauki języków? Czy zdobyłam tym pytaniem Twoje zainteresowanie? Super, koniecznie czytaj dalej.


slowlingo, moodboard, metoda BALL, nauka języków

Moodboard a nauka języków

Jak połączyć moodboard z nauką języków? Nauka języków, jak zapewne wiesz, to wymagający proces. Potrzeba dużo samo-dyscypliny, zaparcia i skupienia, by wytrwać i osiągnąć cel językowy. Dodatkowo, w natłoku innych obowiązków łatwo jest stracić cel z oczu. I tu z pomocą przyjdzie Ci właśnie moodboard.

Jako kolaż, moodboard może reprezentować i przedstawiać praktycznie wszystko. W nauce języków powinien przedstawiać:

  • Twój cel językowy i korzyść, która czeka Cię na końcu tej trudnej drogi - spisany lub przedstawiony wizualnie, np. nauka hiszpańskiego = zdjęcie Machu Picchu,
  • Coś, co Cię inspiruje do działania, np. cytat, osoba, 
  • Reprezentację tego, co sprawia, że czujesz się dobrze i komfortowo, zdjęcie ukochanego zwierzaka, ulubionej książki, fotka ze wspaniałych wakacji,
  • Te elementy w Twojej nauce, które są szczególnie trudne lub ważne, np: jakiś aspekt gramatyczny, czy słownictwo.
Zerknij na mój moodboard do niemieckiego na Pintereście:


Stwórz swój językowy moodboard

Teraz Twoja kolej. Tablica korkowa lub magnetyczna sprawdzi się najlepiej. Wypisz inspirujące cytaty, wybierz zdjęcia, które przywołują wspaniale chwile i znajdź coś, co będzie reprezentować Twój cel i korzyść. Eksperymentuj z moodboardem. Pozwalaj sobie na zmiany i ulepszenia. Uważaj jednak, by nie poświęcać na to całego cennego czasu na naukę. 

Fizyczny moodboard, który możesz przyczepić w widocznym miejscu i modyfikować w razie potrzeby, będzie lepszy niż Pinterest, ale z braku laku, możesz zacząć także od tego.

Ważne, by mieć w miarę swobodny dostęp do moodboardu przez cały czas. Gdy masz fizyczny moodboard, zrób mu zdjęcie i zerkaj na nie w ciągu dnia. Chodzi o to, by przypominać Ci, że gdzieś tam jest wspaniały cel Twojego wysiłku.

Podziel się

Jeśli tylko masz ochotę, sfotografuj swój językowy moodboard, wrzuć to zdjęcie do sieci i podziel się linkiem w komentarzach. Zainspiruj innych i szukaj u nich inspiracji.
Dziś krótko i rzeczowo. Poniżej znajduje się lista zwycięzców rozdania. 

slowlingo, PONS, rozdanie, nauka języków

  • Kasia Cygan - "Jedziemy do.. Francji"
  • Agnieszka Chojnacka - "Rozmówki obrazkowe - francuski"
  • Martyna Sobala - "Jedziemy do... Włoch"
  • Kasia Proć -"Rozmówki obrazkowe - angielski"
  • Anna Kaczmarek - "Jedziemy do... Hiszpanii"
  • Robert Kawala - "Jedziemy do Anglii" 
  • Monika Kuźniar - "Rozmówki obrazkowe - hiszpański"
Serdecznie gratuluję zwycięzcom. Odpowiedzi znajdziecie pod poprzednim postem oraz filmikiem YT (niektórzy się wyłamali i komentowali gdzie indziej 😃).

W najbliższych dniach skontaktuję się z Wami mailowo w celu przekazania wybranych przez Was rozmówek.

Jeszcze raz dziękuję za udział w rozdaniu i wkrótce zapraszam na kolejne.