Lubię gramatykę
Mam to szczęście należeć do osób, które nie mają trudności z nauką języków. Rozumiem zasady, jakimi rządzi się gramatyka, wyczuwam intuicyjnie dlaczego i o co chodzi. Nie jest jednak tylko "różowo". Jeśli mam nauczyć się odmiany, muszę ją zobaczyć, rozpisaną, na papierze. Z wyróżnionymi końcówkami. Najlepiej w książce, żebym zawsze łatwo mogła odnaleźć miejsce, stronę, gdzie ta informacja się znajduje. Jeśli mam zrozumieć i zapamiętać szyk zdania również potrzebuję reprezentacji graficznej. Ze strzałkami, kolorami. I też najlepiej w książce.
Nowoczesna nauka bez nauki?
Co niektórzy propagatorzy "nowoczesnego" uczenia się z pewnością zakwestionują te "tradycyjne metody". Przecież teraz wszystko jest elektroniczne i można się nauczyć języka z apci z obrazkami, pojedynczymi słówkami i społecznością innych osób, które również wierzą w magiczne działanie mobilnych aplikacji. Owszem, można ćwiczyć, rozwijać, "dirillować" (ang. "drill" oznacza wielokrotne powtarzanie tych samych treści w celu opanowania ich), ale nabyte już wcześniej umiejętności i wiedzę, ewentualnie a priori pracować interaktywnie z treściami, które pozwolą później zrozumieć złożoność języka, ale nie nauczą w danej chwili.
Nie myślcie, że nie popieram e-learningu, czy m-learningu. Wręcz przeciwnie, propaguję, stosuję i rozwijam. Jednakże w całej tej szalonej euforii nie można zapominać, że największą zaletą e-learningu jest możliwość dostosowania treści i metod do indywidualnych preferencji. I to musimy robić, budując i rozwijając nasze modele absorpcji. Jeśli potrzebujemy tabelkę z odmianą, pochłońmy tę wiedzę w sposób dla nas przystępny — dla mnie poprzez analizę schematów graficznych i przypięcie do tego logicznych zasad. Gdy już przeprocesuję te informacje mogę do woli ćwiczyć i ćwiczyć i ćwiczyć w dowolnej formie elektronicznej. Muszę jednak wiedzieć, skąd bierze się dana forma i dlaczego mam jej użyć. Brak takiej wiedzy mnie dezorientuje i irytuje.
Dlatego sięgam po książkę, schemat, rozpisane zasady gramatyczne. A skąd taki tytuł tego posta? Moje wszystkie odczucia i opinie związane z propagacją u dorosłych naturalnego uczenia się języka, tj. uczenia się tylko poprzez ekspozycję na język (np. podczas pobytu w innym kraju), są wspaniale wyrażone w artykule The Guardian "I need a verb table, I can't learn Spanish with just a smartphone". Autor Alan Haburchak zauważa, że nie potrafi uczyć się bez struktury, bez wiedzy i rozumienia dlaczego, tylko w ten sposób potrafi i tym samym chce się uczyć.
Jestem dorosła, nie jestem już dzieckiem
We wszystkich wspaniałych ideach głoszących naukę poprzez naturalną ekspozycję zapomina się wciąż o jednej, niezwykle istotnej rzeczy. Nie jesteśmy już niemowlakami, nasze mózgi są w pełni rozwinięte, a umiejętność analizowania i przetwarzania danych w sposób świadomy wymusza na nas podanie tych danych w sposób ułatwiający procesowanie informacji. Na co dzień nasze mózgi wykonują ogrom pracy. Wymaganie od nich podświadomego odnajdywania i wyłapywania zasad gramatyki, przetwarzania ich na zrozumiałe schematy i internalizowania w przystępny dla nas (i naszych mózgów) sposób jest wymaganiem nazbyt wygórowanym. Nasze mózgi potrzebują maksymalnie uproszczonych danych, w postaci schematów, grafik, rzeczy, które uznają za logiczne (dla każdego logika może oznaczać co innego). Dzięki takiemu odciążeniu mogą skupić się na najważniejszej rzeczy — absorbowaniu i internalizowaniu informacji. Dlatego tak ważne jest wypracowanie własnych modeli absorpcji. Tylko właściwe ich dobranie sprawi, że nasz mózg będzie przyswajał wszelkie nowe informacje dużo lepiej.
A czy Wam wystarczy tylko aplikacja na komórce? Podzielcie się swoimi doświadczeniami i modelami absorpcji!