Rozmówki? A co to takiego?

Piszę tego posta niejako z nostalgią dla spraw straconych, bo trochę tak ma się sytuacja rynku książek, ale stwierdziłam, że mimo wszystko warto zaproponować Ci to nieco inne podejście do nauki.

Pamiętasz jeszcze w ogóle rozmówki? Wiesz co to? W czasach aplikacji mobilnych (które polecam i uwielbiam) oraz wszech-dostępnego internetu warto czasem wrócić do rozwiązań analogowych: błyszczącego papieru, ładnych zdjęć i wolności od rozładowanej baterii lub słabego zasięgu.

Na dobry analogowy początek: rozmówki

Zastanawiasz się czasem od czego zacząć naukę języka obcego? Nie masz jeszcze pewności, czy chcesz inwestować czas i pieniądze, nie wiesz, czy język Ci się spodoba. A może Twój cel to dogadać się w hotelowej recepcji, w barze, w taksówce. W takiej sytuacji idealnym rozwiązaniem dla Ciebie będą rozmówki. Ale uwaga, nie byle jakie. Wybór tych odpowiednich wcale nie jest banalny.

slowlingo, nauka języków, rozmówki, jak się uczyć?

Rozmówki to nie wszystko

Nie chodzi wcale o to, by z księgarnianej półki chwycić pierwsze lepsze rozmówki. Z zasady surowa forma rozmówek sama w sobie nie zachęca do nauki. Warto poszukać czegoś, co zaoferuje nam więcej niż jedynie dwa tematyczne rzędy słówek z zapisem fonetycznym.

Co lepsze rozmówki są praktycznie mini-podręcznikami, zawierają objaśnienia leksykalne i gramatyczne, zdjęcia, grafiki, ciekawostki. 

Pokażę Wam dziś 3 typy rozmówek, opiszę ich wady oraz zalety a gdzieś w treści postu umieszczę niespodziankę 😄- tylko dla dokładnych i wytrwałych czytelników 📖. Do dzieła.

Rozmówki na wypasie

Rozmówki, które widzisz poniżej, reprezentują 3 różne poziomy atrakcyjności, funkcjonalności oraz przydatności.

slowlingo, nauka języków, rozmówki, jak się uczyć?
  • Harald G - najprostsze, rozmówki ze słowniczkiem.
  • Pons - Rozmówki ilustrowane niderlandzkie - słowniczek, objaśnienia, zdjęcia i ilustracje
  • Wiedza i Życie - Hiszpania - Rozmawiaj bez tłumacza (już niedostępne) - pełen zestaw: ciekawostki kulturowe wraz z ilustracjami, objaśnienia gramatyczne i leksykalne no i oczywiście zwroty typowo rozmówkowe.
➽➽➽➽➽➽➽➽➽➽➽➽

➤➤➤
Na pierwszy ogień idą najprostsze i najbardziej tekstowe rozmówki  - szwedzkie. To rozmówki "w starym stylu" - czyli prezentujące słówka oraz frazy wraz z polskimi tłumaczeniami i wymową. Proste i słownikowe. Czy dobre? To zależy. Uważam, że ten styl wydawania czegokolwiek już przeminął, nie jest obecnie ani atrakcyjny, ani szczególnie pomocny przy uczeniu się języków. Może sprawdzić się jako mini słownik na drogę, ale nie jako materiał do nauki.


slowlingo, nauka języków, rozmówki, jak się uczyć?
rozmówki szwedzkie (Harald G - góra) oraz niderlandzkie (Pons - dół)
➤➤➤
Kolejne na liście są rozmówki niderlandzkie (powyżej). To wydanie jest już dużo ciekawsze i o wiele bardziej atrakcyjne. Oprócz fraz zawiera zdjęcia wraz z objaśnieniami i jest graficznie przyjemniejsze, ale używając go wciąż pamiętamy, że to rozmówki. Polecam? Tak, jest to dobre źródło i przyjemnie się z niego korzysta. Moje serce skradła jednak ostatnia propozycja.

slowlingo, nauka języków, rozmówki, jak się uczyć?
rozmówki hiszpańskie, Wiedza i Życie





➤➤➤

Moje serce należy do rozmówek Wiedzy i Życia. Sam tytuł tej publikacji nie nawiązuje bezpośrednio do rozmówek, ale do korzyści, jakie się osiąga korzystając z nich - można opanować podstawy języka i porozumiewać się bez tłumacza. To faktyczny mini-podręcznik codziennych sytuacji.

Rozmówki ogólnie: zalety i wady

Rozmówki mimo, iż ich papierowej formie można zarzucić przestarzałość, mają kilka zalet. Oto one:
  • nie potrzebują prądu ani internetu - przydatne w niektórych miejscach na globie 🌏.
  • mają tematyczne działy 🍶
  • format mini-podręcznika 📕- reprezentacja graficzna, która pozwala lepiej zapamiętać materiał i jest miła dla oka.
  • są przyjazne dla wzrokowców i miło się je trzyma w ręku ✋. Zwiedzanie z rozmówkami w ręku jest może staroświeckie, ale pełne uroku.
 Mają także wady:
  • gdy czegoś w nich nie ma, to nie ma, koniec.
  • chyba już nie są "trendy".

A gdy rozmówek zabraknie...

Niestety, rynek rozmówek powoli umiera, a szkoda, bo to fajna alternatywa dla niektórych sytuacji. Oby były z nami jak najdłużej. Pomimo mojej całej sympatii do papierowych rozmówek, jeśli nie przemawiają do Ciebie, jako elektroniczną alternatywę serdecznie polecam kursy turystyczne oferowane przez busuu w ramach konta premium. Ta rekomendacja chyba nikogo już nie zaskoczy.

Na koniec bonusik: poniżej zdjęcie rozmówek hiszpańskich, które przed wieloma laty były moim pierwszym kontaktem z językiem hiszpańskim (oper mydlanych nie licząc). Rok wydania: 1981 😏 

slowlingo, nauka języków, rozmówki, jak się uczyć?
rozmówki hiszpańskie, wydanie z 1981 roku
Jakie są Twoje doświadczenia z rozmówkami? Podziel się nimi w komentarzu.

Życie zaczyna się po 30-tce

Tak mówią... U mnie na pewno nastąpiła rewolucja, ale i wcześniej już sporo się działo. Z okazji moich 33. urodzin, zapraszam na garść językowo-podróżniczo-lajfstyle'owych faktów o mnie w mniej więcej chronologicznym porządku.

slowlingo, nauka języków, online, karolina roziewicz
33 fakty o mnie.
  1. Języka angielskiego zaczęłam uczyć się tak wcześnie, że nie pamiętam kiedy.
  2. Języków obcych uczyłam się w takiej kolejności: angielski, niemiecki, niderlandzki, hiszpański.
  3. Języki szwedzki, francuski, norweski i duński również (choć epizodycznie) pojawiły się w moim życiu.
  4. Podstawy angielskiego zdobywałam oglądając Sky One Cartoon Network w oryginale, m.in. seriale Bewitched oraz Josie and the Pussycats.
  5. W czasach popularności kanału Polonia 1 namiętnie oglądałam także japońskie anime: Yattaman, Calendarman i inne.
  6. W podstawówce chciałam znać 27 języków, jak Indiana Jones.
  7. W liceum chodziłam do klasy językowej z rozszerzonym angielskim.
  8. Zdawałam maturę (starą) z angielskiego (pisemną) i niemieckiego (ustną).
  9. Na maturę z angielskiego i studia językowe zdecydowałam się w ostatniej chwili - przed końcem pierwszego półrocza. Wcześniej miałam zdawać historię i iść na archeologię (jak Indiana Jones).
  10. Ze studiów językowych rozważałam: filologie angielską, norweską, niderlandzką oraz klasyczną.
  11. W liceum hiszpański bardzo mi się nie podobał i chciałam się uczyć włoskiego.
  12. Podobnie kiedyś nie mogłam znieść niemieckiego.
  13. Dziś nie cierpię włoskiego i rosyjskiego, uwielbiam niemiecki i hiszpański.
  14. Na drugim roku anglistyki poszłam na filologię norweską i rozpoczęłam równoległe studia. Zrezygnowałam z norweskiego po dwóch tygodniach, bo ze zmęczenia zasypiałam o 19 na siedząco.
  15. Na Erasmusa wyjechałam do Vigo, w Galicji, Hiszpanii. Moim pierwotnym celem było Tromsø w Norwegii.
  16. Po kilku miesiącach pobytu na Erasmusie komunikowałam się po hiszpańsku swobodnie w podstawowych sytuacjach. W powrotnym samolocie rozmawiałam z hiszpańskim biznesmenem.
  17. Moja miłość do języka niemieckiego zaczęła się od Xaviera Naidoo w 2006 roku. Na pierwszy jego koncert pojechałam do Berlina w 2009 r. i od tamtej pory byłam już na (chyba) 6 kolejnych, w różnych częściach Niemiec.
  18. Ze zwiedzonych do tej pory miast w Europie mogłabym mieszkać w trzech: Berlinie, Barcelonie i Rotterdamie.
  19. 23. urodziny świętowałam w Vigo, 27. Paryżu, a 31. w Berlinie.
  20. Kiedyś nie chciałam uczyć. Dziś przekazywanie wiedzy o językach i metodach nauki jest dla mnie zawodowym i osobistym spełnieniem.
  21. Materiały do pracy magisterskiej z anglistyki zbierałam w Roosevelt Study Center w Middelburgu. Pisałam o dziedzictwie kulturowym Holendrów w Stanach Zjednoczonych.
  22. Najodleglejszym odwiedzonym przeze mnie miejscem na świecie jest Kuba, w Europie Gibraltar.
  23. Naukę niderlandzkiego podjęłam głównie dlatego, że uczelnia oferowała darmową specjalizację. Fascynacja językiem i krajem przyszła później.
  24. Gdy zdawałam na studia na filologii niderlandzkiej, wciąż zastanawiałam się nad norweskim. Górę jednak wziął rozsądek i listą za i przeciw zdecydowałam kontynuować język ze specjalizacji - niderlandzki. Nie żałuję.
  25. Jestem autorką różnych materiałów do nauki języków, w tym samouczka do nauki niderlandzkiego.
  26. Po angielsku mówię z amerykańskim akcentem, po niderlandzku z holenderskim, a po hiszpańsku i niemiecku ze swoim własnym.
  27. Wciąż mam wiele papierowych słowników, których już nie używam, ale nie mam serca się pozbyć.
  28. Z hiszpańskiego mam certyfikat językowy na poziomie B2, a z niderlandzkiego na C1. 
  29. W kulinarnej kulturze Niderlandów najbardziej lubię wiśniowego Kriek'a oraz gulasz z frytkami.
  30. Do moich ulubionych anglojęzycznych seriali należą: Friends, Frasier, Breaking Bad, The Big Bang Theory. Polecam także ze względu na warstwę językową!
  31. Potrafię płynnie wypowiedzieć następujące słowa: floccinaucinihilipilification oraz antidisestablishmentarianism.
  32. Moim największym podróżniczym marzeniem jest wyprawa do Peru. Zbieram na nie środki finansowe oraz lingwistyczne.
  33. Co do moich językowych planów na pierwszym miejscu są: opanowanie hiszpańskiego i niemieckiego na zaawansowanym poziomie, a potem może powrót do języków skandynawskich. Gdzieś z tyłu głowy kołacze mi się również japoński, ale to bardzo odległe plany.
Uuuffffff... To chyba już wszystko. Jak widzicie moje życie od początku naszpikowane było językowo-kulturowymi elementami. Mam nadzieję, że miło spędziliście tę chwilę i poznaliście mnie nieco bliżej.

W komentarzach czekam na Wasze ciekawe historie językowe z życia wzięte!

Czas na certyfikat


W zależności od języka i typu certyfikatu  terminy poszczególnych sesji wypadają bardzo rożnie. W przypadku niektórych egzaminów (np. TOEIC) sesje organizowane są nawet na życzenie o ile zbierze się grupa, a inne egzaminy i tak organizowane są przez cały rok, kilka razy w miesiącu (np. Cambridge). 

Ja certyfikaty językowe (niderlandzki → CNaVT i hiszpański → DELE) zdawałam w maju, dlatego na dwa miesiące przed majowymi sesjami postanowiłam przybliżyć Ci kilka prostych trików pozwalających optymalnie przygotować się do egzaminów w ciągu kilku miesięcy. Czasu jest niewiele, ale jeśli się przyłożyć, można nadrobić zaległości.

O tym, jakie konkretnie certyfikaty do różnych języków polecam napiszę jeszcze w przyszłości. Na ten moment zapraszam na kilka rozwiązań, które sprawdzą się bez względu na język i typ egzaminu.

Zanim zdecydujesz się na egzamin językowy...

Zanim zdecydujesz się zdawać certyfikat językowy, upewnij się, że Twój poziom języka pozwoli Ci go zdać. Dotyczy to w szczególności tych egzaminów, które wyjściowo zdaje się na konkretnym poziomie. Jeśli dopiero rozpoczynasz naukę danego języka, nie rzucaj się na głęboką wodę i nie celuj od razu w poziom zaawansowany, to oczywiste. Ale działa to jednak także w drugą stronę: nie zdawaj certyfikatu na najniższym poziomie A1, nie warto. O ile sytuacja tego od Ciebie nie wymaga (np. studia czy praca), polecam wstrzymać się z podchodzeniem do egzaminów językowych przynajmniej do osiągnięcia poziomu B1. Taki certyfikat ma większą wartość, gdyż odzwierciedla już całkiem funkcjonalną znajomość języka.

slowlingo, nauke języków, certyfikat językowy,

Nieco inaczej sprawa ma się z certyfikatami poziomującymi, czyli takimi, które nie stwierdzają, czy Twoja znajomość języka jest na danym poziomie czy nie, ale ogólnie określają Twój poziom. Tu także polecam odczekać, ale w tym przypadku ryzyko niezdania praktycznie nie istnieje. Chyba, że faktycznie masz poziom "0". 

Jak przygotować się do certyfikatu językowego?

Wiadomo oczywiście, że kluczowa jest wiedza. Jednak jakby nie patrzeć, egzamin certyfikacyjny jest stresującą sytuacją, która może nie odzwierciedlić Twoich faktycznych umiejętności. Dlatego warto sobie pomóc. Potraktuj przygotowanie się i zadawanie certyfikatu jako mini projekt. Zaplanuj działania i dobierz zasoby. Na przygotowanie do samego już certyfikatu daj sobie 2-3 miesiące.

W erze komputeryzacji i Internetu łatwo zapomnieć, że technologii nie będzie pod ręką podczas egzaminu: by sprawdzić słówko, czy pisownię trzeba będzie poszukać we własnej głowie. Dlatego warto dobrze się do tego przygotować i przypomnieć sobie niektóre analogowe sposoby.

1. 
Zabrzmi to być może banalnie, ale naprawdę działa - przećwicz zdawanie egzaminu na przykładowych zestawach. Często pojawia się bezpodstawny zarzut, że bez sensu jest konieczność przećwiczenia formatu egzaminu. Każdy egzamin musi mieć mniej lub bardziej złożoną formę i należy się z nią zapoznać wcześniej, by podczas samego egzaminu nie tracić czasu i nerwów na orientowanie się o co w tym wszystkim chodzi, po prostu. Przez cały czas pozostały do egzaminu, przynajmniej 2-3 razy w tygodniu przerabiaj zestaw egzaminacyjny.

2.
Inną korzyścią płynącą z przerabiania przykładowych zestawów egzaminacyjnych jest fakt, że często stanowią je egzaminy z ubiegłych lat. Tematy i zagadnienia często powtarzają się. Tak też było w moim przypadku. Dzień przed ustną częścią egzaminu DELE przerabiałam z lektorką (i egzaminatorką DELE) temat wpływu gier oraz ich roli w rozwoju i edukacji młodych ludzi. Bardzo podobny temat wylosowałam kolejnego dnia na egzaminie 😄😄😄.

3.
Niezwykle przydatne są właśnie lekcje przygotowawcze z egzaminatorem danego certyfikatu. Taki lektor zwróci Twoją uwagę na powtarzające się u zdających problematyczne kwestie i często popełniane błędy. Skupi się na tych aspektach, które są Twoją mocną stroną i podpowie jak ominąć te słabsze. Znajdź doświadczonego egzaminatora zawczasu. Umów się już wcześniej (min. 1-2 miesiące przed rozpoczęciem przygotowań) na serię zajęć przygotowawczych, na ostatnią chwilę możesz mieć problem ze znalezieniem wolnego lektora.  

4.
Znajdź dobry podręcznik przygotowujący do certyfikacji. Będą w nim zebrane typy zadań, kluczowe słownictwo i podpowiedzi gramatyczne. Wszystko podane w taki sposób, by skupić najważniejsze elementy w jednym miejscu. O rekomendacje poproś lektora/egzaminatora. Przygotowując się do DELE korzystałam z podręcznika Prisma Fusión B1+B2 i bardzo go sobie chwalę.

5. 
Przygotuj się dobrze na część ustną i pisemną. Koniecznie dobrze opanuj klasyczne i charakterystyczne dla danej formy frazy i zwroty, kolejność pojawiania się ich w wypowiedziach. Nawet jeśli będziesz mieć problemy z samą treścią, utrzymując schemat sprawisz dobre wrażenie.

6.
Bardzo dużo pisz. O tym, że to doskonałe ćwiczenie językowe wspominałam już w tym poście. Jeśli zazwyczaj piszesz na komputerze, koniecznie poćwicz pisanie ręczne. Pamiętaj, że nie będziesz mieć pod ręką sprawdzania pisowni, ani możliwości wykasowania wykreślonych elementów. Zazwyczaj nie ma czasu na pisanie na brudno, więc całą procedurę (oraz frazy i style) musisz mieć w małym palcu.

7. 
Minimum tydzień przed egzaminem zanurz się w język: słuchaj języka, oglądaj, czytaj, rozmawiaj, choćby ze sobą minimum kilka (5-6 lub więcej) godzin dziennie. Możesz ćwiczyć frazy z punktu 5. To niezmiernie przydatny i ważny etap. Jeśli do tej pory jeszcze Ci się to nie udawało regularnie, to ostatni dzwonek. To również polecam z własnego doświadczenia.

8.
Ucz się regularnie i intensywnie przez te 2-3 miesiące. Teraz nie ma czasu na odpuszczanie sobie. To gwarantuje Ci optymalne przygotowanie do egzaminu. A tylko naprawdę dobre przygotowanie obniży poziom stresu i niepokoju podczas samego egzaminu. Ja spędzałam ok. 2-3 godziny dziennie w czasie wysokiej jakości przez 2 miesiące przed egzaminem DELE.


Jeszcze tylko obrobina szczęścia

Jeśli sumiennie zastosujesz się do powyższych rad, pozostaje Ci już tylko liczyć jeszcze na odrobinę szczęścia, bo, bez względu na Twoją faktyczną wiedzę, szczęście zawsze się przyda - choćby przy losowaniu ulubionego tematu 😉. Powodzenia!

Wiosna, wiosna...

Wiosna zbliża się wielkimi krokami i jest to według mnie idealny czas, by podjąć naukę języka. Okoliczności są jeszcze bardziej sprzyjające niż Nowy Rok i szum postanowień, bo jest więcej słońca, jest cieplej i po zimie zaczyna nam się wreszcie chcieć!

Ten czas również osobiście kojarzę mocno z nauką języków: przygotowania do matury z angielskiego i niemieckiego, późniejsza nauka niemieckiego i rozkwit mojej miłości do tego języka na studiach (sprawka Xaviera Naidoo + moja historia z niemieckim w tle → tutaj od 15:25.). Dalej nauka hiszpańskiego na Erasmusie w Vigo (Galicja, Hiszpania) i intensywne przygotowania do DELE kilka lat później. Wszystko to działo się na wiosnę. A! No i certyfikaty językowe z niderlandzkiego uplasowały się o tej porze roku. 

Jeżeli Ciebie również kusi nauka nowego języka na wiosnę i szukasz inspiracji, ten post Ci je dostarczy. Zapraszam.

Nie samym angielskim człowiek żyje

Uwielbiam język angielski i doceniam to, w jaki sposób jego dobra znajomość wpływa każdego dnia na jakość mojego życia. Pomimo tego, nie uważam wcale, że każdy musi angielski znać na zaawansowanym poziomie, czy nawet lubić ten konkretny język. Więcej na ten temat napisałam w gościnnym artykule opublikowanym przez Blogi językowe i kulturowe na początku lutego. Nie będę zatem rozwijać tego tematu tutaj, ale zachęcam Cię gorąco do przeczytania oryginalnego postu.

Jak wybrać język? 

Z dużym prawdopodobieństwem masz swoje preferencje i wiesz, jakiego języka chcesz się uczyć. Ale jeśli wciąż się zastanawiasz nauka jakiego język wniosłaby powiew świeżości do Twojego życia, warto rozważyć kilka czynników. 

Inspiracją może być chociażby wybór nowego mniej lub bardziej egzotycznego miejsca zamieszkania, zmiana pracy czy cel wakacyjnych podróży. I o ile to ostatnie jest relatywnie mało skomplikowanym wyborem życiowym o niewielkich konsekwencjach, o tyle przeprowadzka na dłużej/na stałe do innego kraju ma dużo dalej idące skutki. W tym przypadku trzeba się dobrze zastanowić.

slowlingo, nauka języków, niderlandzki
Amsterdam: pixabay.com
Ciekawym kryterium wyboru  nowej lokalizacji może być poziom jakości życia. Ostatnio pojawia wiele analiz tego aspektu. Na licznych listach "najprzyjaźniejszych miast świata" przewijają się zazwyczaj te same metropolie. Przodują tam (w różnej kolejności):
  • Kopenhaga
  • Berlin
  • Toronto
  • Vancouver (podobno najpiękniejsze miasto Kanady)
  • Amsterdam
  • Rotterdam
  • Wiedeń
  • Sztokholm
  • Melbourne
⇰ Dodatkowo ciekawa jest także lista krajów, w których najlepiej prowadzić biznes. Znajdują się tu m.in.:
  • Skandynawia - Dania na 1. miejscu
  • Nowa Zelandia*
  • Hong Kong
  • Singapur
  • Holandia
  • Wielka Brytania
  • Australia
  • Włochy (Mediolan)
* Nowa Zelandia mocno promuje się biznesowo, oferując nawet pokrycie kosztów wakacji o ile weźmie się udział w rekrutacji w Wellington. Brzmi baaardzo kusząco, prawda?

Jakich (innych) języków warto się uczyć?

slowlingo, nauka języków, kantońsi, mandaryński
sztuka chińska: pixabay.com
Podsumowując powyższe zestawienie stawiam na następujące języki (oprócz angielskiego):
  • niemiecki ♡
  • włoski
  • chiński (kantoński, mandaryński)
  • duński
  • szwedzki
  • niderlandzki ♡

Czy któryś z tych języków jest na Twojej liście? Jakie są Twoje powody, by rozpocząć wiosenną przygodę z nauką języka? Podziel się w komentarzu.

_______________________________________
Źródła:
Dość często dostaję od Was, moich czytelników, zapytania dotyczące Waszych trudności w nauce języków. Piszecie, że próbowaliście już wszystkiego, nic nie działa, a Wy wciąż nie możecie opanować języka odpowiednim poziomie.

Niestety nie jestem w stanie na podstawie maili odpowiadać na wszystkie zapytania indywidualnie. Dlatego postanowiłam wystartować z nowym cyklem postów: Case studies, czyli coachingowe studium językowego przypadku. Raz w miesiącu będę opisywać przypadki osób, które zgłosiły się do mnie z językowym problemem. 

Przedstawię jak za pomocą prostych metod coachingowych udało nam się zdiagnozować źródło trudności z nauką, jakie rozwiązanie przyjęliśmy oraz jaki jest tego rezultat. Wszystkie osoby opisane w postach z tej serii wyraziły zgodę na wykorzystanie ich przypadków. Zapraszam dziś na część pierwszą

Studium językowego przypadku

"Nie mogę się nauczyć" - tak zazwyczaj opisują swój problem z nauką języka osoby szukające u mnie jego rozwiązania. Nie da się ukryć, że taki nazwany problem jest dość szeroki i generyczny. Przyczyn trudności może być wiele i pierwsze, co trzeba zrobić, to znaleźć ich źródło. Często leży ono w zupełnie innym miejscu, niż się spodziewamy. 


slowlingo, nauka języków, coaching językowy
Źródło:pixabay.com
Dziś przedstawię Wam przypadek Przemka, 31-letniego inżyniera, który "od zawsze" uczył się   angielskiego i wciąż stał w miejscu na poziomie średnio-zaawansowanym, a w jego produkcji notorycznie pojawiały się błędy gramatyczne i leksykalne. Przemek planował wkrótce zmienić pracę i wyjechać za granicę, więc poczuł silną motywację, by wreszcie uporać się z problemami językowymi. Tak oto przebiegał jego proces coachingowy. 

Z Przemkiem odbyłam kilka sesji coachingowych online. Już podczas pierwszej udało się wstępnie ustalić, co tak naprawdę stoi na przeszkodzie temu, by nauka języka angielskiego była skuteczna. Przemek tak opisał swoje doświadczenia z nauką angielskiego i tak przedstawił problem ze swojej perspektywy:
Angielskiego uczyłem się od podstawówki. W szkole nie musiałem się wysilać. Na studiach także nie wymagali od nas zbyt wiele. Uważałem, że mój angielski jest na wysokim poziomie, ale zweryfikowała to pierwsza rozmowa rekrutacyjna. Odpadłem z rekrutacji właśnie przez słabą, jak się okazało, znajomość angielskiego. Trochę się załamałem, ale pomyślałem "co to dla mnie", i że na pewno dam radę. Zapisałem się na intensywny wakacyjny kurs do szkoły językowej. Po tym kursie języka znów byłem pewny siebie, rozmowy kwalifikacyjne szły przyzwoicie i w końcu dostałem pracę, która mi odpowiadała. Stwierdziłem, że jest ok i nie muszę się już dalej aktywnie uczyć angielskiego, bo i tak mam kontakt z językiem w pracy. I to faktycznie wystarczało, dopóki nie stanąłem przed możliwością zmiany pracy i wyjazdu zagranicę. Pomyślałem, że po raz kolejny przysiądę do nauki i będzie dobrze. Niestety tym razem nie poszło tak gładko. Wydawało mi się, że mam motywację, że mi zależy, ale jak podchodziłem do nauki to czułem, że mnie to męczy i nie mam ochoty się uczyć, bo przecież znałem angielski. Nie pomagał też fakt, że nie robiłem postępów, czułem, że stoję w miejscu. Zajęcia w szkole językowej stały się męczarnią: dojazdy po pracy, niedopasowany poziom. Zacząłem się frustrować, nauka nie szła, a wizja nowej pracy powoli się oddalała.

"Co przez to rozumiesz"?, czyli pytania coachingowe

Historia Przemka jest standardowym przykładem skutków, ale bardzo różnie bywa z przyczynami problemów. Gdy Przemek się do mnie zgłosił ogólny opis jego problemu brzmiał mniej więcej tak: 
Nauka nie wychodzi mi, a powinna, bo zawsze się udawało. Uczę się przecież non-stop od kilku lat, a wciąż mam to B1, robię błędy i się męczę. Wszyscy wkoło mówią gorzej ode mnie i się tym nie przejmują. To niesprawiedliwe i wkurzające. Nie chcę się już uczyć. Chcę wreszcie umieć. Chcę znać język.
Poniżej znajduje się lista pytań, które zadałam Przemkowi podczas naszych pierwszych sesji. Był nimi szczerze zaskoczony, bo wydawały się oczywiste, ale jeszcze bardziej zaskoczyły go jego własne odpowiedzi:
  • Chcesz znać język? Co to znaczy?
  • Chcesz znać język dobrze? Czyli jak? Chcesz kupić bułki na wakacjach, czy rozwiązać problem w międzynarodowym zespole w pracy?
  • Co to dla Ciebie oznacza, że nauka Ci nie wychodzi? Skąd to wiesz?
  • Dlaczego zakładasz, że "powinno Ci wychodzić"?
  • Czy postrzegasz Twoją sytuację jako porażkę?
  • Jaki jest Twój największy językowy sukces?
  • Co rozumiesz przez naukę? Opisz Twój proces nauki.
  • Uczysz się cały czas? Cały dzień? W każdej wolnej chwili?
  • Irytuje Cię poczucie pewności językowej u innych? Dlaczego?
  • Dlaczego nie chcesz się uczyć?
  • Czy nauka jest dla Ciebie pracą?
  • Po co się uczysz? Jaki jest Twój cel?
  • Kiedy chcesz go osiągnąć?
  • Co zrobisz jak już się "nauczysz"?
  • Jaką konkretną korzyść widzisz w nauce angielskiego?
  • Czym jest dla Ciebie znajomość angielskiego?
  • Co się stanie, jeśli sobie odpuścisz?
  • Dlaczego angielski?
  • Skąd wiesz, że naprawdę Ci zależy?

Proste pytania, proste odpowiedzi

Bardzo zaskoczony Przemek odpowiadając sobie szczerze na powyższe pytania zrozumiał kilka rzeczy:
  1. Uczył się nieefektywnymi metodami, nie przyswajał materiału, tracił czas i, ergo, frustrował się. Tym samym nie wykorzystywał czasu wysokiej jakości optymalnie.
  2. Gdy Przemek uczył się nowych rzeczy, nie powtarzał ich, w efekcie szybko je zapominał. 
  3. Jego cel językowy był niejasny. Chciał zmienić pracę i to była jego korzyść, ale naukę języka postrzegał jako zło konieczne (powód - patrz pkt. pierwszy ↑↑↑). Określił sobie jasny cel.
  4. Przemek to książkowy przykład nastawienia stałego (fixed mindset) - zawsze mu się udawało, więc uważał, że nie musi się starać, bo i tak da radę. Koniec końców nie pracował, ale stwarzał przed samym sobą takie złudzenie.
  5. Spojrzał na angielski jak na narzędzie, nie różniące się zbytnio od tych, które na co dzień stosował i przestał idealizować jego znajomość. Zaczął myśleć praktyczniej.
  6. Zauważył, że zawsze brakowało mu jasnego planu nauki, terminów i regularnego sprawdzania postępów w nauce.
Przy następnych sesjach wyszło jeszcze kilka rzeczy. Przemek co prawda przesypiał całe noce i jego mózg mógł wtedy pracowicie przetwarzać nauczone informacje, ale za to za dnia faszerował się jedzeniem tak śmieciowym, że dziw, że nie nabawił się wrzodów żołądka. Przemek postanowił nieco zmienić dietę by wspomóc pracę mózgu w nauce.

Kolejnym krokiem było zaplanowanie procesu nauki, z dokładnym wyznaczeniem celu i terminu jego realizacji. Indywidualne preferencje Przemka w nauce - nauka z podręcznikiem, ręczne notatki, dużo pisania, nauka głównie rano, w ciągu dnia powtórki (w czasie niskiej jakości) i dużo "pilnowania" po mojej stronie - zostały oczywiście uwzględnione. Rozpoczęliśmy serię zajęć. Przemkowi początkowo trudno było wpasować się w sztywne reguły pracy, ale po kilku tygodniach przyzwyczaił się i zaczął dostrzegać rezultaty. Zamiany skomentował tak:
Byłem na siebie zły, bo mogłem już dawno zabrać się za siebie i uczyć się dużo sprawniej, a nie brnąć w zaparte. To nie było trudne. Na początku coaching wydawał mi się idiotycznym pomysłem, ale w sumie wcale nie czułem się "analizowany". W pewnym momencie Karolina wyjaśniła mi, że coaching polega na "zerwaniu wewnętrznych historii, czy opowieści". I w moim przypadku tak właśnie było. Zafiksowałem się na problemie, którego nie było i nie widziałem faktycznych trudności.

By mieć ostatnie słowo...

Obecnie Przemek za sobą zostawia niemiłe wspomnienia problemów z nauką angielskiego. Postanowił wstrzymać się ze zmianą pracy kilka miesięcy, by poświęcić się szlifowaniu języka. Krok po kroku udaje mi się także zaszczepić w nim ideę, że nauka języka jest stylem życia 😉.

Bardzo się cieszę, że wreszcie ruszyłam z tą serią postów. Pokazuje ona na żywym organizmie, jak ważne są elementy coachingowe w nauce języków i ile dzięki temu można zyskać. Mam nadzieję, że przypadek Przemka będzie dla Was inspirujący i pokaże Wam, że naprawdę łatwo pokonać trudności w nauce, o ile przed samymi sobą przyznamy się do słabości.

Jestem szczerze ciekawa Waszych historii. Podzielcie się w komentarzach albo napiszcie do mnie. A za kilka tygodni zapraszam na kolejne studium przypadku

Nauka języka jak Matrix

Powoli, bardzo powoli na lepsze zmienia się myślenie o nauce języków. Wzrasta świadomość tego, jak się uczyć oraz jak ważna jest personalizacja całego procesu nauki.

Wciąż jednak panuje kilka mitów, które powtarzane z ust do ust sieją zamęt i dezorientację pośród potencjalnych uczniów. Głoszone są one zazwyczaj przez sprzedawców cudownych metod typu "język w tydzień" czy "język bez wysiłku" - jak w Matrixie.

Brzmi to dość dramatycznie? OK, może trochę przesadzam, ale nie ukrywam, że często rośnie mi ciśnienie, gdy czytam lub słyszę niektóre absurdy. Czas zrobić porządek i obalić kilka mitów.


slowlingo, nauka online, język online, slow
Źródło:pixabay.com/kaboompics.com

6 mitów o nauce języków

  1. Można nauczyć się języka w tydzień, miesiąc...
    Oczywiście, że można się w tym czasie czegoś nauczyć. Pytanie tylko, co przez to rozumiemy? Poznamy i zapamiętamy proste zwroty i zdania, prawdopodobnie kupimy pieczywo zagranicą i skomentujemy pogodę. Jeśli jednak nie będziemy dalej uparcie ćwiczyć i powtarzać, po tym tygodniu czy miesiącu poziom naszej wiedzy mocno się obniży. Da się wstępnie i pobieżnie przyswoić informacje, ale nie da się ich trwale zapamiętać.
  2. Nie trzeba się wysilać w nauce języków, można nauczyć się tylko i wyłącznie poprzez zabawę.
    To jeden z moich ulubionych mitów. Nauka poprzez zabawę nie oznacza, że w grę nie wchodzi żaden wysiłek. Owszem, prezentacja treści językowych powinna być atrakcyjna i może mieć miejsce poprzez zabawę, ale tuż po tym zaczyna się praca - by zapamiętać materiał musimy zbudować skojarzenie - to jest wysiłek! - a potem powtarzać, powtarzać i powtarzać (patrz pkt 1). To, że powtarzamy materiał w formie gry również nie oznacza, że nie ma tam pracy - mózg musi sobie coś przypomnieć, połączyć, przetworzyć.
  3. Dorośli mogą nauczyć się języka tak, jak dzieci.
    Nie, nie i jeszcze raz nie! Mózg dziecka przez pierwsze lata życia nastawiony jest na naukę i budowanie połączeń neuronowych. Głównym zadaniem mózgu dziecka jest właśnie nie przyswajanie nowych informacji i budowanie wizji świata. Wszystko, czego dowiaduje się dziecko jest potencjalnym materiałem do nauki. Dorośli uczą się inaczej. Nauka ma charakter zamierzony i umyślny, dorosły musi podjąć wysiłek zapamiętania i przypięcia nowych informacji do tych, które już zna.
  4. Wystarczy przebywać zagranicą, by ze słuchu nauczyć się języka.
    I tak i nie.  Szanse na szybsze opanowanie języka oczywiście mocno wzrastają, gdy na co dzień jesteśmy nim otoczeni i jesteśmy zmuszeni do stałych interakcji językowych. Osoby z większymi predyspozycjami do nauki języków będą łatwiej przyswajać elementy językowe ze słuchu czy interakcji na żywo, ale zawsze istnieje spory margines ryzyka błędu i niewłaściwego zrozumienia. Natomiast osoby z mniejszymi naturalnymi predyspozycjami będą miały spory problem, by od tak przyswoić język. Przebywając zagranicą zawsze warto dodatkowo uczyć się języka świadomie i w usystematyzowany sposób (w szkole językowej, z lektorem etc.). Tak było w moim przypadku podczas pobytu na Erasmusie w Hiszpanii.
  5. Wiek nie ma znaczenia w nauce języków - każdy może się nauczyć.
    Niestety wiek ma spore znaczenie. Częściowo ten mit poruszyłam w pkt 3, ale tutaj chodzi mi o zupełnie inną kwestię - naukę osób starszych. Nie chodzi o to, że osoby starsze nie mogą opanować języka w równie dobrym stopniu, co młodsze. Oczywiście mogą, ale będzie to prawdopodobnie wymagało od nich więcej czasu i wysiłku. W grę wchodzą: przyzwyczajenia, tryb życia oraz kwestie zdrowotne (demencja, Alzheimer etc.).
  6. "Jestem za stary/a na naukę języka."
    Przewrotnie odnosząc się do mitu powyżej, nigdy nie jest się za starym na podjęcie fascynującej przygody, jaką jest nauka języka 😏. Trzeba mieć jednak na uwadze, że może to być praco- i czasochłonne przedsięwzięcie. Wystarczy jednak dobrać odpowiednie metody nauki, obrać pasjonujący cel językowy i nic tylko zaczynać naukę!
[edit]
Kilkoro z  moich czytelników zwróciło jeszcze uwagę na dwa dodatkowe mity. Nie umieszczałam ich w tym zestawieniu, bo wspominałam o nich w innych postach. 

Blog Meines Erachtens przypomina o tym, jak często bagatelizuje się wagę gramatyki, a Paulina z Centrum Języka Angielskiego Albion napisała:
"Dodałabym jeszcze - "najlepiej uczyć się języka od native speaker'a". Zawsze jak to słyszę, to opowiadam o Brytyjczyku, który ożenił się z Polką, tu zamieszkał i postanawiał zarabiać jako nauczyciel angielskiego. Wyuczony zawód - hydraulik. :) True story. Na szczęście rynek zweryfikował jego działalność.
O wyborze polski nauczyciel vs. native speaker przeczytacie tutaj, a na artykuł o roli gramatyki zapraszam tutaj.
[edit]

Bardzo ciekawi mnie, czy znacie inne mity dotyczące nauki języków. A może nie zgadzacie się z tym co napisałam? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.