Pryzmat języka
Książkę "Through The Language Glass" przeczytałam ponad roku temu i od tamtej pory jest dla mnie ciągłą inspiracją. Zawartość kontrowersyjna (o czym świadczą podlinkowane poniżej recenzje), ale mimo wszystko warta lektury. Na pewno jest interesującą pozycją, która zachęci do dalszego eksplorowania tej dziedziny lingwistyki.


Podstawową kwestią, która pojawia się w głowie w trakcie lektury jest pytanie: Czy język kształtuje rzeczywistość, czy tylko ją opisuje? Przyznam, że do tej pory nie mogę się zdecydować na opinię w tej sprawie.

Kolory, płeć, kierunki świata
Autor, Guy Deutscher, poświęca sporo (nawet nieco za dużo) miejsca w pierwszej części książki na opisywanie znaczenia, postrzegania i rozwoju kolorów w społeczeństwie i języku. Mimo przydługawych rozważań, w mojej ocenie warto przebrnąć przez tę część, ponieważ te dywagacje o kolorach uruchamiają bardziej krytyczny sposób myślenia o tym, jak język odzwierciedla naszą rzeczywistość.

W drugiej części książki robi się zdecydowanie ciekawiej. Pojawiają się przykłady różnic w płci gramatycznej pomiędzy językami oraz kwestie orientacji w terenie. Z tej części wynika, że nasze doświadczenia wpływają na to jak definiujemy (opisujemy) naszą rzeczywistość, ale według mnie nie oznacza to bezspornie, że w takim razie rzeczywistość nie definiuje języka.

Recenzje
Jeżeli przed lekturą chcecie zasięgnąć jeszcze opinii innych załączam też linki dwóch ciekawych recenzji: 
Polecam?
Zdecydowanie tak. Mimo, iż powyższe recenzje dość dokładnie opisują treść książki, dopiero dokładna własna analiza case studies przedstawionych w książce, testy na sobie i przefiltrowanie informacji przez własne doświadczenia, pozwoli wyrobić sobie opinię, zarówno o książce, jak i opisanych ideach. Serdecznie polecam i zabieram się do czytania "Unfolding of language", również autorstwa Deutschera.
Wiecie doskonale, jak bardzo uwielbiam e-learning językowy w prawie każdej postaci. Większość z Was zapewne zna też busuu - serwis do nauki języków oparty na zdjęciach i dopasowanych do nich hasłach. Można to nazwać metoda wizualną. Postanowiłam w najbliższych miesiącach postawić główny nacisk w mojej nauce właśnie na busuu.

Źródło: nenetus at FreeDigitalPhotos.net
Dlaczego busuu?
Busuu od początku swego istnienia ewoluowało w formie i treści. Jako rozwiązanie e-learningowej sprawdza się całkiem poprawnie, nie jest jednak wolne od wad. Busuu zawiera sporo błędów (np. niedopasowane audio do tekstu), które mogą wprowadzać zamęt w nauce. Pamiętam też, że wcześniej busuu oferowało możliwość ustalenia celu językowego i według tego proponowało tempo nauki. Dziś, niestety, nie mogę się doszukać tej opcji.

Dlaczego zatem zdecydowałam się wybrać akurat to narzędzie do nauki? 
  • Miedzy innymi dlatego, że do tej pory nie znalazłam innego narzędzia e-learningowego do nauki języków, które byłoby równie łatwe w obsłudze, w miarę kompleksowe, w miarę poprawne i do tego oferowało możliwość konwersacji i sprawdzenie ćwiczeń pisemnych przez członków społeczności, w tym oczywiście native speakerów. Z busuu możemy uczyć się od zera do poziomu średnio-zaawansowanego, czyli od A1 do B2 (według CEFR).
    Poniższa grafika prezentuje zalety busuu, według jego twórców.
Zrzut ekranu ze strony busuu
  • Poza tym koszt konta premium jest relatywnie niewielki, w opcji rocznej wynosi około 20 PLN miesięcznie, dając dostęp do wszystkich kursów (12 języków) oraz kursów języka biznesowego oraz podróżniczego. W tym roku kontynuuję naukę hiszpańskiego oraz wracam do niemieckiego, dzieląc zatem koszt rocznej subskrypcji na dwa języki staje się on jeszcze rozsądniejszy. 
  • Najważniejszym jednak argumentem przemawiającym za busuu jest dostępność aplikacji mobilnych, a tym samym łatwość nauki w każdym miejscu i czasie, na szybko, nawet na chwilę. Ale uwaga, w aplikacjach nie są dostępne wszystkie elementy kursu, które znajdziecie w wersji przeglądarkowej.
    W najbliższych miesiącach nie będę w stanie z góry przewidzieć odpowiedniej ilości czasu wysokiej jakości, będę za to mieć wiele godzin porozbijanych pomiędzy rożne inne obowiązki. Jak pisałam w poprzednim poście dotyczącym jakości czasu, aplikacje mobilne idealnie nadają się do wykorzystywania czasu niskiej jakości. Korzystając więc z aplikacji mobilnych będę mogła w pełni wykorzystać potencjał mojego czasu.
busuu w wersji przeglądarkowej

busuu w aplikacji na iOS

Inne opcje nauki
Rozważałam też naukę z Livemocha - serwisem opartym na podobnej zasadzie jak busuu, z którego korzystałam w przeszłości do nauki hiszpańskiego. Livemocha, jednakże, opiera się głównie na materiale tworzonym przez użytkowników i nie zawsze jest on dobrej jakości (np. nagrania). Ponad to, pośród dostępnych zagadnień panuje duży chaos, niektóre powtarzają się, trudno zorientować się w poziomach. Rekreacyjnie polecam, ale kompleksowo już niestety nie.


Livemocha w wersji przeglądarkowej
Nauka z aplikacją nie oznacza oczywiście, że zarzucę inne metody. Jeśli tylko znajdę spokojną chwilę (najlepiej chwil kilka), planuję dalszą naukę hiszpańskiego z podręcznikami, z którymi uczyłam się wcześniej. Szczegóły znajdziecie tutaj.

Niemiecki chcę najpierw solidnie odświeżyć, a potem być może uda mi się znaleźć inne kursy online na odpowiednio wysokim poziomie.

Podsumowanie
Za kilka miesięcy podzielę się z Wami szczegółowymi wrażeniami i rzeczową opinią na temat busuu, pod względem funkcjonalności oraz merytorycznej poprawności. Tymczasem zapraszam Was do spróbowania, o ile jeszcze tego nie zrobiliście, i nauki z busuu lub innym serwisem oferującym e-learning językowy. 

Jeśli interesują Was inne platformy i kursy e-learningowe, dajcie znać. Jest jeszcze kilka innych propozycji, szczególnie dla wyższych poziomów, którymi chętnie się z Wami podzielę. 

Trzymam kciuki za Waszą naukę i pozdrawiam!
Z zamiarem napisania tego postu noszę się już od jakiegoś czasu. Już dawno przeczytałam bardzo ciekawy artykuł dotyczący maksymalizacji i optymalizacji czasu zatytułowany "How to find more time learning a language: Unlocking your true potential". Nie ukrywam, że dzięki temu prostemu ujęciu tematu w tym artykule o wiele łatwiej było mi przekonywać moich studentów do pewnych praktyk w nauce. Zachęcam do lektury oryginału, a tymczasem przybliżę Wam główne jego idee, te, które w mojej ocenie są najistotniejsze.


Źródło: pixabay.com
Czas
Aby nauka języków była skuteczna, musimy na nią poświęcić minimum 4 godziny w tygodniu. W codziennym zabieganiu może się to wydawać sporo, ale przekonacie się, jak w prosty sposób można dojść do 10-15, a nawet 20 godzin nauki w tygodniu. Oczywiście 20 godzin to już bardzo dużo, ale jeden z moich uczniów pracuje z językiem właśnie tyle czasu, maksymalnie wykorzystując każdą chwilę. 

Dlaczego czas jest tak istotny? Jak słusznie zauważa autor "How to find more time learning a language: Unlocking your true potential", Olle Linge, czynników odpowiedzialnych za sukces w nauce jest kilka, np. talent językowy, wiek, metoda i czas. Nie mamy wpływu na talent ani na upływający czas, ale możemy odpowiednio dobrać metodę i zmaksymalizować czas poświęcany na naukę. Nawet najlepsza metoda nie będzie skuteczna, jeśli nie poświęcimy jej odpowiednio dużo czasu ("coś pomnożone przez 0 daje 0").



Jakość czasu

Czas jest niezmiernie ważnym czynnikiem w naszym sukcesie, dlatego tak wiele miejsca poświęciłam do tej pory zarządzaniu czasem (tu i tu) oraz organizacji nauki (tu i tu). Warto zapamiętać, że czas, którym dysponujemy, nie jest wartością stałą. Mimo, iż każdego dnia powinniśmy mieć wydzielony konkretny czas na naukę, nasza nauka nie musi się ograniczać jedynie do tego właśnie czasu.

Olle Linge wprowadza pojęcie "jakości czasu" i zwraca uwagę na dwa typy czasu: czas wysokiej jakości i czas niskiej jakości. 

Czas wysokiej jakości to taki, kiedy mamy do dyspozycji wszystkie zasoby na raz, np.: 
  • materiały, 
  • wolne ręce, uszy, oczy 
  • możliwość 100% skupienia, 
  • ciszę, 
  • przestrzeń, 
  • nauczyciela etc. 
Wtedy powinniśmy prowadzić konwersacje z native speakerem, rozwiązywać wątpliwości z nauczycielem, pisać eseje.

Czas niskiej jakości, z kolei, to ten, kiedy nasze zasoby są ograniczone lub mamy za mało czasu, by rozpocząć bardziej złożone zadanie: 
  • możemy słuchać i mówić, ale nie możemy patrzeć (np. prowadząc samochód lub idąc ulicą), 
  • możemy słuchać i patrzeć, ale nie możemy mówić (np. w metrze czy tramwaju), 
  • możemy patrzeć i obsługiwać manualnie, ale nie słychać (np. w starym, głośnym pociągu), etc. 
Doskonale można wykorzystać ten czas słuchając podcastów, audycji, oglądając seriale, ucząc się z aplikacji mobilnych. Dodatkowo można zmienić język interfejsu naszych urządzeń elektronicznych, czy kont internetowych.

Nie zawsze mamy czas wysokiej jakości, ale ZAWSZE znajdzie się czas niskiej jakości. Olle opisuje to na przykładzie beczki wypełnionej kamieniami. Większe kamienie symbolizują czas wysokiej jakości (na naukę lub inne czynności wymagające naszego skupienia), jedynie ich ograniczona ilość zmieści się do beczki. Natomiast mniejsze, drobne kamyczki są w stanie dość szczelnie wypełnić przestrzenie pomiędzy dużymi kamieniami. Małe kamyczki reprezentują czas niskiej jakości, który zawsze da się "upchnąć" pomiędzy inne codzienne działania. Dzięki temu możemy zyskać nawet od kilku do kilkunastu godzin dodatkowego obcowania z językiem.


 Źródło: Stoonn at FreeDigitalPhotos.net
Musimy też pamiętać, aby nie wykorzystywać czasu wysokiej jakości na te rzeczy, które z powodzeniem możemy wykonywać w czasie o niskiej jakości. Jeśli mamy wolny wieczór tylko dla siebie, bez czekających obowiązków, hałasu i zgiełku, nie słuchajmy muzyki czy audiobooka. Napiszmy zaległy esej lub poćwiczmy sprawność komunikacyjną z zaprzyjaźnionym obcojęzycznym.

Podsumowanie
Teraz nie ma już wymówek, że nie mamy czasu na naukę! Czas znajdzie się zawsze i nie musi on koniecznie oznaczać siedzenia w skupieniu z nosem w podręczniku. E-learning i aplikacje mobilne doskonale wspomagają wykorzystanie czasu niskiej jakości, zatem, do dzieła!
Ostatnio moją uwagę zwróciły 2 teksty dotyczące stylów uczenia się. Od jakiegoś czasu mówi się, że nie ma dowodów naukowych na to, że style uczenia faktycznie wpływają na proces nauki. Według mnie wpływ takowy istnieje, natomiast nie należy ślepo podążać za wytycznymi tych stylów i działać wbrew sobie. Zamiast reguł stylu uczenia się zdecydowanie efektywniej naszą naukę optymalizuje nasz indywidualny model absorpcji. Ale zacznijmy od początku.


Źródło: gameanna at FreeDigitalPhotos.net

Czym jest styl uczenia się?
Przypomnę, że wcześniejsze teorie opisujące style uczenia zakładają 4 modalności - wzrokową, słuchową, kinestetyczną i czuciową, które wpływają na to w jaki sposób (jak efektywnie, jak szybko, jak trwale) przyswajamy informacje. Nowsze idee mówią o 7 lub 8 stylach opartych na inteligencji wielorakiej. Inne teorie postulują brak istnienia stylów uczenia się, nazywając je wręcz mitem. 

Czy Kobiety mają łatwiej?

Czy Kobiety mają łatwiej? W kwestiach organizacji i realizacji celów językowych z pewnością tak, od kiedy mogą korzystać z Happy Plannera.

happy planner, slowlingo, slow, planner

Drogie Panie (i Panowie też)!

Happy Planner to autorski organizer stworzony dla kobiet, które chcą lepiej zarządzać realizacją nawet najbardziej wymagających życiowych planów. Natknęłam się na niego kilka miesięcy temu i muszę przyznać, że z niecierpliwością czekałam na kolejną edycję, 2016. Ciekawa byłam, czy narzędzia do organizacji czasu i realizacji planów zawarte w plannerze faktycznie będą skuteczne. Jest to fajna alternatywa dla tych z Was, które wolą planować na papierze i lubią pisać odręcznie, a którym nie koniecznie odpowiadają kalendarze czy organizery elektroniczne, jak polecane przeze mnie Trello.


Ostatnio wreszcie udało mi się dokładnie przeanalizować Happy Planner oraz prezentowane narzędzia wspomagające dążenie do celu i postanowiłam podzielić się z Wami moimi uwagami.
Szczegółowe informacje dotyczące pełnej zawartości i filozofii Happy Plannera znajdziecie tutaj. Ja skupię się tylko na tych elementach, które według mnie doskonale wspierają realizację celów językowych.

Happy Planner

Happy Planner poprzez odpowiednio sformułowane pytania pomaga szczegółowo opisać nasze cele długoterminowe - roczne. Wraz z mapą celów oraz planami idealnego dnia, priorytetami i codziennymi rytuałami, które musimy szczerze i wyczerpująco uzupełnić. Następnie możemy w pełnej świadomości tego, co dla nas ważne, zabrać się za planowanie konkretnych działań, które przybliżą nas do rzeczy, na których nam naprawdę zależy. Poza realizacją celów, twórczynie Happy Plannera zadbały byśmy nie traciły z oczu praktyki wdzięczności, codziennych przyjemności i zdrowia. Wszystkie te elementy mają za zadanie poprawić jakość naszego życia, a w konsekwencji sprawić, by realizacja celów była efektywniejsza.

happy planner, slowlingo, slow, planner

happy planner, slowlingo, slow, planner

happy planner, slowlingo, slow, planner

happy planner, slowlingo, slow, planner

30-dniowe wyzwania

Jak ma się to do nauki języków? Poza celami rocznymi, bardzo ciekawe są 30-dniowe wyzwania, szczegółowo opisane miesięczne cele wraz z kartami pielęgnacji, które pozwalają precyzyjnie monitorować i pilnować ich realizacji. Wystarczy uzupełnić działania, które powinniśmy realizować każdego (lub zależnie od planu nauki) dnia. 

Karta pielęgnacji celu funkcjonuje jak check-lista niezbędnych do sukcesu działań. Wszystkie spisane są w jednym miejscu, a my możemy dokładnie, dzień po dniu, śledzić ich realizację. Idealnie nadaje się to do motywowania i wspomagania nas w codziennej nauce języków, szczególnie, że to narzędzie prowadzi nas do realizacji celu metodą małych, łatwych w realizacji kroków.

happy planner, slowlingo, slow, planner


Dzięki 30-dniowym wyzwaniom nie tylko będziemy mogły rozsądnie zaplanować naukę i jej elementy, ale też nie stracimy z oczu naszego celu. Oczywiście po uprzednim ustaleniu go metodą SMART. Dla przypomnienia: szczegółowe informacje o określaniu celu nauki znajdziecie w poście Biznesowo o językach. Część druga: Optymalizacja celu.

Od kilku dni codziennie śledzę realizację małych kroków, przybliżających mnie do mojego celu. Nie ukrywam, nie łatwo jest przyznać się czarno na białym, że dziś czegoś nie dopilnowałam i nie starczyło mi silnej woli lub determinacji by zrealizować plan. Działa to jednak bardzo motywująco i naprawdę pozwala spojrzeć krytycznie na samozaparcie lub jego brak. Wśród moich celów językowych jest w tym roku m.in. dalsza nauka niemieckiego. 30-dniowe wyzwanie pozwoli mi spokojnie rozpocząć realizację tego celu i utrzymać rękę na pulsie. Poniżej przykładowe Wykonalne Zadania - codzienna checklista dla (uproszczonego) celu "nauka niemieckiego" (plan ten zastosować można oczywiście do nauki każdego języka):
  • powtarzać materiał przez min. 30 minut 
  • wprowadzać nowy materiał przez min. 1 godzinę dziennie 
  • zastosować metodę Pomodoro 
  • obejrzeć niemieckojęzyczny filmik na YouTube (np. vlog), min. 10 minut 
  • przeczytać min. 1 artykuł po niemiecku (np. Spiegel Online) 
  • ćwiczyć na głos (w formie monologu) sytuacje po niemiecku 
  • napisać krótki wpis na bloga po niemiecku (min. co 3 dni) 
  • etc...
Zaznaczając, które z działań udało nam się danego dnia przeprowadzić, mamy większą kontrolę nad naszym procesem nauki.

Nawyki

Kolejnym elementem Happy Plannera, który uważam za bardzo pomocny w nauce, jest propagowana idea budowania nawyków. Nawiązuje do poruszanej również przeze mnie książki Siła nawyku (Charles Duhigg), o której wspominam w poście o budowaniu i kultywowaniu rutyn: Biznesowo o językach: Część siódma - rutyny. Nawyki to to samo, co rutyny :)


happy planner, slowlingo, slow, planner


Zatem, drogie Panie, do realizacji celów językowych! Być może Happy Planner okaże się ciekawym rozwiązaniem również dla Was. Panowie, nie martwicie się, dla Was na pewno też coś się znajdzie.  Pozdrawiam i trzymam kciuki za noworoczne plany językowe!
Od publikacji ostatniego postu minęły nieco ponad 3 tygodnie. W tym czasie na pewno przeanalizowaliście już Wasz standardowy dzień i wyeliminowaliście czynności zbędne, zjadające cenny czas. Był to krok pierwszy w skutecznym dysponowaniu własnym czasem. Teraz możecie go przeznaczyć na całą masę przyjemności: spacery po lesie (ok, może niekoniecznie w taką pogodę), gotowanie, czy oczywiście naukę języków.


Źródło:stockimages at FreeDigitalPhotos.net
Dziś pora na krok kolejny - rutynowe i zautomatyzowane działania. Rutyna pozwala kontrolować co i kiedy robimy. Automatyzacja natomiast sprawia, że działamy szybciej i efektywniej. 

W ostatnim poście z serii "Biznesowo o językach" pisałam jak radzić sobie z nagłymi "ważnymi" sprawami, które kradną nasz czas przeznaczony na naukę. Dziś skupimy się na innej kwestii, mianowicie na tym, jak ogólnie zarządzać naszym czasem i codziennymi obowiązkami, by czasu na naukę mieć tyle, ile nam potrzeba.

Wystarczą 2 proste kroki i trochę silnej woli ;-) Dziś zajmiemy się krokiem numer 1 - eliminacją zbędnego!

Źródło: start08 at FreeDigitalPhotos.net

Adaptive Learning

Czy słyszeliście pojęcie Adaptive Learning? Dla tych, dla których jest ono obce, wyjaśniam pokrótce o co chodzi. Adaptive Learning to nic innego, jak mocno spersonalizowany proces uczenia, wspomagany rozwiązaniami technologicznymi. System e-learningowy, podszyty złożoną analizą danych o naszej nauce, na podstawie naszych wyników, personalizuje materiał, który jest nam w kolejnym kroku podawany, by ćwiczyć i wzmocnić wiedzę w obszarach trudnych dla nas. Według Pearson (angielska) definicja brzmi następująco: 
[...] Adaptive learning works by assessing student performance and activity in real time. Then, using data and analytics, it personalizes content to reinforce concepts that target each student's particular strengths and weaknesses [...].
Źródło: tiverylucky at FreeDigitalPhotos.net 


No More Books, No More Pencils

Do (wreszcie) napisania tego postu zainspirował mnie ostatnio przeczytany artykuł "No More Books, No More Pencils". Sporo mówi się o Adaptive Learning, jednak wciąż traktuje się go nieco jako pieśń jutra w kwestii języków. Bo o ile w przypadku przedmiotów ścisłych ("No More Books, No More Pencils" także o tym wspomina, przedmioty z grupy STEM) Adaptive Learning można zastosować bez większych trudności, o tyle w przypadku języków panuje spory sceptycyzm. Nawet sam autor tego tekstu stwierdza, że w językach jest to problematyczne:
The best machine-learning software is also beginning to get better at recognizing human speech and analyzing some aspects of writing samples, but natural language processing remains at the field’s far frontier.
Idąc dalej tym tropem warto przytoczyć również wątpliwości Philip'a Kerr, autora podręczników do nauki języka angielskiego, który też nie podchodzi optymistycznie do idei Adaptive Learning w językach:
The first problem, as I explored in a previous post, is that language is a messy, complex system: it doesn’t lend itself terribly well to granularisation. The second problem is that language learning does not proceed in a linear, hierarchical way: it is also messy and complex. The third is that ‘language learning content’ cannot simply be delivered: a process of mediation is unavoidable.
Ja również uważam, że jest to dość złożona kwestia. Skomplikowanie w nauce języka polega na wielu przeplatających się zależnościach semantycznych i gramatycznych oraz jednoczesnym scaffoldingu (ang. - rusztowanie) w podawaniu jednostek informacyjnych, które budują rozumienie i znajomość języka od fundamentów, poprzez kolejne poziomy umiejętności. 

Dodatkowo, wiedza musi zostać przyswojona i przepracowana. Musi być ćwiczona i stale podawana doświadczeniom i eksperymentom, które stanowią element procesu nauki języka. Na dzień dzisiejszy opisywany powyżej Adaptive Learning nie jest gotów sprostać tym wymaganiom.

Rozwiązania obecne na rynku

Pearson English twierdzi jednak, że w swoim MyLanguageLabs stosuje Adaptive Learning. Po przejrzeniu jednak kilku zestawów ćwiczeń an przykładzie języka angielskiego i przeanalizowaniu możliwości i funkcjonalności programu, uważam, że są jeszcze dalecy od pełnego Adaptive Learning sprawdzającego się w przedmiotach STEM.

Czy w takim razie możliwe jest już teraz zastosowanie Adaptive Learning w nauce języków? Według mnie tak. Oczywiście nie do końca w dowolnej formie, ale jeśli przyjmiemy za klucz optymalizację procesu naszej nauki na podstawie naszych dotychczasowych postępów to to już się dzieje i to od dawna. 

Mam na myśli różne metody optymalizacji powtórek. Metody te, wykorzystując naukowo opracowane algorytmy, pozwalają na powtarzanie tylko tego materiału, z którym do tej pory mieliśmy problem i który według komputerowych wyliczeń ma największe szanse zostać przez nas zapomniany. W ten sposób uczymy się tylko tego, czego musimy. Pozwala to oszczędzać czas i nie obciąża naszego mózgu pozorną nauką rzeczy, które już umiemy lub pamiętamy. "Wadą" takiej formy Adaptive Learning jest konieczność systematycznej pracy i nauki, by wyliczenia dotyczące naszej nauki były rzetelne. Osobiście uważam to za zaletę metody, ale głosy są niestety podzielone.

A co Wy myślicie o Adaptive Learningu? Jakie są Wasz doświadczenia? Czy stosowaliście metody optymalizacji powtórek? Co o tym sądzicie?
Zoptymalizowaliście dokładnie opisany cel nauki? Zaplanowaliście sam proces nauki, wyszczególniając etapy, zadania, przypisując zasoby? Użyliście metody organizacji i zarządzania zadaniami? Świetnie! Pamiętajcie, by sprawdzać aktualność celu i optymalizować go na bieżąco, analiza aktualnych ryzyk jest niezbędna by eliminować i minimalizować potencjalne problemy, które mogą zakłócić nasz postęp. 

Chciałabym dziś polecić dwa narzędzia, które pomogą zapanować nad zdarzeniami losowymi w naszym życiu i zachować nam plan nauki. Gdy pojawia się nagle coś nieprzewidzianego, co może potencjalnie mieć większy priorytet niż nasza aktualna nauka powinniśmy podejść do tego zdarzenia w dwóch krokach: spróbować zastosować dla niego Prawo Parkinsona, a jeśli nie możemy tego zrobić, ustalić priorytet według Matrycy Eisenhowera (oba opisane poniżej). Zapraszam do lektury.



Praca się rozciąga

Pierwszym niezwykle przydatnym narzędziem jest świadomość Prawa Parkinsona. Mówi ono, że praca (zadanie) zajmuje cały czas, jaki na nią przeznaczymy. Oznacza to generalnie, że nie ważne czy na zadanie mamy tydzień, dwa, czy miesiąc. Wykonanie rozciągnie się w czasie do dnia ostatniego i nie ukończymy zadania wcześniej. Zasada ta oznacza też zjawisko odwrotne: jeżeli damy sobie mniej czasu na coś, i tak będziemy w stanie to w danym czasie wykonać. Słyszałam kiedyś powiedzenie, że najbardziej zajęci ludzie na świecie mają czas na wszystko. Zgadzam się z tym.

Ciekawie zjawisko to opisane jest w książce "4-godzinny tydzień pracy", autorstwa Timothy Ferriss'a (2011. MT Business. Warszawa). Oczywiście samo zjawisko znane jest od dawna i często stosowane w zarządzaniu projektami. Ferriss pisze: 
"Zgodnie z Prawem Parkinsona zadanie zyskuje na ważności i stopniu skomplikowanie proporcjonalnie do czasu poświęconego na jego realizację. Na tym polega magia krótkich terminów. Jeśli dam Ci dwadzieścia cztery godziny na wykonanie projektu, presja czasu zmusza Cię do skoncentrowania się na realizacji". (str. 112)
Jeśli więc już wypadnie nam dodatkowe zajęcie, które potencjalnie może zakłócić nasz schemat nauki, najlepiej spróbować "wcisnąć" je w obecny grafik. Według Prawa Parkinsona uda nam się to, bez szkody ani dla tego zadania ani dla naszego procesu nauki. Jeżeli jednak zadanie to lub zdarzenia wymaga od nas poświęcenia mu całego naszego dostępnego czasu, warto ustalić priorytety i zaplanować dalsze działania. W tym pomoże nam matryce Eisenhower'a.

Priorytety

Matryca Eisenhower'a jest dość uproszczoną wersją matrycy ryzyk (przykłady znajdziecie tu), ale na nasze potrzeby w zupełności wystarczy. Dzieli zdarzenia według ważności i pilności i proponuje 4 podejścia. Poniższa grafika przedstawia podział i generyczne rozwiązania.



Oczywiście zanim przyporządkujemy zdarzenia do naszej matrycy, musimy zdecydować jaką mają wagę i pilność. Jak to zrobić najefektywniej? Zazwyczaj nie mamy wątpliwości, które rzeczy są w życiu ważne, a które ważniejsze (wiadomo, ze zdrowiem czy Urzędem Skarbowym nie ma żartów), ale nie zawsze wszystkie te zdarzenia są równie pilne. W takich sytuacjach dobrze zastanowić się jakie będą faktyczne konsekwencje odłożenia naszej nauki na późniejszy moment i czy musi się to zadziać teraz. Odpowiedzmy sobie na następujące pytania:
  • Czy jeżeli jednak nie pouczę się dziś, to czy jutro, pojutrze nie wypadnie coś równie ważnego lub ważniejszego jak to, co wypadło dziś? 
  • Czy nauka znów nie odwlecze się w czasie? 
  • Czy będę w stanie nadrobić zaległości, a jeśli nie, to czy jestem w stanie pozwolić sobie na zmianę deadline'u dla mojego celu?

Jeżeli nie chcemy stracić naszego językowego celu z oczu, dobrze faktycznie korzystać z rozwiązań w matrycy Eisenhower'a. Szczególnie istotne jest delegowanie tych zadań, których nie musimy wykonywać osobiście, które są dla nas jednak mniej ważne. O tym również dość obszernie pisze Tim Ferriss.

Pamiętajmy też, że nasza nauka powinna być dla nas istotna, bo prowadzi nas do konkretnego celu, który ulepszy nasze życie, a nauka sama w sobie jest potężnym ćwiczeniem intelektualnym. Nie powinniśmy zatem łatwo spychać na dalszy plan nauki, do czego mamy tendencję wobec codziennego natłoku przeróżnych spraw. Utrzymanie motywacji poruszałam już w artykułach o inspirujących cytatach motywacyjnych oraz o rutynie drobnych przyjemności, zachęcam do odświeżenia :)

Podsumowując

Regularne stosowanie narzędzi biznesowych, w tym matrycy Eisenhowera czy stosowanie minimalizacji przeznaczanego czasu zgodnie z Prawem Parkinsona, oraz solidne planowanie bieżącego czasu, pozwala zapanować nad nieprzewidzianymi kolejami dnia codziennego.

Pozdrawiam i trzymam kciuki za Wasze zarządzanie czasem.

MOOC

Jestem ogromną zwolenniczką metanauki - uczenia się języków poprzez uczenie się innych rzeczy, które są nam również po drodze. Jeżeli posługujecie się językiem na poziomie średnio-zaawansowanym to spokojnie możecie pokusić się o udział w kursie typu MOOC - Massive Open Online Courses. 



MOOCi oferują bezpłatne kursu z rożnych dziedzin, zarówno akademickich, jak literatura, nauki społeczne, psychologię czy socjologię, jak i tych, omawiających zagadnienia komercyjne: np. zarządzanie, strategię, marketing czy finanse.

Czego można się nauczyć?

Naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Moją ulubioną platformą oferującą kursy typu MOOC jest Coursera. Sama przerobiłam tam kilka fascynujących kursów, np. z zakresu gamifikacji, historii kina, czy gier video.

Od jakiegoś czasu Coursera oferuje też kursy w językach innych niż angielski, np. hiszpańskim (oto kilka przykładów):
ale też w chińskim, francuskim czy rosyjskim.

Ucząc się z MOOCami doszkolimy się w interesującej czy potrzebnej nam tematyce a dodatkowo zyskamy doskonały sposób by poznać słownictwo tematyczne i podszlifować ogólną znajomość języka! Nic tylko się uczyć!

Polecam serdecznie!